przede wszystkim - w moim sercu beztrosko i wiosennie, ponieważ okazało się, że szmery w sercu J. są przygodne i/lub niewinne tudzież wzrostowe = niegroźne
kontrola 12.03.2015 r - pani kardiolog rozbawiła mnie pytaniem, czy nam pasuje :)
a u Janka?
zaskoczenie i radość z powodu rozwiniętych z dnia na dzień pączków forsycji
skupienie przy liczeniu kolejnych obsypanych żółtym kwieciem krzaczków
cudowne, pełne energii zawołąnia: świeci słońce, chodźmy na spacer! na rower! DO PIASKOWNICY!
Strony
▼
mamy bałagan?
czasem mamy...
w nowym mieszkaniu zdecydowanie rzadziej i innego kalibru niż w poprzednim, bo i Jan starszy, mniej absorbujący, i babcia w utrzymaniu ładu pomaga, i tata w tym nie przeszkadza :P
ale miewamy -
szczególnie jak ktoś uważa zabawki w każdym pomieszczeniu, stosiki książek na wszelkich płaskich powierzchniach, ślady łapek na lustrze i wiecznie rozłożone tory drewnianej kolejki za bałagan :)
dla mnie takie drobiazgi to po prostu znak, że w ŻYJEMY w naszym domu - dobrze się tu czujemy, robimy to co lubimy i nie traktujemy sprzątania priorytetowo
czasem po prostu brakuje czasu (i ochoty) na wytarcie kurzu - lepiej, niż gdyby zabrakło na wspólny spacer, czytanie, rozmowę...
szkoda, że nie umiem (i nie mam czasu?) pięknie sfotografować tego naszego rozgardiaszu, ale może spróbuję i na pewno zachowam sporo "artystycznych" fotek autorstwa Janka przedstawiających jego zabawki, sufit i podłogę, bo zgadzam się z poniższym:
"(...) it is easy to get frustrated with all the mess and clutter that results from living with children. This set reminds me how quickly it will all pass. One day the toys will be in totes no longer played with. I will miss this. I’m reminded to slow down. To not stress about it. My happiness is not dependant upon everything put back into place and a neat and tidy home.(...)" Jude Wood
"(...) można bardzo łatwo popaść w frustrację z powodu bałaganu, który jest rezultatem życia z dziećmi. Ten zestaw (zdjęć) przypomina mi, jak szybko to wszystko minie. Przyjdzie dzień gdy zabawki wylądują w skrzynkach i nikt nie będzie się nimi bawił. Będę tęsknić za tym. Uświadamiam sobie aby zwolnić. Nie stresować się tym. Moje szczęście nie zależy od tego, że wszystko jest na swoim miejscu, a dom jest czysty i uporządkowany.(...)"
i podziwiam niektóre ujęcia na kidswerehere.wordpress.com
w polskiej odsłonie projekt DZIECI TU BYŁY zakończy się niedługo ciekawym bez wątpienia wernisażem dzięki zaangażowaniu autorki bloga Wiki, Maks i my - jeszcze można się przyłączyć do akcji, albo pomóc w organizacji :)
w nowym mieszkaniu zdecydowanie rzadziej i innego kalibru niż w poprzednim, bo i Jan starszy, mniej absorbujący, i babcia w utrzymaniu ładu pomaga, i tata w tym nie przeszkadza :P
ale miewamy -
szczególnie jak ktoś uważa zabawki w każdym pomieszczeniu, stosiki książek na wszelkich płaskich powierzchniach, ślady łapek na lustrze i wiecznie rozłożone tory drewnianej kolejki za bałagan :)
dla mnie takie drobiazgi to po prostu znak, że w ŻYJEMY w naszym domu - dobrze się tu czujemy, robimy to co lubimy i nie traktujemy sprzątania priorytetowo
czasem po prostu brakuje czasu (i ochoty) na wytarcie kurzu - lepiej, niż gdyby zabrakło na wspólny spacer, czytanie, rozmowę...
szkoda, że nie umiem (i nie mam czasu?) pięknie sfotografować tego naszego rozgardiaszu, ale może spróbuję i na pewno zachowam sporo "artystycznych" fotek autorstwa Janka przedstawiających jego zabawki, sufit i podłogę, bo zgadzam się z poniższym:
"(...) it is easy to get frustrated with all the mess and clutter that results from living with children. This set reminds me how quickly it will all pass. One day the toys will be in totes no longer played with. I will miss this. I’m reminded to slow down. To not stress about it. My happiness is not dependant upon everything put back into place and a neat and tidy home.(...)" Jude Wood
"(...) można bardzo łatwo popaść w frustrację z powodu bałaganu, który jest rezultatem życia z dziećmi. Ten zestaw (zdjęć) przypomina mi, jak szybko to wszystko minie. Przyjdzie dzień gdy zabawki wylądują w skrzynkach i nikt nie będzie się nimi bawił. Będę tęsknić za tym. Uświadamiam sobie aby zwolnić. Nie stresować się tym. Moje szczęście nie zależy od tego, że wszystko jest na swoim miejscu, a dom jest czysty i uporządkowany.(...)"
i podziwiam niektóre ujęcia na kidswerehere.wordpress.com
w polskiej odsłonie projekt DZIECI TU BYŁY zakończy się niedługo ciekawym bez wątpienia wernisażem dzięki zaangażowaniu autorki bloga Wiki, Maks i my - jeszcze można się przyłączyć do akcji, albo pomóc w organizacji :)
Janek i SI
za radą pani psycholog z Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej zarejestrowałam Janka na wizytę u neurologopedy - specjalisty w dziedzinie terapii integracji sensorycznej
przyznam, że samo zagadnienie SI obiło mi się o uszy (ba, nawet byłam przekonana, że dbając od dawna o dostarczanie mu rozmaitych bodźców i rozwój małej motoryki całkiem dobrze dbam o rozwój jego układu nerwowego w tym zakresie...), nie miałam jednak pojęcia, że czasem (często?) pewne zachowania, czy cechy, które uznajemy po prostu za charakter dziecka (lub dorosłego) mogą być przejawami zaburzeń odczuwania
i że to się leczy
:o
doedukowałam się nieco TU
i uznałam, że sama mam co najmniej lekką nadwrażliwość na bodźce słuchowe i węchowe oraz zaburzenia koncentracji (ciekawe, czy kwalifikuję się do terapii?)
przyznam, że samo zagadnienie SI obiło mi się o uszy (ba, nawet byłam przekonana, że dbając od dawna o dostarczanie mu rozmaitych bodźców i rozwój małej motoryki całkiem dobrze dbam o rozwój jego układu nerwowego w tym zakresie...), nie miałam jednak pojęcia, że czasem (często?) pewne zachowania, czy cechy, które uznajemy po prostu za charakter dziecka (lub dorosłego) mogą być przejawami zaburzeń odczuwania
i że to się leczy
:o
doedukowałam się nieco TU
i uznałam, że sama mam co najmniej lekką nadwrażliwość na bodźce słuchowe i węchowe oraz zaburzenia koncentracji (ciekawe, czy kwalifikuję się do terapii?)
