za sprawą autorek różnych blogów i ich kreatywności, pożytkowanej na wymyślanie przeróżnych, zachęcających do mierzenia, liczenia i kombinowania zajęć dla dzieci, mogliśmy poznać odmienne spojrzenia na matematyczne zagadnienia, zaczerpnąć inspiracji do wykorzystania w domu i znaleźć podpowiedzi na ubarwienie zwykłych lekcji matmy
po wakacyjnej przerwie projekt powraca! nie mogło i nas zabraknąć w drugiej edycji :)
tym razem proponowane tematy to:
- październik „Między zerem a nieskończonością” (cyfry i liczby)
- listopad „Tam gdzie iloraz iloczynu sumuje różnice” (działania arytmetyczne)
- grudzień „Figuraki z naszej paki” (geometria figur płaskich)
- styczeń „Okrąglaki i kanciaki” (bryły)
- luty „Tabliczka marzenia” (tabliczka mnożenia)
- marzec „Symetria chaosu” (zabawy geometrią)
- kwiecień „Ułamki u Anki” (ułamki)
- maj „Miary i pomiary czasem bez miary"
pełne zaproszenie i motywację pomysłodawczyni, autorki bloga Zabawy z Archimedesem znajdziecie TU
tymczasem u nas - na rozgrzewkę - ciąg dalszy serii, która "kupiła" i mnie, i Janka, gdy tylko się pojawiła, czyli "Liczę sobie", od niedawna z nowym logo:
Czytam i główkuję
dla mnie, jako wielkiej fanki nauk ścisłych i przyrodniczych w ogóle, a matematyki w szczególności, etykietka "Liczę sobie" była świetna! (o serii pisałam rok temu TUTAJ)
niestety, z niezrozumiałych względów, z okładek nowych tytułów zniknęły cyferki 1-3 oznaczające kolejne "poziomy wtajemniczenia" oraz kojarzące się z matmą kratki i przypisy wspaniale uzasadniające sens i cel zachęcania dzieci do zgłębiania tej dziedziny wiedzy
m. in. takie:
zamianę 'liczenia' na 'główkowanie' odbieram jako nie do końca kosmetyczną, a takie "ukrywanie" sensu i celu nauki matematyki, którą prowadzić wszak można również w alternatywny, czytelniczo-zabawowy sposób! - wygląda, jakby takich treści należało się wstydzić, albo (co gorsza) samo wspomnienie o liczbach działało na potencjalnego czytelnika odstraszająco...
na naszych wręcz przeciwnie, prawda? :)
ale do rzeczy - w książce, jak wiadomo, najważniejsza jest treść! a jeśli o tę chodzi, z radością stwierdzam, że seria trzyma poziom
naszymi ulubionymi bohaterami serii, jak już wcześniej wspominałam, są wyjątkowo matematycznie uzdolnione szczurki (i jedna mysz), które zarówno w opisywanej wcześniej części (kiedy to "...łapią życie za ogon"), jak w zakupionej później ("...nie dają się wygryźć) i najnowszej ("...wchodzą na antenę") zachęcają do mierzenia, szacowania i rachowania z niesamowitym, nieco zawadiackim urokiem
książeczki doskonale łączą przystępną i ciekawą dla młodszych i starszych formę krótkiej noweli (chyba, pytajcie polonistów :P) o bliskiej życiu tematyce z zachętą do poszukiwania matematycznych skojarzeń wokół siebie
i tak, nasze szczurki znajdują/przeliczają/wydają pieniądze, podróżują, dzielą tort, prowadzą handel wymienny, patrolują i remontują swój kanał (co jak wiadomo wymaga ćwiczeń geometrycznych i obliczania pola powierzchni), a w końcu zakładają kanał - własny - telewizyjny!
i tu dopiero zaczyna się... główkowanie
co mnie najbardziej cieszy - J., mimo ze do rekomendowanego dla czytelników-uczniów wieku 7+ ma jeszcze daleko - nie tylko z zainteresowaniem śledzi perypetie ogoniastej gromadki, ale i zagląda do zadań, próbuje rozwiązywać, pyta
oboje mieliśmy wiele frajdy z mierzenia długości kabli, obliczania rat za odbiornik i oglądalności szczurzego programu, "rozkodowywania sygnału" itp.
obliczenie jak bardzo przeterminowany był pasztet, przy okazji znalezienia którego Ząbek natchnął Trampka genialnym pomysłem stworzenia własnej telewizji, było zaledwie wstępem do świetnej zabawy:
a odczytywanie ukrytej wiadomości - początkiem wyszukiwania kodów w otoczeniu i przyczynkiem do nowych zabaw z komputerowymi czcionkami (o których może później...)
ktoś wszak musi szczurkom pomóc ogarnąć sprawę milionów internautów i propozycji intratnych kontraktów dla nowej gwiazdy szklanego ekranu :)
ponownie biję brawo zespołowi Witek - de Latour (treść/grafika) oraz pani Środoń (zadania) za umiejętne połączenie humoru i ważnych, "życiowych" tematów (ot, choćby stereotypów i ciemnej strony popularności), odmalowanie wyrazistych, żywych bohaterów i zachętę do obserwowania, szukania własnych rozwiązań, myślenia
rodzice i nauczyciele młodych uczniów - naprawdę warto TAK pokazywać matematykę dzieciom!
młodszym ewentualnie możecie zasygnalizować jej istnienie wraz z królem Gomorykiem...
Wojciech Widłak (tekst), do spółki z Ewa Poklewską-Koziełło (ilustracje) i Anną Boboryk (łamigłówki) pod przykrywką nieco absurdalnej historii, pokazuje najmłodszym (rekomendacja 4+) matematyczne powtórzenia i zbiory w najbliższym otoczeniu, zachęca do prostych obliczeń (w zakresie 1-4) i... utrzymywania porządku w szafie ;)
król Gomoryk jest śmiesznym jegomościem, który zapewne zginąłby bez swojej nieco zbyt nerwowej małżonki
jego przygoda ze smokiem (którego, zdradzę Wam po cichu, wcale nie było...) wywołuje uśmiech dziecka, które zupełnie przy okazji i z zapałem wykonuje zadania wymagające uzupełniania szeregów, dopełniania do zbioru, wyszukiwania prawidłowości
jednym słowem, bardzo przyjemny wstęp do matematyki, choć praktycznie bez cyfr i liczb
oj, bez cyfr i liczb... czyli pierwszy temat projektu nie zaliczony!
poprawimy się wkrótce :)
(post poprawkowy - TU)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz