Strony

dynia

nie wydrążyliśmy dyni, nie mamy strasznych przebrań, a Janek w ogóle o Halloween nie słyszał...

a nie, poprawka, czytaliśmy kiedyś o misiu Blue i duchach w "Bajkach o misiach z czterech stron świata", więc jednak słyszał - ale nie przypominałam mu tego opowiadania ostatnio, więc na jutrzejszy dzień nie jest specjalnie przygotowany

jakoś wcale mnie to nie martwi - a na pewno nie bardziej, niż to, czy jest przygotowany na pojutrze

w każdym razie dzięki dzisiejszej akcji zamykania darów jesieni w słoiki jesteśmy choć trochę przygotowani na zimę :D

czyli dynia u nas dziś nie straszy! 

 

Przygody z książką III - W poszukiwaniu Grzmiącego Smoka

tak sobie - zamiast egzotycznego urlopu :P - czytałam tego lata:
czytałam
i razem z autorami odkrywałam, poznawałam, dziwiłam się, marzyłam...


za każdym razem sięgając po książkę o wyjazdach, dalekich stronach, innych kulturach, mam ambiwalentne uczucia
z jednej strony je uwielbiam - niesamowicie rozszerzają horyzonty, pozwalają poznać obce kraje, poczuć się przez chwilę jak w podróży
z drugiej - boleśnie uświadamiają, jak wielki jest świat i jak niektóre miejsca odległe - geograficznie, "czasowo", finansowo...
ale i tak (masochistycznie?) sięgam ciągle po nowe :)

powstaje jednak pytanie, czy tym (nieuleczalnym!) wirusem miłości do podróży, odkrywania nowych miejsc, poznawania innych ludzi i "światów" - zarówno w rzeczywistości, jak i choćby tylko na kartach książek (po to tylko by potem pół życia mamiły, kusiły), zarażać niewinne dziecię...


szczęśliwym (?) trafem zostałam właścicielką "W poszukiwaniu Grzmiącego Smoka", autorstwa małżeństwa Sophie i Romio Shrestha, i dylemat prysł - widać tak miało być!
Janek po prostu musiał już jako omc czterolatek zobaczyć po raz pierwszy Himalaje i poczuć zew dalekiej Azji :P
mogę się tylko cieszyć, ze dzięki tak pięknej historii w zgoła magicznej oprawie


"W poszukiwaniu Grzmiącego Smoka" - oddam jeden egzemplarz

"W poszukiwaniu Grzmiącego Smoka" to pięknie wydana książka o oryginalnej treści
od kiedy pierwszy raz zobaczyłam okładkę bardzo, bardzo chciałam, żeby do nas trafiła...
i w rezultacie dostałam dwie :)

chętnie odstąpię jedną z nich czytelnikowi tego bloga,
który w komentarzu poniżej krótko uzasadni, dlaczego powinna trafić właśnie do niego
i w dowolny sposób udostępni informację o rozdaniu



obserwujesz? / lubisz fanpage? / zaglądasz i/lub komentujesz? - nie? najlepiej szybko to zmień i zgłoś się :)


zapraszam do przeczytania wpisu o naszych wrażeniach z lektury
i próbowania szczęścia :)

na podpisane (tak, żeby umożliwić weryfikację spełnienia warunków i kontakt z autorem zwycięskiej odpowiedzi) zgłoszenia czekam do 15. listopada
do 3 dni po tym terminie pojawi się informacja do kogo trafi książka

 
dlaczego powinna zagościć właśnie na Twojej półce?


 KONKURS ZAKOŃCZONY


dziękuję za wszystkie zgłoszenia!
szkoda, że nie jestem Świętym Mikołajem i nie mogę spełnić każdej z próśb, bo wszystkie uzasadnienia są przekonujące...
w drodze dogłębnej analizy, stopniowej eliminacji i ostatecznego losowania decyzja zapadła:

Smoki zamieszkają u pani Karoliny - autorki odpowiedzi:
 "(...) Chciałabym, żeby egzemplarz "W poszukiwaniu Grzmiącego Smoka" trafił właśnie do nas, bo byłby jedną z pierwszych książek moich dzieci pokazujących, że świat nie kończy się na naszym podwórku, państwie czy nawet kontynencie. Ze daleko stąd są miejsca tak odmienne i fascynujące, że wydają się... baśnią."

i jej córek

pani Karolino - czekam na adres do wysyłki!

a wszystkich zapraszam do kolejnych odwiedzin na blogu i fb/mamajanka - na pewno jeszcze nie raz czymś się będę chciała podzielić :)

jesienna kolacyjka


pomysł i wykonanie: Janek N. :)





las - przystanek od szarości

czyż to nie piękne hasło?
"LAS - przystanek od szarości" przeczytałam pierwszy raz w zeszłym roku na... wiacie przystanku autobusowego w moim mieście :)
i od tamtej pory chodzi mi po głowie wpis na taki temat

rzeczone wiaty ubarwiają nam nieco miasto, posiadają walor edukacyjny i przypominają, że w codziennym zabieganiu warto sobie od czasu do czasu pozwolić na przerwę i spacer wśród drzew
wszak las mamy w granicach Grudziądza!

Janek - jako fan komunikacji miejskiej (i wszelakiej) - oczywiście też już się z naszą najbliższą oklejoną wiatą zapoznał
przyznam, że mimo braku cierpliwości do opisów poszczególnych gatunków, rozpoznawanie drzew po liściach i owocach udawało mu się całkiem nieźle


kolej na twórczość jesienną

tak - KOLEJ :)
pomysł babci Beatki - Janek mi wszystko potem opowiedział:

narysowałem pociąg jasną kredką i posmarowaliśmy klejem 
i posypaliśmy CAŁĄ kartkę solą
i zasy.. zsssy..  przechyliłem kartkę i poleciała sól do miseczki 
i już widać obrazek posolony!

i KOLEJne:

pożegnanie lata

za oknami pogoda szaro-jesienna, chłodno...
wczoraj ze schowka wyciągnęłam dla Janka grubszą czapkę -  tę z daszkiem schowałam, ale wiosną pewnie już będzie za mała :(

trochę nam to zajęło (głównie mi, bo Janek odliczał dni do 21 września z wielką skrupulatnością i od pierwszego dnia kalendarzowej jesieni wyczekuje zimy, która nadchodzi :P), ale w końcu przyszła pora pogodzić się z faktem, że kolejne lato za nami
dlatego (z żalem)
ze ściany w pokoju Janka zdjęliśmy dziś galerię obrazków z naszych sierpniowych wyjazdów


piękna była!

jesień mamy piękną tego roku


korzystając z kolejnego pięknego weekendu tej jesieni wybraliśmy się z J. na rowerową (może ostatnią  w tym sezonie?) wycieczkę do lasu i nad jezioro
na szczęście daleko nie mamy, bo kondycja taty Janka pozostawia wiele do życzenia, a przyznam, że i mi coraz trudniej wozi się te kilkanaście dodatkowych kilogramów z tyłu :P

zaklinacz deszczu

nie miejcie do nas pretensji jeśli weekend, wbrew prognozom, będzie deszczowy...
Janek tak bardzo chciał zrobić zaklinacz deszczu, że nie mogłam odmówić współpracy :)
(w końcu rośliny też trochę opadów przed zimą potrzebują!)


 /DIY: na długa kartonową rolkę nabijamy okrężnie kilkadziesiąt gwoździków, zabezpieczamy wylot (można elegancko - jak w książce - kawałkiem zamszu... albo jak my - starą skarpetką :P), wsypujemy ryż, zamykamy wlot, ew. ozdabiamy, wsłuchujemy się w szum ziarenek przesypujących się kaskadami i .. jak rzekomo kiedyś Indianie - oczekujemy opadów :)/

inspiracją była książeczka "Świat w obrazkach. Muzyka"
najbardziej podoba nam się część o instrumentach - oprócz opisów prawdziwych instrumentów można w niej znaleźć sporo przepisów na własnej roboty źródła hałasu - marakasy, mirlitony, grzechotki...

osobiście nie nie polecam grzechotki z balona z wsypanym do środka grochem - u nas niestety długo nie przetrwała, za to jej zniszczenie spowodowało mały kataklizm... wybieram ziarenka spod mebli do dziś :P
warto za to zrobić z dzieckiem mini-banjo z pudełka i gumek recepturek - konstrukcja zajmuje około pół minuty, a kolejny muzyk w orkiestrze ma zajęcie :)
bardzo dobrze sprawdziły się u nas również zaklejone rolki po papierze toaletowym wypełnione różnymi ziarenkami - trzymając tę z siemieniem w lewej, a z grochem w prawej ręce + dodatkowo gwizdek w ustach można doskonale imitować stukot kół  i gwizd pociągu, a to - wiadomo - najlepsza muzyka dla uszu J. :)


no, to już wiecie co robić, jak rzeczywiście będzie padać :P

jesienna panienka i "zobacz czy się mama przestraszy"

tak nas nauczyła babcia Beatka:


 

miechunka + patyczek + trawka (ewentualnie nitka)

i już jesienna panienka tańczy :)



kolejny pomysł babci B. - trochę bardziej kontrowersyjny,
ale równie klimatyczny i jesienny

