Strony

historia sztuki dla dzieci wg Michaela Birda

jak powiedział ktoś mądrzejszy: "sztuka daje nam dostęp do sposobu, w jaki ludzie w rożnych momentach historii poznawali świat" - pozwala tym samym  prześledzić drogę rozwoju ludzkości, zbliżyć się o krok do zrozumienia sposobu postrzegania przedstawicieli różnych czasów i kultur
historia sztuki to jeden z filarów kanonu ogólnego wykształcenia
Michael Bird - brytyjski wykładowca, eseista, popularyzator i historyk sztuki postanowił szerzyć jej znajomość już wśród najmłodszych, tworząc dla nich (choć, drodzy rodzice, nie tylko!) bogaty przegląd dzieł od zarania dziejów po czasy współczesne
kilkadziesiąt opowiadań, utrzymanych w stylistyce notatek stworzonych podczas podglądania artystów przy pracy, utworzyło zbiór pt.
"Gwiaździsta noc Vincenta i inne opowieści. Historia sztuki dla dzieci"


ponad 60 zdjęć i reprodukcji najróżnorodniejszych dzieł sztuki - rzeźb, obrazów, plakatów, instalacji artystycznych, które znajdziemy wewnątrz, pozwala odkryć mnogość środków wyrazu, technik i nurtów malarskich
w świadomości starszego odbiorcy porządkuje te znane i otwiera oczy na pomijane wytwory przedstawicieli różnych kultur, młodszym pokazuje szeroką paletę twórczych możliwości 





68 kilkustronicowych rozdziałów towarzyszącym grafikom, uporządkowano chronologicznie i pogrupowano w osiem działów:
Od jaskini do cywilizacji (p.n.e.), Święte miejsca (okres średniowiecza), Wielkie ambicje (XV-XVI w.), Prawdziwe historie (XVI–XVII w.), Rewolucja! (początek XIX w.), Zobaczyć to samo inaczej (czasy wielkich impresjonistów), Wojna i pokój (I i II wojna światowa), W tyglu sztuki (sztuka współczesna)
wszystkie opatrzono krótkim wstępem, ułatwiającym wizualizację ówczesnych realiów

magię sztuki pokazują między innymi oparte na faktach, ale ubarwione na potrzeby płynnej, wciągającej narracji historie starożytnych skrybów, budowniczych Angkor Wat, brazowników z Ife, Azteków, klasyków renesansu (da Vinci, Anioł, Rafael, Tycjan), portrecistów i obserwatorów codzienności (Breughel, Caravaggio, Rembrandt, Velasquez), wrażliwych impresjonistów (Monet, Seurat, Cezanne), "poszukiwaczy nowych dróg" z początków XX w. (Chagall, Duchamp, Picasso) i twórców współczesnych (jak Pollock, Matisse, Ai Weiwei) - by wspomnieć tylko tych najbardziej znanych

każda z opowieści dotyczy jednego dzieła wybranego autora
już sama decyzja jest subiektywnym wyborem Birda, a fabularyzowana historia, którą nam przedstawia niejednokrotnie nasuwa pewne interpretacje, jak jednak sam zaznacza we wstępie:
"Z mojej książki dowiesz się wiele na temat sztuki - poznasz nazwiska, daty i wydarzenia historyczne - lecz, co nieuniknione, na tym obrazie pozostaną białe plamy. I to ty sam będziesz musiał je zapełnić, wyobrazić sobie wszystko, czego nie wiemy." 



uzupełnienie treści stanowią:
mapa świata z zaznaczeniem opisywanych miejsc, grafiki z dodatkowymi informacjami, lista wydarzeń z historii sztuki i świata, słowniczek pojęć, spis dzieł sztuki /tytuł, data powstania, technika, autor, obecna lokalizacja/ oraz źródeł reprodukcji

między innymi dzięki tym odnośnikom, całość - choć w dużej mierze oparta o fantazje autora - może stanowić punkt wyjścia do pogłębionych studiów w temacie historii sztuki
nawet najbardziej powierzchowna lektura da jednak z pewnością, nie tylko dzieciom, kształcący i inspirujący obraz ludzkiej kreatywności
warto za jej pośrednictwem uzmysłowić wielość dróg oglądu i opisu otoczenia czy wyrażania przemyśleń i emocji na przestrzeni wieków, w różnych zakątkach kuli ziemskiej

"Gwiaździsta noc..." zwraca uwagę na fakt, jak uniwersalnym medium, docierającym, mimo zmieniających się mód i gustów, ponad czasem i przestrzenią, do głębokich warstw świadomości jest sztuka, będąca wyrazem ogólnoludzkich potrzeb, obserwacji i marzeń  
przede wszystkim jednak po prostu opowiada historie poruszające wyobraźnię
z pewnością warto je przekazywać dzieciom, chociażby po to, by patrzyły na świat jako nieskończone źródło inspiracji i korzystając z najlepszych wzorców nie obawiały się niekonwencjonalnego wyrażania siebie*


polska wersję książki wydała Nasza Księgarnia - dziękuję za udostępniony egzemplarz recenzencki


* w matczyno-edukacyjnej części blogosfery w ostatnim czasie podpowiedzi temacie "jak pokazywać dziecku sztukę" znajduję także w ramach projektu "Bliżej sztuki" - myślę, że warto skorzystać z okazji i zajrzeć nie tylko do książki, ale i na strony jego uczestników!

recykling i przedświąteczna matematyka

druga połowa grudnia
nie jesteśmy oryginalni - wieczorami powstają kartki, stroiki, ozdóbki choinkowe...
jak co roku u nas - między innymi ze "śmieci", przy okazji zabawy i odrobiny nauki - między innymi matematyki

podsumowanie ww. w nawiązaniu do międzyblogowego projektu "Matemaryka na święta" =

NOTKA III - recyklingowa

życzymy miłej lektury
i Wesołych Świąt ;)



a) nakrętki

J. zgłosił pomysł zrobienia "bombek" z plastikowych "jajek" po niespodziankach
niestety próby nawleczenia ich na cokolwiek chwilowo zakończyły się niepowodzeniem
w ramach rekompensaty zaproponowałam nawlekanie czego innego plastikowego - nakrętek (przedziurawionych zgrabnie przy pomocy gwoździa i młotka) i rurek - na nitkę
jeśli 1 nakrętka + 1 rurka mają łącznie długość 6 cm, ile ich potrzeba na łańcuch długości, odpowiadającej Twojemu wzrostowi? - oblicz
jaką długość będzie miała ozdoba, jeśli jej wykonywanie znudzi się po 6 powtórzeniach - zmierz 
[tak, możesz na tym skończyć ;)]


ale poukładamy sobie jeszcze trochę, skoro już ten worek z plastikami wyciągnęliśmy?
sprawdźmy ile jest fioletowych
nie licz po kolei! ułóż prostokąt - taki w kształcie prezentu - i pomnożymy
zobacz - w każdej ćwiartce 2x3... tak, cztery szóstki! 
a jak ułożę przestrzenną paczkę - zobacz - wiesz jak to się wtedy liczy? długość razy szerokość widocznego prostokąta razy liczba warstw
jasne, inne kolory też możemy policzyć :)


b) kartonowe wypraski z gier 

co robimy tym razem?
lampiony! znów? no tak, przecież są super!


i może jeszcze geometryczne wzory na kartki pocztowe z tych mniejszych


a matematyka?
no przecież jest!
(oblicz pola powierzchni, policz "okienka",  co wyszło ze sklejenia 4 ścianek? a jak tak skośnie postawimy? gdzie jeszcze można dokleić drugą gwiazdkę, żeby było symetrycznie? 
mnożenie, mierzenie, porównywanie, nazywanie figur płaskich i brył, rzut prostokątny, wyszukiwanie środka/osi symetrii...) 

c) butelki i makaron

od kilku dni furorę robią u nas farbki witrażowe
padł pomysł, żeby użyć ich do zmiany szklanej butelki (albo dwóch) w wazoniki
prace trwają i jeszcze nie wiadomo jak bardzo efekt będzie matematyczny, ale wspominam, ze względu na recykling w temacie
dla zachowania pozorów spójności wpisu powiedzmy, że spora część naszej butelki to walec ;)
a jaka bryła kryje się tu, pod makaronem?

