znów skusiłam się na książkę dla nastolatków
jako że to nie fantastyka, istniało sporo ryzyko, że odbiorę ją jako przegadaną, powierzchowną, ewentualnie pełną "wydumanych" nastoletnich rozterek
nie potrafiłam się jednak oprzeć zachęcie w postaci wyróżnienia w literackim konkursie im. Astrid Lindgren (III miejsce w kategorii 10-14 lat) i zapowiedzi rycerskiej tematyki w fabule
i tak poznałam Szamila - nieokiełznanego kandydata na wojownika MMA, przybysza zza wschodniej granicy, który sporo przeżył w swoim nastoletnim życiu i nie bardzo potrafi wyciszyć się w nowej rzeczywistości, szkole, rodzinie
na szczęście (uwaga! spoiler!) porozumienie z adoptowaną, podobnie jak on, siostrą oraz zaangażowanie w wakacyjne zajęcia w grupie rekonstrukcyjnej, stopniowo osłabia mur ochronny, który zbudował wokół siebie
co proponuje młodym czytelnikom autorka - Monika Błądek?
oczyma bohatera próbuje pokazać przykłady konfliktów wśród nastolatków oraz nieporadność nauczycieli, psychologów i rodziców w sytuacji wewnętrznej blokady młodego buntownika
realistycznie (co nie dziwi, jeśli poznamy jej osobiste doświadczenia) opisuje treningi fechtunku i turniej rycerski na terenie zamku w Ogrodzieńcu, przekonuje o wyciszającej mocy szycia strojów historycznych i opieki nad zwierzętami
w pewnym miejscu, potwierdzając moje poważne obawy co do przyszłości, poddaje także w wątpliwość sens gromadzenia lektur dla nastolatków "na zaś", która silnie łączy mnie z postacią "wujka" Jacka podsuwającego książki Szaremu
"Masz tutaj całą serię o Tomku Wilmowskim. "Winnetou" Maya i książki Wernica.
Czy dorośli uparli się, by wybierać dzieciom lekturę? A może wolałem "Achaję"? Póżniej jest obciach przed kolegami."
za istotne i cenne uważam, że w treści pojawia się problem stereotypów panujących w społeczeństwie oraz realne zagrożenie ze strony internetu, który ma coraz większy wpływ na nastolatki (tu, zaledwie wspomniane, w niebezpiecznym kontekście werbunku w sieci)
autorka na każdym kroku podkreśla podłoże pewnych zachowań, nabytych przez wychowanie w innej kulturze (sposób traktowania kobiet, rola siły fizycznej mężczyzny), ale i możliwość poszanowania, a nawet stopniowego nabywania zachowań i przyzwyczajeń właściwych aktualnemu otoczeniu
zwraca uwagę na ogólnoludzkie aspekty poszukiwania zrozumienia, zawierania przyjaźni, niszczycielską siłę wszelkich wojen
"Zniszczony Grozny nie różnił się od ruin Warszawy"
jako że (tak jak sądziłam) istotną część tekstu stanowią wewnętrzne rozterki bohatera, być może ma on szansę dotrzeć do młodego czytelnika, jako skarga podobnego mu nastolatka na "niesprawiedliwości systemu" i niewiele rozumiejących dorosłych
"Nagle uświadomiłem sobie, że dorośli mają ze mną taki sam problem. Nie mogą karać mnie biciem czy powstrzymać siłą. Muszą inaczej do mnie trafić. Starali się - dostrzegałem ich wysiłki - ale kiepsko im to wychodziło."
podsumowując:
"Szary" nie jest rozprawą o trudnościach asymilacyjnych imigrantów, dylematach adoptowanych sierot, czy sposobach radzenia sobie z agresją
to po prostu opowieść o dorastającym chłopaku poszukującym swojego miejsca, który dość nieoczekiwanie (również dla samego siebie) znajduje je w grupie współczesnych rycerzy
autorka zwraca jednak uwagę na wszystkie powyższe kwestie, w kontekście problemu "inności" w grupie rówieśniczej
nie podsuwa gotowych rozwiązań, delikatnie prowadząc do wniosku, że choć wszyscy, pod różnymi względami się różnimy, pewne podstawowe potrzeby (w tym bezpieczeństwa, przynależności do grupy) mamy takie same, a w poszukiwaniu płaszczyzny porozumienia pomóc mogą wspólne zainteresowania i pasje
i że żeby zostać zwycięzcą, nie koniecznie trzeba kogoś pokonać
--
"Szary" w nienachalny sposób nawiązuje do problemu uchodźstwa, pozwolę sobie w tym miejscu wtrącić swoje dwa grosze w temacie "kryzysu migracyjnego"
jak większość z nas, słucham, oglądam (częściowo mimo woli), czytam (m.in. "
Wszystkie wojny Lary" i "
Przez morze. Z Syryjczykami do Europy") wiele materiałów na temat uchodźców, czasem daję się wciągnąć w (bywa, że burzliwe) dyskusje
w pewnym sensie cieszę się, że nie mam jeszcze w domu nastolatka, z którym trzeba na ten temat rozmawiać!
z jednej strony wiem, jak bardzo bałabym się żyć tuż obok takiej "dżungli" jak w Calais, slumsów, czy innego 'getta' dla uchodźców
przerażają mnie odizolowane dzielnice, pełne ludzi często nie tylko wyobcowanych, biedniejszych, czy różniących się od nas przekonaniami, ale i pełnych gniewu, sfrustrowanych brakiem akceptacji i perspektyw, dla których Europa nie okazała się wymarzonym rajem
z drugiej - jak spokojnie myśleć o zamykaniu granic, wiedząc jak wielu jest takich, którzy poświęcą majątek, oszczędności życia i złożą je w ręce nie zawsze godnych zaufania przemytników, narażą się na śmierć w zatłoczonej ciężarówce lub w morzu, dla nadziei na lepsze jutro dla swojej rodziny?
z trzeciej - jak zrozumieć ludzi, którzy pozwalają sobie prać mózgi agitatorom nawołującym do świętych wojen!?
z czwartej... aspektów sytuacji jest więcej
świat nie jest czarno-biały,
pozostaje tylko wierzyć, że będzie lepszy, jeśli będziemy umieli (i chcieli) dostrzegać wartość w różnorodności i wzajemnej akceptacji, a dzieci uczyć pokojowego rozwiązywania konfliktów
póki jeszcze mamy jakiś wpływ na to co robią...i czytają :)
wpis nieśmiało (bo sporo spóźniona i w ogóle nie w stylu "warsztatowym") zgłaszam do projektu
"Spoza tęczy" - w temacie: szary