"jak mama wróci wieczorem z pracy to sprawdź czy się przestraszy!"

dziękujemy :D 



Przygody z książką II - teczka-książeczka Janka O POCIĄGACH

zachęcona popularnością tego typu inicjatyw na blogach rodzicielskich postanowiłam zrobić z Jankiem lapbook,
czyli po naszemu "interaktywną" teczkę-książeczkę z zadaniami

żeby nie było za trudno, a Jankowi na pewno się spodobało, wybrałam temat, który króluje u nas w domu od dawna - POCIĄGI
i powstała:

pełna naszych zdjęć, wycinków z prasy (głównie "kolejowej" - polecam bezpłatny miesięcznik pokładowy PKP Intercity dla pasażerów - "W podróży" :D), tekstów wierszy i piosenek, gier, dopasowywanek i Jankowych obrazków

 wyszło chyba nieźle...

artystyczne wyżywanie

Janek sam znalazł sobie zajęcie plastyczne, przy którym potrafi się skupić nawet na kilkanaście minut
- "kołuje" kartki :P
hurtowo tworząc współśrodkowe tarcze
ale "mamo! to nie są tarcze!"
no tak, po prostu kołowe obrazy, z przewagą szarego...

okazało się, że niektóre można ewentualnie nieco ubarwić
po mojej podpowiedzi stworzył prawdopodobnie pierwszą na świecie (a przynajmniej w najbliższej okolicy) mandalę kolejową :P


rowerek biegowy STORM - Janek testuje

przez ostatnie 3 tygodnie mieliśmy z Jankiem okazję zapoznać się dokładnie z rowerem STORM
nadszedł czas podzielić się spostrzeżeniami i uwagami na jego temat


testowany przez nas sprzęt to metalowy rowerek biegowy z pompowanymi kołami
o długości 86 cm
wadze 3,9 kg
średnicy koła 12″ / szer. opony 5,5 cm
i siodełku regulowanym w zakresie 37,5 – 48,5 cm



przyjechał do nas w zgrabnej paczce - w częściach do samodzielnego zmontowania (pisałam o tym TU) - z załączoną instrukcją
dwa słowa na jej temat  -
niestety muszę zaznaczyć, że nie spełniła w 100% moich oczekiwań - co prawda schematyczne rysunki całkowicie wystarczyły do zmontowania pojazdu, nie znalazłam w niej jednak ani słowa na temat sposobu dobrania odpowiedniej dla dziecka wysokości siodełka i musiałam posiłkować się internetem (skorzystałam ze strony www, ale każdy potencjalny nowy właściciel będzie musiał radzić sobie sam...)
dodatkowo - mimo skromnej objętości - na zaledwie kilku stronach producent wiele razy podkreśla jak istotne jest zachowanie bezpieczeństwa jazdy (kask, ochraniacze), prawidłowy (najlepiej w profesjonalnym warsztacie) montaż i serwisowanie rowerka ostrzegając przed konsekwencjami niedopatrzeń użytkownika
ważne sprawy - zgoda! - ale po tych wszystkich ostrzeżeniach człowiek zaczyna wątpić, czy ten sprzęt jest rzeczywiście dla dziecka odpowiedni - może jednak zbyt niebezpieczny?! 

zdecydowałam się jednak synkowi pozwolić na nim jeździć :)


 * początkowo - zanim nauczył się nabierać większej prędkości Janek jeździł (chodził) bez kasku  - mniejsze maluchy, a mogą to być już nawet dwulatki, powinny jednak chyba od pierwszej jazdy przyzwyczajać się do ochronnego nakrycia głowy...


tak jak pisałam TUTAJ początki mogą być trudne - z naszych doświadczeń wynika, że niezależnie od marki rowerka jeśli dziecko nie jest przyzwyczajone do jazdy musi stopniowo się ze sprzętem oswoić

na plus dla rowerka STORM zaliczyć należy fakt, że J. wykazał chęć ćwiczenia i po kilku dniach niezgrabnego popychania zaczął sie na rowerku rozpędzać, a po trzech tygodniach umie już na nim chwilami rozwinąć znaczną prędkość :)