(choinka - autor nieznany, Janek wybrał i kupił na szkolnym kiermaszu) 


od patrzenia na te zdjęcia robione byle czym i po ciemku aż bolą oczy, więc kończymy
więcej przedświątecznej matematyki - TUTAJ


Pratchett w pigułce

w tym roku Mikołaj przyniósł coś i dla mnie!

ot, drobiazg, książeczkę bardziej niż książkę, ale za to sporej wagi (sentymentalnej) 
cenny, przez wzgląd na osobę autora oraz niesamowity potencjał inspiracyjny, zbiorek myśli wyrwanych z kontekstu, czyli
Terrego Pratchetta "Poważnie zabawne, nieskończenie cytowalne"


autora nie trzeba chyba przedstawiać?
a jeśli nawet się na wstępie powinno - nie wiem, czy potrafię
suche "popularny brytyjski prozaik, znany przede wszystkim dzięki cyklowi o świecie Dysku" nic nie powie tym, którzy nie znają (i nie podziwiają)
"urodzony w 1948, zmarł w 2015,  autor ponad pięćdziesięciu książek nurtu fantasy i science fiction" nie wyjaśni fenomenu setek tysięcy (lekko licząc) fanów, którzy zaczytują się w owych publikacjach odnajdując w nich niewiarygodnie trafną satyrę na rzeczywistość i - niezależnie od tematu - rozkoszując się poczuciem humoru, kunsztem słownych zabaw i niesamowitej trafności komentarzami na temat ludzkiej natury, religii, polityki...
może cytat:
"Są takie chwile, kiedy błędne słowo jest właściwym słowem,
są takie, kiedy słowami można manipulować, a wtedy to cisza krzyczy. 
Opieka nad nimi, karmienie i nawet hodowla, to część fachu, w którym jestem czeladnikiem"
oraz informacja iż "utrzymywał, że największą jego zasługą dla literatury było powstrzymywanie się od jej pisania" powiedzą o nim nieco więcej :)

Pratchetta cytować można w każdym możliwym kontekście
mimo że jego książki to nie poważne traktaty filozoficzne (a nawet w wielu bibliotekach znaleźć je można jedynie w dziale z literaturą młodzieżową), niejednokrotnie pod przykrywką lektury łatwej, lekkiej i przyjemnej znajdujemy myśl, która zmienia dotychczasowy sposób patrzenia na świat i ludzi, albo przynajmniej sprawia, że chcemy się im bliżej przyjrzeć

jasne, omawiany tu wybór "mądrości" nie jest lekturą dla każdego (choćby dlatego, że "Opowieści o światach wyobraźni zwykle irytują osoby jej pozbawione" ;) ), ale czyż na przykład stwierdzenie:
  "Dobroć jest w tym, co robimy, a nie tym, do czego się modlimy" 
nie jest prawdą absolutnie uniwersalną?
a, powiedzmy:
"Znajdź szpilkę i podnieś ją, a przez cały dzień będziesz miał szpilkę",
ponadczasowo zabawną?

w obliczu wciąż zaskakujących absurdów życia warto mieć w zanadrzu cytat taki jak:
  "Prawdziwa głupota zawsze pokona sztuczną inteligencję", 
a stając przed kolejnym wyzwaniem, zawsze dobrze powtórzyć sobie:
  "Najgorsze, co możesz zrobić, to nic"

wybór tekstów jest oczywiście subiektywny (i sama Dysk "przesiałabym" w wielu przypadkach inaczej), ale sam pomysł na tomik - rewelacyjny
na poprawę nastroju, usprawiedliwienie dla ludzkości, dodanie uśmiechu szaremu wieczorowi, jako punkt wyjścia dla dryfujących myśli - polecam: Terry w pigułce :)

róbótki ręczne i przedświąteczna matematyka

w cyklu "matematyka na święta"
zdradzam, jakie niespodzianki hand made doręczył Mikołaj z okazji swoich imienin :)

przed Państwem

NOTKA II - robótkowa


robienie na drutach, jak wiadomo*, to czysta matematyka - ciągłe liczenie oczek...

w tym roku przed świętami do policzenia był stosunkowo łatwy (ale uroczy!) wzór - sowa
uwaga dyktuję:
2-- 8 --2
12
2\\2 4 2//2
12 x +/-12
2\\2 --4-- 2//2
12 x +/-6
2\\2 4 2//2
2 --8-- 2
 1 --10-- 1 

zapis uproszczony, od dołu do góry, gdzie liczby oznaczają liczbę oczek prawych (po lewej lewych, jak schodzą z drutu), \\ oraz // - przełożenie ala warkocz, a -- odgranicza oczka tła

(na schemacie byłoby pewnie przejrzyściej - namówię Janka żeby narysował i uzupełnimy!)
edit - tadam! (plus przypis ****)



oczywiście można wszystko wykonać także w innej skali (tak, domyśliliście się, dzielimy oczka na 2, mnożymy przez 1,5, gdzieniegdzie dodajemy lub odejmujemy!)


chcąc "wpisać" wzór w większą całość, liczymy "jeszcze bardziej"
otóż:
by dopasować posiadaną włóczkę i narzędzie (rozmiar szydełka, grubość drutu) do oczekiwanego wymiaru dzieła końcowego, najlepiej nabrać określoną liczbę oczek (powiedzmy 20), przerobić wybranym ściegiem kilkanaście rzędów i zmierzyć otrzymany prostokąt
wyniki w prosty sposób ekstrapolujemy do wymaganej wielkości robótki
(na przykład: jeśli 20 oczek to 11 cm, ile trzeba nabrać na przód sweterka szerokości 50 cm? - żadna filozofia, proste dzielenie...)
cóż,
"szaleni" matematycy, którzy w poważaniu mają wykonywanie podobnych próbek, są skazani na błędy ;)
czasem nie ma jednak tego złego... nie trzymając się ściśle określonych ram, mamy pewność, że wyjdzie coś absolutnie niepowtarzalnego
powiedzmy:

1) mitenki z sową niecentralną
start od 40 oczek, ściągacz 2/2 +/- 12 rzędów, + 2 oczka z każdej strony, ryż 1/1 +/-6 rzędów, sowa start +/- 10 oczek od brzegu, sowa stop + /- 6 rzędów ryż**

zastępując +/- rzetelnym obliczeniem, otrzymujemy eleganckie rękawiczki bez palców z sową wypadającą na środku śródręcza, ale kto by tak skrupulatnie liczył...
takie lekko niesymetryczne też są fajne ;)

2) sztukowana opaska na głowę
start od hmmm... pewnej liczby oczek...***
ryż - 3 sowy - ryż
robimy, kończymy - oops - za wąska! (czyli prostokąt stanowiący boczną powierzchnię walca opasuje przekrój kuli o zbyt małej średnicy ;P)
dorabiamy oddzielnie "prostokąt" wzorem ściągaczowym, łączymy (tak! uda się opasać kulę odpowiedniej wielkości!)  
licząc na to, że sumaryczna liczba oczek będzie podzielna przez 5 (ew. odpowiednio wcześnie wszystko planując, ha, ha, ha ;) ) obrabiamy całość szydełkowymi muszelkami (tj. 5 słupków z oczka 1 w 3, zakończyć w piątym - powtórzyć x razy, gdzie x=całkowita liczba oczek / 5)

podziwiamy efekt - w zależności od usposobienia - optymista: super! piękna opaska!, pesymista: dobrze, że się jakoś udało skończyć...