rozpoczęcie sezonu
pierwszy weekend wiosny to doskonały moment, by odkurzyć sprzęt i wyruszyć w plener
- uznaliśmy tak zarówno ja i Jan, jak i miejscowe Patyczaki :)
babcia, ciocia i wujek * z grupą Klubowiczów z PTTK - fanów nordic walking - przywitali wiosnę spacerem i paleniem Marzanny, a my wyruszyliśmy na pierwszą wiosenną wycieczkę rowerową i przyłączyliśmy się do konsumpcji ogniskowych kiełbasek na mecie ich rajdu w Rudniku :)
przygotowani byliśmy dobrze -
dosłownie chwilę wcześniej kupiłam sobie wreszcie kask (tym razem nie było wyjścia, bo opis urodzinowej koperty od Wisienek nie pozostawiał wyboru - dzięki za skuteczne wsparcie :) i okulary, a Janek korzystając z okazji dłuższego pobytu przy stoisku z rowerowymi gadżetami wybrał dla nas licznik :D
zdążyli też z dziadkiem Józkiem wzmiankowany sprzęt zamontować i dopompować koła, a ja odnalazłam pelerynkę ochronną J., więc mimo, że od rana w dniu planowanego rajdu straszyły szare chmury i trochę się wahałam, nie było wymówki - z resztą entuzjazm Janka jak zwykle starczył dla dwojga :)
było dużo radości,
wiatr (poruszający wiatraczkiem ku radości syna i dmący w twarz pedałującej matce),
słońce i deszcz (jednak się chmura w czasie naszego powrotu oberwała i pelerynka i rękawiczki się przydały - J. oczywiście animuszu nie stracił, chociaż mnie już straszyło widmo kataru z powikłaniami),
ogień (grzejący pyszne kiełbaski i zmarznięte dłonie) i woda (w jeziorze - na szczęście tym razem bez bliskich spotkań),
życie (nowo rozkwitające wokół)
i śmierć (niewinnej płotki naiwnie skuszonej wędkarską przynętą)
po prostu pełnia wrażeń
wiosenny sezon turystyczny 2014 uważam za rozpoczęty!
* w galerii Gazety Pomorskiej TU
- uznaliśmy tak zarówno ja i Jan, jak i miejscowe Patyczaki :)
babcia, ciocia i wujek * z grupą Klubowiczów z PTTK - fanów nordic walking - przywitali wiosnę spacerem i paleniem Marzanny, a my wyruszyliśmy na pierwszą wiosenną wycieczkę rowerową i przyłączyliśmy się do konsumpcji ogniskowych kiełbasek na mecie ich rajdu w Rudniku :)
przygotowani byliśmy dobrze -
dosłownie chwilę wcześniej kupiłam sobie wreszcie kask (tym razem nie było wyjścia, bo opis urodzinowej koperty od Wisienek nie pozostawiał wyboru - dzięki za skuteczne wsparcie :) i okulary, a Janek korzystając z okazji dłuższego pobytu przy stoisku z rowerowymi gadżetami wybrał dla nas licznik :D
zdążyli też z dziadkiem Józkiem wzmiankowany sprzęt zamontować i dopompować koła, a ja odnalazłam pelerynkę ochronną J., więc mimo, że od rana w dniu planowanego rajdu straszyły szare chmury i trochę się wahałam, nie było wymówki - z resztą entuzjazm Janka jak zwykle starczył dla dwojga :)
było dużo radości,
wiatr (poruszający wiatraczkiem ku radości syna i dmący w twarz pedałującej matce),
słońce i deszcz (jednak się chmura w czasie naszego powrotu oberwała i pelerynka i rękawiczki się przydały - J. oczywiście animuszu nie stracił, chociaż mnie już straszyło widmo kataru z powikłaniami),
ogień (grzejący pyszne kiełbaski i zmarznięte dłonie) i woda (w jeziorze - na szczęście tym razem bez bliskich spotkań),
życie (nowo rozkwitające wokół)
i śmierć (niewinnej płotki naiwnie skuszonej wędkarską przynętą)
po prostu pełnia wrażeń
wiosenny sezon turystyczny 2014 uważam za rozpoczęty!
* w galerii Gazety Pomorskiej TU
o baśniach, Rybaku, Złotej Rybce i Śpiącej Królewnie (i Janku znów w teatrze)
mimo, że rynek obfituje we współczesne opowieści dla dzieci w każdym wieku i często wydają mi się one lepiej przystające do dzisiejszych realiów i/lub bardziej edukacyjne, nie wyobrażam sobie, żeby J. nie poznał niektórych baśni, które sama pamiętam z dzieciństwa
zdaje się, że pewne pojęcia, wzorce, które poznajemy są wpisane w naszą kulturę i oddziałują na wyobraźnię każdego człowieka od momentu, kiedy się z nimi po raz pierwszy zetknie
(niestety dotyczy to również pewnych obecnych w większości baśni stereotypów - związanych min. z płcią, urodą i siłą, ale nie o tym...)
równolatkowie Janka znają już pewne treści i postaci i wiem, że panie w przedszkolu niejako zakładają, że podopieczni wiedzą kto to Czerwony Kapturek, Śnieżka i Kopciuszek - nie ma wiec wyjścia - trzeba syna zapoznać z kanonem :)
zdaje się, że pewne pojęcia, wzorce, które poznajemy są wpisane w naszą kulturę i oddziałują na wyobraźnię każdego człowieka od momentu, kiedy się z nimi po raz pierwszy zetknie
(niestety dotyczy to również pewnych obecnych w większości baśni stereotypów - związanych min. z płcią, urodą i siłą, ale nie o tym...)
równolatkowie Janka znają już pewne treści i postaci i wiem, że panie w przedszkolu niejako zakładają, że podopieczni wiedzą kto to Czerwony Kapturek, Śnieżka i Kopciuszek - nie ma wiec wyjścia - trzeba syna zapoznać z kanonem :)
wiosna, wiosna...
pożegnaliśmy choróbska (oby na dłużej), a witamy WIOSNĘ
zdaje się, że w tym roku zjawiła się na czas (w zeszłym roku o tej porze dzieci próżno jej wyglądały)
oto kilka migawek z pierwszego wspólnego wiosennego spaceru J&J:
więcej - w tym zachwyty nad krokusami i stokrotkami w Ogrodzie Botanicznym - w materiale filmowym tatyjanka w programie lokalnym (mam nadzieję, że mimo braku telewizora też mi się uda kiedyś zobaczyć)
zdaje się, że w tym roku zjawiła się na czas (w zeszłym roku o tej porze dzieci próżno jej wyglądały)
oto kilka migawek z pierwszego wspólnego wiosennego spaceru J&J:
więcej - w tym zachwyty nad krokusami i stokrotkami w Ogrodzie Botanicznym - w materiale filmowym tatyjanka w programie lokalnym (mam nadzieję, że mimo braku telewizora też mi się uda kiedyś zobaczyć)
Janek rera?
że Janek mówi, wie każdy, kto go poznał
bo mówi dużo, chętnie, ładnie, wyraźnie - i chyba od zawsze :) - słowami przynajmniej od dwóch lat, ale przecież "śpiewać" zaczynał już w wieku trzech miesięcy!
powoli, raz - z wiekiem, dwa - pewnie dzięki ćwiczeniom z dziadkami i kącikiem logopedycznym w "Abecadle", przestaje po dziecięcemu seplenić, uczy się głosek CZ i SZ, dobrze wymawia Ś, Ć
ale
RRRR praktycznie od początku mówi zbyt dźwięczne - z wibracją na języczku, a nie języku - w sumie ładne, ale jednak nie prawidłowe...
myślałam, że samo się "wygładzi", wyćwiczy, ale nic się w tym temacie nie zmieniało - poprosiłam wiec w końcu o skierowanie do logopedy
okazuje się, że "R" jest bardzo skomplikowanym dźwiękiem
>> Spółgłoska „r” jest głoską przedniojęzykowo- dziąsłową, drżącą, ustną, twardą i dźwięczną. Przy jej wymowie koniuszek języka wibruje przy górnych dziąsłach. Boki języka przylegają do wewnętrznych powierzchni górnych zębów i dziąseł. Podniebienie miękkie uniesione i cofnięte zamyka przejście do jamy nosowej. <<
:o
a to Jankowe, "brzęczące" jak stary budzik, stanowi jednak wadę wymowy - mimo, że sama pani logopeda stwierdziła, że nigdy nie słyszała tak ładnego "er" tylnojęzykowego :) - więc będziemy jego artykulację ćwiczyć
na początek - zalecone ćwiczenia dla rozruszania koniuszka języka i ogólnie aparatu mowy:
(najlepiej przed lustrem)
1. językiem sięgamy na przemian do nosa i do brody, do lewego i prawego kącika ust, wodzi po wargach otwartych ust
2. z szeroko otwartą buzią językiem "czyścimy sufit" - wodzimy w przód i w tył po podniebieniu
3. językiem "liczymy zęby" kolejno je wskazując koniuszkiem
4. kląskamy (najwięcej pracy wymaga nakłonienie J. do próbowania - "nie umiem, mam za mały język i małą buzię" - nie słyszy efektu i się zniechęca, ale będę motywować!)