Janek testował rower z wielkim zapałem, jeżdżąc po różnych rodzajach nawierzchni, a ja uważnie obserwowałam jak sprzęt się sprawuje, dźwigałam ze sobą do przedszkola, z i do piwnicy, i robiłam notatki :P

oto co zauważyłam:


spacery po lesie - z książką w plecaku

podsumowując niejako nasze letnie i wczesnojesienne spacery w parku, lesie, na łące, w ogrodzie i będące ich owocem wpisy w ramach projektu Przyroda pod lupą, chciałabym oddać sprawiedliwość literaturze, która nas przez te wszystkie ścieżki prowadziła...
bo jak wiadomo
same spacery są, owszem, miłe, ale o wiele ciekawiej wędruje się jednocześnie poznając otaczającą przyrodę :)
dla starszych  pomocny będzie klucz do oznaczania roślin, atlasy przyrodnicze - "nasze" to tak naprawdę głównie książki babci Beatki, z których często korzystam

ale nawet najmłodsze maluchy mogą zacząć od lżejszej - dosłownie i w przenośni - literatury

poszukując odpowiedzi na jego pytania zaglądaliśmy więc z Jankiem do różnych książeczek
min.


a ostatnio także:

WOW! ale prezenty!

jak wspomniałam w poprzednim wpisie - ze spotkania z blogerkami w Bydgoszczy wróciłam bogatsza nie tylko o nowe znajomości, ale również pokaźną ilość upominków od sponsorów

dziękuję niniejszym wszystkim razem

fot. wegner-keiling.blogspot.com

i każdemu z osobna:

blogi piszą PRAWDZIWI ludzie - WOW!

a autorów blogów można poznać dzięki tak fantastycznym inicjatywom jak spotkanie organizowane przez Martynę i Paulinę, na które też zostaliśmy z Jankiem zaproszeni :)

Plakat by Daria z Hej Misiek

do Bydgoszczy wybrały się także autorki (a w kilku przypadkach dodatkowo bohaterowie) blogów:

Sisters 92Paulina Kwiatkowska i Recenzje Kiti || Czym zająć malucha || Wronek.pl || Yosoymorena || Dzień dobry Pani || Mamala || Pod napięciem || Świat według Lilii || Birginsen || Skrawki moich myśli || Szyszunie || Oczami Mamy || Mama mniej zapracowana || Porady-mamy || Tak nieidealni || (Nie)Polka || Świat wokół Tosi || Tomi Tobi || Efcia || Rodzinka z innego świata || Słoik pełen magii || Detynkowo ||  Nianioborntobewild || Oholala ||

czyli


dopisała pogoda i dobre humory, było gwarno, wesoło i smacznie - po prostu przyjemna, relaksująca sobota w ciekawym towarzystwie :)

Janek biega na rowerze!

udało się!

wystarczyły dwa tygodnie regularnego kontaktu ze sprzętem, delikatnego zachęcania i drobnych podpowiedzi (w rodzaju - posadź pupkę i szybko, jak najszybciej przebieraj nogami! dalej, tuptaj! rozpęd i zjazd!) i J. przekonał się do rowerka biegowego
po okresie dreptania i prowadzenia - prawie bez siadania na siodełku - jesteśmy już na etapie ćwiczenia rozpędu i gonienia rowerzysty przez mamę :)

i znowu babcia miała rację
podobnie jak w przypadku rowerka z czterema kołami, na którym dziś - po czterech miesiącach od niepewnych początków Janek śmiga bez trudności (teraz ćwiczymy głównie hamowanie :P) - nie każdy tak po prostu wsiada i jedzie...
dziecku potrzeba czasu i cierpliwości na oswojenie się z nową "zabawką" i wykształcenie odpowiednich umiejętności
a w przypadku roweru jest ich przecież całkiem sporo - min. utrzymywanie równowagi, koordynacja oko-ręka, kontrola nad wieloma mięśniami, by odpowiednio trzymać kierownicę, przebierać nogami (a jeszcze mama każe równo stawiać stopy!) etc.

fakt, że Janek w tej chwili sprawnie jeździ na swoich pojazdach uznajemy więc za wielki sukces!

a najważniejsze, że on ma przy tym z jazdy sporo radości :)



a jak sprawdził się u nas sam rowerek (taki) napiszę na początku przyszłego tygodnia

Przygody z książką I - Jadę tramwajem i Poznań poznaję

oto nowy projekt blogowy do którego dołączyłam:


http://dzikajablon.wordpress.com/2014/09/09/przygody-z-ksiazka-nowy-projekt-blogowy/

jako że lato dopiero co się skończyło powspominam w tym wpisie naszą letnią, podróżniczą przygodę z książką

książki towarzyszą nam wszędzie
mimo, że od kiedy podróżujemy z Jankiem mój plecak stał się dużo cięższy (a dostęp do internetu, e-booki, GPS - powszechniejsze), nadal nie może w nim zabraknąć zarówno tradycyjnego, papierowego przewodnika i mapy, jak i lektury do poduszki
także dla niego :)

w zeszłym roku, gdy wybieraliśmy się do Poznania pojechała z nami taka książeczka:


czyli książka jest, a przygoda?