że czyni to chętnie i z widoczną przyjemnością, traktuję z jednej strony jak oczywistość (jakżeby mógł nie lubić!? krew z krwi!), z drugiej - jako jedno z moich czołowych osiągnięć rodzicielsko-pedagogicznych
to sygnał, że pokazałam mu tę ścieżkę poznawania świata (-ów) jako wartą podążania, dałam dobry wzór, umiałam podzielić się jedną ze swoich największych radości
oraz jeden (z wielu) powodów do dumy z tego cudnego, tak otwartego i chłonnego umysłu, któremu energii do pracy przysparzają wszak "moje" mitochondria ;)
nie pierwszy raz pokazuję tu książeczki z serii Czytam sobie
pomagały nam oswoić pierwsze literki (Franek <3), poznać bliżej helskie foki, Kleksa, dzieciństwo Karola Wojtyły i teorię Kopernika, otworzyły na teksty Widłaka i ilustracje de Latoura - długo by wymieniać //można poklikać -> tu, tu, tu...//
dziś wracają, by zachęcać do dalszego poznawania świata - historii, biologii, fizyki...
nie da się wrzucić wszystkich tych zeszytów do jednego worka - bywają różne, tak jak odmienne są pary ich autorów
uogólniając (mimo pewnych obiekcji co do wartości literackiej i/lub poznawczej, których nigdy nie ukrywałam) mogę jednak szczerze napisać, że cieszę się, że w ogóle SĄ
po pierwsze dlatego, że naprawdę pomagają nauczyć się czytać - w sensie pokonania podstawowej praktycznej trudności "fizycznego" obcowania z tekstem
dzięki stopniowaniu poziomów trudności pozwalają najpierw nauczyć się symboliki liter, potem głoskowania, w końcu ogarniania prostych zdań; zachęcają czytelną czcionką, kuszą oryginalnymi grafikami
i po drugie,
bo odkrywają przed małymi czytelnikami in statu nascendi całe bogactwo książkowego (i realnego) świata, który staje oto przed nimi otworem, dając do wyboru bardzo różnorodne teksty
i to w książkach, które dzieci mogą sobie same, w relatywnie krótkim czasie w całości przeczytać (a czasem także bez dodatkowej pomocy - zrozumieć)
książeczki z pod-serii "nauka" oraz "fakty" otwierają na wiedzę i zachęcają do zgłębiania "natury rzeczy"
nie przestaję surowo oceniać niektórych ich niedociągnięć, ale charakter polubiłam, na równi z czysto beletrystycznymi obyczajówkami i opowiadaniami typu mit-legenda-fantasy
oto 3 przykładowe, z bliska:
Poziom 1 - fakty
"W kraju Polan. O dawnej Polsce."
tekst: Zofia Stanecka, ilustracje: Magda Kozieł-Nowak
początki historii kraju ciekawie przedstawione z perspektywy "zwykłego obywatela" - rzut oka na średniowieczny gród, dawne zwyczaje, ówczesną codzienność
proste zdania i pastelowe ilustracje przybliżające realia sprzed dziesięciu wieków bez przesady i patosu
dobry pretekst do zainteresowania najmłodszych przeszłością
łyżka dziegciu?
nadal nie przyjmuję bez zastrzeżeń formuły poziomu 1
nie jestem przekonana do zasady No1, zgodnie z którą pojawiają się w tych tekstach tylko 23 podstawowe głoski (bez dwuznaków i liter zapisywanych ze znakami diakrytycznymi)
nieuchronnie skutkuje to unikaniem pewnych sformułowań i nienaturalną składnią
w tym konkretnym przypadku jednak bajeczne bogactwo tematów do przedyskutowania z dzieckiem, które pojawiają się wraz z owymi (łatwiejszymi???) słowami niemal na każdej stronie, zachwyca wytrącając z ręki wszelki argumenty "przeciw"
osada usytuowana i obwarowana, dom jednoizbowy z podłogą udeptaną na klepisko, syn piwowara, podpłomyki popijane polewką (i mlekiem), kudłaci wojowie, podbity kubrak władcy i kłusująca obok dostojna białogłowa oraz (last but not least) ufundowane w stolicy arcybiskupstwo sprawiają, że mamajanka - wzorem Zbyluta i pogańskiego tłumu - wiwatuje :D
Poziom 2 - nauka
"Cuda z mleka. Pankracy i Tatarak na tropie bakterii"
tekst: Justyna Bednarek, ilustracje: Marzka Dobrowolska
fantasmagoryjna opowiastka o nierealnej podróży w poszukiwaniu odpowiedzi na całkiem rozsądne pytania
przedstawienie natury "dobrych" drobnoustrojów, zjawisk biologicznych i chemicznej złożoności najbliższego otoczenia (tu w postaci kwaśniejacego drugiego śniadania) w sposób pomysłowy, (miejscami) zabawny i (prawdopodobnie) przystępny dla biochemicznych laików
tata J. - jako przedstawiciel grupy tych ostatnich - nie zgłosił uwag...
sama mam z nią pewien kłopot -
nie należę do zwolenników wyjaśniania czegokolwiek przez osoby, które w danym temacie nie poruszają się swobodnie i nie przepadam za "nauczycielami" o zbyt luźnym podejściu do faktów
być może dlatego, że (w przeciwieństwie do autorki, która zresztą tego nie kryje) nie jestem zupełnie "zielona" w omawianej dziedzinie, rażące wydały mi się powierzchowne potraktowanie zagadnienia, przedstawianie cytoplazmy jako "płynu, który rozpuszcza bakterie", czy pomysł na "merdanie kuprem" przez bakterie
nazwy rodzajowe milej mi też widzieć pisane po prostu 'po staremu' wielką literą...
pani Justynie ogromnie dziękuję za odkrycie przed nami niesamowitego świata zaginionych skarpet (>>tych<<), chemię i biologię zdecydowanie postanawiam w przyszłości tłumaczyć jednak dziecku sama
choć nie mogę wykluczyć skorzystania z patentu na petityzację :)
Poziom 3 - fakty
"Edison. O wielkim wynalazcy."
tekst: Ewa Nowak, ilustracje: Agata Kopff
mini-biografia w formie histori z życia nieprzeciętnego dziecka, pomysłowego nastolatka i niestrudzonego dorosłego
opowieść o geniuszu, którego błyskotliwe pomysły przyćmiły wszelkie "odstępstwa od normy" i "dziwactwa" i przedsiębiorcy, potrafiącego idee przekuwać w zyski
człowieku, który zaskarbił sobie powszechny podziw i wdzięczność niezliczonej rzeszy ludzi korzystających z jego wynalazków i usprawnień
zachęta do eksperymentowania, czytania, prób
"American Dream" początków epoki elektryczności z odrobiną stale aktualnego, pozytywnie motywującego przekazu podprogowego
dla dorosłego czytelnika, świadomego kontrowersji wokół osoby Edisona, może nieco nazbyt to wszystko różowe... ale dla młodzieży u progu wielkiej kariery - w sam raz
niech inspiruje!
dziś tyle
ale czytamy sobie dalej...