3) prosty komin "z błędęm"
- opcja 1: start od 90-100 oczek (błąd! za dużo!) - ściągacz przewlekany 1/1 10 rzędów
odkrywamy błąd (za szeroki wychodzi!) - zakończyć 10-20 oczek (będziemy się tym fragmentem martwić na koniec) - zostaje 80 oczek 
- opcja 2 - bez błędu - obejmuje start od 80 oczek, ale...

dzięki pomyłce wyszła trochę dziwnie wyglądająca, ale dość praktyczna zakładka, którą dało się wszyć jako rozszerzenie u dołu
całkiem dobrze układa się na ramionach ;)   

3) komin Möbiusa (też "z błędem", ale na szydełku)
"schemat" poglądowy:
łańcuszek oczek "na oko" - tak aby omotać szyję 3 razy // podwójny słupek - 2 oczka łańcuszka - podwójny słupek (rząd pustych kwadratów) // podwójne słupki w każdy słupek i oczko łańcuszka (rząd pełnego prostokąta) 
powtarzamy dowolną liczbę razy, w wybranej kolejności

jeśli nie chcemy szydełkować prostokąta, co chwilę obracając robótkę, drugi rząd przerabiamy nad pierwszym słupkiem ciągle w tym samym kierunku
uwaga!
jeśli po pierwszym okrążeniu (na przykład przez gapiostwo...) obrócimy robótkę o 180 stopni i przerobimy drugi rząd "na spodzie" pierwszego, szybko przekonamy się, że całość to nie tylko jeden ciąg, ale i jedna płaszczyzna :)
co teraz? pruć taki skręcony szalik? ależ skąd!


hmmm, i tak chwalić (i dzielić) się "obliczeniami" z błędem?
tym razem liczy się unikalny wynik: suma czasu i serca!
niech się dobrze noszą :*


liczenie oczek proponujemy w ramach akcji:



* ojej, nic o tym nie wiadomo? nie pisałam tu dotąd, że "sztrykuję"? a zatem najwyższy czas na coming out :P
co do Janka - oczywiście nie "dzieje", ale dzielnie liczy oczka, motywuje w chwilach zwątpienia ("pięknie szyjesz, mamausiu!") i ochoczo służy za manekin/modela
jako pomocnik jest nieoceniony!
tworzy też własne projekty i stawia wymagania - stąd prócz w/w niedawno powstała także np. poduszeczko-kieszonka dla Mimiego, tj. "torebka" ze złożonego wpół prostokąta zszytego po bokach, z paskiem z łańcuszka długości odpowiedniej do zawieszenia właścicielowi na szyję - można w niej nosić małego misia, ułożyć do snu jak w śpiworku, albo - po schowaniu paska do kieszonki - podłożyć pod główkę jako podusię

** mówiłam, że matematyka - łatwiej narysować niż napisać słowami!

*** "oczka na oko" - niby nie polecam, ale regularnie praktykuję ;)

edit
**** hmm, może jednak nie do końca przejrzyściej, ale za to jak odkrywczo! Jane od razu wyczuł potencjał tej zabawy "w kodowanie"
nie tylko doskonale odwzorował symultanicznie podglądając co robię (i dyktuję), ale tak się zapalił, że zrobił mi zadanie-odkodowywanie, czyli narysował "wyzwanie" typu "a jak TO będzie wyglądać"
zapytawszy wcześniej, czy istnieją tylko prawe i lewe "0" i "1" i postanowiwszy dać szansę narzutom ;)
poniżej efekt: ręczniczek-kołderka dla misiaczka na specjalne zamówienie :)
("ładne, ale myślałem, że większe narysowałem...")


a dużo więcej matematycznych inspiracji oczywiście TU

iKNOW Junior - całkiem nowa gra quizowa

przede mną ładne, białe pudełko z subtelnym wzorem z setek piktogramów
"Mnóstwo zabawy, mnóstwo nauki!" - krzyczy okładkowe hasło
"Rozwija umiejętność ścisłego myślenia", "Daje dorosłym możliwość wspólnej zabawy z dziećmi." 
cóż to za gra?

iKNOW Junior

gra edukacyjna inna niż wszystkie?
sprawdźmy!