5. prychamy jak zmęczony konik (tu J. lepszy - ja jeszcze muszę poćwiczyć :D)
6. cmokamy "z dziubkiem", robimy "rybkę" i króliczka (ze zmarszczonym nosem Jane robi "złego królika" )
7. próbujemy wytykać język zwinięty w rurkę
8. przenosimy drobne kawałeczki papieru zasysając słomką z miejsca na miejsce
9. dotykając językiem wałeczka za górnymi zębami powtarzamy ddddddd (to chyba ćwiczenie najważniejsze, a widać, że dla Janka najtrudniejsze, ale się nie zniechęca)
na razie oboje ślinimy się przy tym, śmiejemy i opluwamy z wielkim zapałem
zobaczymy na jak długo go wystarczy
* przy okazji - na panią Asię też podziałał urok J. - "czy wszyscy Ci mówią, ze jesteś boski, czy tylko mamie na ucho? pyta - na co Janek skromnie "nieee, nie jestem boski" (ale mama swoje wie :P)
bo mówi dużo, chętnie, ładnie, wyraźnie - i chyba od zawsze :) - słowami przynajmniej od dwóch lat, ale przecież "śpiewać" zaczynał już w wieku trzech miesięcy!
powoli, raz - z wiekiem, dwa - pewnie dzięki ćwiczeniom z dziadkami i kącikiem logopedycznym w "Abecadle", przestaje po dziecięcemu seplenić, uczy się głosek CZ i SZ, dobrze wymawia Ś, Ć
ale
RRRR praktycznie od początku mówi zbyt dźwięczne - z wibracją na języczku, a nie języku - w sumie ładne, ale jednak nie prawidłowe...
myślałam, że samo się "wygładzi", wyćwiczy, ale nic się w tym temacie nie zmieniało - poprosiłam wiec w końcu o skierowanie do logopedy
okazuje się, że "R" jest bardzo skomplikowanym dźwiękiem
>> Spółgłoska „r” jest głoską przedniojęzykowo- dziąsłową, drżącą, ustną, twardą i dźwięczną. Przy jej wymowie koniuszek języka wibruje przy górnych dziąsłach. Boki języka przylegają do wewnętrznych powierzchni górnych zębów i dziąseł. Podniebienie miękkie uniesione i cofnięte zamyka przejście do jamy nosowej. <<
:o
a to Jankowe, "brzęczące" jak stary budzik, stanowi jednak wadę wymowy - mimo, że sama pani logopeda stwierdziła, że nigdy nie słyszała tak ładnego "er" tylnojęzykowego :) - więc będziemy jego artykulację ćwiczyć
na początek - zalecone ćwiczenia dla rozruszania koniuszka języka i ogólnie aparatu mowy:
(najlepiej przed lustrem)
1. językiem sięgamy na przemian do nosa i do brody, do lewego i prawego kącika ust, wodzi po wargach otwartych ust
2. z szeroko otwartą buzią językiem "czyścimy sufit" - wodzimy w przód i w tył po podniebieniu
3. językiem "liczymy zęby" kolejno je wskazując koniuszkiem
4. kląskamy (najwięcej pracy wymaga nakłonienie J. do próbowania - "nie umiem, mam za mały język i małą buzię" - nie słyszy efektu i się zniechęca, ale będę motywować!)
5. prychamy jak zmęczony konik (tu J. lepszy - ja jeszcze muszę poćwiczyć :D)
6. cmokamy "z dziubkiem", robimy "rybkę" i króliczka (ze zmarszczonym nosem Jane robi "złego królika" )
7. próbujemy wytykać język zwinięty w rurkę
8. przenosimy drobne kawałeczki papieru zasysając słomką z miejsca na miejsce
9. dotykając językiem wałeczka za górnymi zębami powtarzamy ddddddd (to chyba ćwiczenie najważniejsze, a widać, że dla Janka najtrudniejsze, ale się nie zniechęca)
na razie oboje ślinimy się przy tym, śmiejemy i opluwamy z wielkim zapałem
zobaczymy na jak długo go wystarczy
* przy okazji - na panią Asię też podziałał urok J. - "czy wszyscy Ci mówią, ze jesteś boski, czy tylko mamie na ucho? pyta - na co Janek skromnie "nieee, nie jestem boski" (ale mama swoje wie :P)
"nie mogę się nadziwić jakim jesteś zdolnym konstruktorem"
powiedział syn (lat 3 i 1/4) do ojca pracowicie budującego coś z jego klocków :)
z pewną dozą zazdrości stwierdzam, że słusznie zauważył - podobnie jak wtedy, gdy mój zapał budowniczego-amatora zgasił stwierdzeniem "tata najlepiej buduje, ty tak nie potrafisz"
jakkolwiek J. przejawia niegasnące zainteresowanie swoją drewnianą kolejką i nadal codziennie udoskonala przebieg jej toru
(uparcie też twierdzi, że jak dorośnie zostanie maszynistą - dziś polecił mi zamieszkać jak najbliżej prawdziwych torów, żeby mógł mnie często odwiedzać :P),
a także często buduje i układa kompozycje z drewnianych klocków
nie da się jednak nie zauważyć, że od kilku tygodni w naszym domu króluje LEGO
Janek ominął etap Duplo, ale obecnie z wielkim zapałem wkroczył w świat drobniejszych klocków z zestawów podstawowych i odnalezionych po latach części ojcowskich zestawów Technicsa
- podziwia wydumane projekty taty (po prawdzie nie tylko on - wszyscy domownicy i goście doceniają stopień ich skomplikowania, oryginalność - budowanie według instrukcji to nie dla taty Janka - i ruchome elementy) ale i wymyśla własne, nie zrażając się wcale faktem, że buduje budynki i pojazdy mniejsze i działające bez użycia skomplikowanego systemu przekładni, dźwigni i zębatek
nie mogę się nadziwić jakim jest zdolnym konstruktorem!
zapraszam do galerii klockowych wynalazków panów N.
z pewną dozą zazdrości stwierdzam, że słusznie zauważył - podobnie jak wtedy, gdy mój zapał budowniczego-amatora zgasił stwierdzeniem "tata najlepiej buduje, ty tak nie potrafisz"
jakkolwiek J. przejawia niegasnące zainteresowanie swoją drewnianą kolejką i nadal codziennie udoskonala przebieg jej toru
(uparcie też twierdzi, że jak dorośnie zostanie maszynistą - dziś polecił mi zamieszkać jak najbliżej prawdziwych torów, żeby mógł mnie często odwiedzać :P),
a także często buduje i układa kompozycje z drewnianych klocków
nie da się jednak nie zauważyć, że od kilku tygodni w naszym domu króluje LEGO
Janek ominął etap Duplo, ale obecnie z wielkim zapałem wkroczył w świat drobniejszych klocków z zestawów podstawowych i odnalezionych po latach części ojcowskich zestawów Technicsa
- podziwia wydumane projekty taty (po prawdzie nie tylko on - wszyscy domownicy i goście doceniają stopień ich skomplikowania, oryginalność - budowanie według instrukcji to nie dla taty Janka - i ruchome elementy) ale i wymyśla własne, nie zrażając się wcale faktem, że buduje budynki i pojazdy mniejsze i działające bez użycia skomplikowanego systemu przekładni, dźwigni i zębatek
nie mogę się nadziwić jakim jest zdolnym konstruktorem!
zapraszam do galerii klockowych wynalazków panów N.
młody eksperymentator - następnym razem zrobimy to sami!
nie wiem, kto bardziej się ucieszył, kiedy trafił do nas Science Mega set - zestaw "półproduktów" do przygotowania eksperymentów paranaukowych dla dzieci - ja, czy Jan :)
pamiętam, że mniej więcej w połowie podstawówki bardzo mnie takie doświadczenia pociągały - nawet niektóre encyklopedie dla dzieci czytałam wtedy wyrywkowo - tylko strony z opisami zadań, które można było samodzielnie wykonać
uśmiechnęłam się do siebie widząc, jak Janowi zaświeciły się oczy do prezentu i jak wołał, że chce zrobić teraz, zaraz, wszystkie trzy! (encyklopedie pewnie sa jeszcze u rodziców - trzeba będzie je "odkopać" :P)
Jankowy pociąg do eksperymentowania, fascynację mechanizmem powstawania zjawisk i ogólny entuzjazm w kwestii poznawania nowych rzeczy - czysto dziecięcy, a może wrodzony? - podziwiam i jak najbardziej pochwalam, a że tak się złożyło, że choroba uziemiła nas w domu szybko poszło nam otwarcie kolejnych pudełek
niestety z mojej strony do początkowej fascynacji szybko dołączyła irytacja z powodu sposobu wykonania zestawów, trzeba jednak przyznać, że J. wszystko się podobało :)
wszystko, to znaczy: własny WULKAN, HODOWLA KRYSZTAŁÓW i WYDOBYWANIE skarbów
pamiętam, że mniej więcej w połowie podstawówki bardzo mnie takie doświadczenia pociągały - nawet niektóre encyklopedie dla dzieci czytałam wtedy wyrywkowo - tylko strony z opisami zadań, które można było samodzielnie wykonać
uśmiechnęłam się do siebie widząc, jak Janowi zaświeciły się oczy do prezentu i jak wołał, że chce zrobić teraz, zaraz, wszystkie trzy! (encyklopedie pewnie sa jeszcze u rodziców - trzeba będzie je "odkopać" :P)
Jankowy pociąg do eksperymentowania, fascynację mechanizmem powstawania zjawisk i ogólny entuzjazm w kwestii poznawania nowych rzeczy - czysto dziecięcy, a może wrodzony? - podziwiam i jak najbardziej pochwalam, a że tak się złożyło, że choroba uziemiła nas w domu szybko poszło nam otwarcie kolejnych pudełek
niestety z mojej strony do początkowej fascynacji szybko dołączyła irytacja z powodu sposobu wykonania zestawów, trzeba jednak przyznać, że J. wszystko się podobało :)
wszystko, to znaczy: własny WULKAN, HODOWLA KRYSZTAŁÓW i WYDOBYWANIE skarbów
Janek deklamuje
"Optymistyczne Spotkanie z Poezją to już kolejna impreza zorganizowana w naszym przedszkolu w ramach programu optymistyczne przedszkole. Tym razem przedstawiciele grup zaprezentowali optymistyczne wiersze i piosenki. Towarzyszyły temu wydarzeniu wielkie emocje oczywiście te pozytywne. Dzieci wystąpiły na scenie w przebraniach i z ciekawymi rekwizytami. Za przebieg i organizację uroczystości odpowiedzialne były p. Monika i p. Dorota, natomiast pozostałe nauczycielki przygotowały dzieci do występów." (cyt. ze strony przedszkola)
Janek mówił tak:
występował jako jeden z czwórki wybranej ze swojej grupy, według babci, która wszystko widziała spisał się świetnie
został nagrodzony dyplomem i kolorowym notesikiem
gratulacje! :)
Janek mówił tak:
Przybyła na polanę
na pniu drzewa usiadła
Ujrzała ją wiewiórka
Przemek: Ach! Jaka ona ładna!
a wyglądał tak:
występował jako jeden z czwórki wybranej ze swojej grupy, według babci, która wszystko widziała spisał się świetnie
został nagrodzony dyplomem i kolorowym notesikiem
gratulacje! :)
przedwiosenne zmagania zdrowotne
ostatnie dwa tygodnie przebiegły pod znakiem walki z kaszlem
po dwóch wizytach u pediatry (dolne drogi oddechowe czyste) - inhalacje, mukolityk i (znów) przerwa w przedszkolu - zakończyły się wysoką gorączką i anybiotykiem :(
Janek jest baaardzo dzielnym pacjentem
świetnie współpracuje przy badaniu osłuchowym, oddycha, nie oddycha, pokazuje gardło i język
niestety nie ustrzegło nas to przed prawdopodobnie zbyt późną reakcją na rozwijającą się infekcję :(
wydawało mi się, że nie przesadzam z "ganianiem" do lekarza, dbam o naszą odporność i nawet przy drobnych objawach przeziębienia pozwalam, żeby organizm sam zwalczył patogeny
okazuje się, ze w przypadku Janka i "zarazków" przedszkolnych to podejście sprawdza się słabo - przy braku poważniejszych objawów swoim - jak zwykle - żywiołowym zachowaniem potrafił uśpić czujność i moją i "profesjonalisty"
we wtorek badanie - "gardło czerwone, ale czysto..." - dostaliśmy skierowanie na ogólne badanie krwi i moczu i do alergologa
w nocy gorączka 39 :(
po dwóch wizytach u pediatry (dolne drogi oddechowe czyste) - inhalacje, mukolityk i (znów) przerwa w przedszkolu - zakończyły się wysoką gorączką i anybiotykiem :(
Janek jest baaardzo dzielnym pacjentem
świetnie współpracuje przy badaniu osłuchowym, oddycha, nie oddycha, pokazuje gardło i język
niestety nie ustrzegło nas to przed prawdopodobnie zbyt późną reakcją na rozwijającą się infekcję :(
wydawało mi się, że nie przesadzam z "ganianiem" do lekarza, dbam o naszą odporność i nawet przy drobnych objawach przeziębienia pozwalam, żeby organizm sam zwalczył patogeny
okazuje się, ze w przypadku Janka i "zarazków" przedszkolnych to podejście sprawdza się słabo - przy braku poważniejszych objawów swoim - jak zwykle - żywiołowym zachowaniem potrafił uśpić czujność i moją i "profesjonalisty"
we wtorek badanie - "gardło czerwone, ale czysto..." - dostaliśmy skierowanie na ogólne badanie krwi i moczu i do alergologa
w nocy gorączka 39 :(
gadane ma
nic się nie zmieniło - nadal nie notuję ile powinnam
ale przynajmniej słucham...
słucham i się do siebie i niego uśmiecham :)
czasem okazuje się, że on słucha nawet lepiej
bo jak ni stąd ni zowąd coś sobie przypomni to nie wiem, co odpowiedzieć
szczególnie, że tak poważnie czasem mówi...
Kiedyś chyba zmarnę..
ty chcesz, żebym został, ale nie mogę
ale przynajmniej słucham...
słucham i się do siebie i niego uśmiecham :)
czasem okazuje się, że on słucha nawet lepiej
bo jak ni stąd ni zowąd coś sobie przypomni to nie wiem, co odpowiedzieć
szczególnie, że tak poważnie czasem mówi...
Kiedyś chyba zmarnę..
ty chcesz, żebym został, ale nie mogę
Janki - kolorowa gra i dwóch zwycięzców
miło popatrzeć jak chłopaki - mały J. i jego 8-letni wujek Janek - coraz lepiej się dogadują
zgodnie bawią się kolejką, klockami... duży Janek ma już dużo cierpliwości do małego, a mały coraz mniej się psoci i demoluje, a więcej rozmawia i naśladuje
tak grali sobie w "Wygibajtusa":
prawa ręka na żółte.. lewa ręka na żółte.. prawa noga na czerwone, lewa noga na czerwone..
małyJ: i się pokulałem - wstaje i chce odejść
wracaj! jeszcze pogramy!
mJ: nie, już WYGRAŁEM!
na to wujek Janek przytomnie zauważył - nie, to ja wygrałem!
spojrzał na mamę szukając wzrokiem potwierdzenia, potem na małego z pobłażaniem
i bez dalszej dyskusji w zgodzie, obaj zadowoleni i zwycięscy przeszli do innych zabaw :)