otwieramy razem z Jankiem (lat 7, czyli dokładnie w środku sugerowanego przez wydawcę przedziału wiekowego 5-9)
jest efekt wow!
okazuje się, że wystarczy 3-4-krotnie w stosunku do standardowych powiększyć pionki i z rozmachem rozmieścić 13 sporych pól na dużej planszy, żeby skutecznie zachęcić do gry :)

poza robiącą na dzieciach doskonałe wrażenie planszą i pionkami, którymi aż chce się grać, w pudełku znajdziemy idealnie dopasowane przegródki na karty i akcesoria - może to drobiazg, ale nawet ołówek ma swoje miejsce
karty dodatkowo zaopatrzono w kartonowe "koperty", dzięki którym nie będą się rozsypywać i mają szansę mniej niszczyć
instrukcja została wydana w formie przejrzystego "przewodnika" - kilkustronicowego zeszytu, na dobrym, kredowym papierze
słowem - estetyka i pełen profesjonalizm


zasady gry nie odbiegają daleko od standardu wyznaczonego przez "tradycyjne" gry quizowe - wiadomo, będą pytania, na które trzeba udzielić odpowiedzi...
wydawca szczególnie podkreśla jednak rolę animatora zabawy oraz współpracy miedzy graczami
sposób punktowania premiuje podejmowanie prób odpowiedzi, a nie tylko posiadaną już na starcie wiedzę
jasne, że wygra ten, kto samodzielnie rozwiąże wszystkie zadania (otrzymuje 3 punkty-"kroki" do mety za każde), ale również współpracując przesuwamy się na planszy (o 2 pola każdy z graczy wspólnie odpowiadających), 1 pkt. jest warta odpowiedź udzielona po otrzymaniu podpowiedzi

niezbędna jest jedna osoba prowadząca rozgrywkę, nazywana tu animatorem
odczytuje ona wskazówki i rozwiązania umieszczone na odwrocie każdej z kart, wyznacza "pomocników", interpretuje odpowiedzi
jak czytamy w opisie, rola ta "rozwija zdolności pedagogiczne, gdyż polega na wspieraniu graczy dobrym słowem (...) i pomaganiu dzieciom w odkrywaniu ich talentów i mocnych stron"
w roli animatora występuje dorosły opiekun albo starsze rodzeństwo
instrukcja nie przewiduje minimalnej i maksymalnej liczby graczy, ale w związku z powyższym powinny być to co najmniej trzy osoby (prowadzący + dwaj gracze), pionków jest natomiast w sumie 5...

warto zwrócić uwagę na urozmaicenie pytań
do dyspozycji mamy bardzo duży zasób kart, podzielonych na dwa rodzaje - "z zadaniami" lub "obrazkowe"


gracz losuje polecenie określonego typu w zależności od oznaczenia na polu na planszy, na którym aktualnie znajduje się jego pionek
dzięki temu prócz standardowo spotykanych w grach quizowych pytań zamkniętych oraz -zdecydowanie rzadszych, a tu, trzeba przyznać, pojawiających się z dużą częstotliwością - otwartych, dzieci otrzymują także polecenia do wykonania w praktyce
mają na przykład za zadanie coś narysować, przyjąć określoną pozycję, opowiedzieć, wykonać proste działanie matematyczne


jak w przypadku większości quizów oczywiście istnieje obawa, że po kilku partiach dzieci nauczą się odpowiedzi na pamieć...
jasne! ale w końcu przecież chodzi o to, żeby się czegoś nauczyły :)
dzięki dużej liczbie kart (około 400) i niewielkiej ilości pól na planszy, a przez to krótkiej pojedynczej rozgrywce, z pewnością możemy liczyć na kilkadziesiąt niepowtarzalnych partii
później, cóż - przekazujemy grę młodszym kolegom, ciesząc się z poszerzonych w międzyczasie horyzontów i umiejętności społecznych

aby do końca nie było tak "słodko", odrobina "marudzenia":
osobiście nie widzę w zabawie specjalnej innowacyjności i rewolucyjnego podejścia
super, że zwrócono uwagę nie tylko na aspekt edukacyjny, ale również "wychowawczy", ale to nadal po prostu quiz...
no dobrze - całkiem niezły, więc na pewno nie raz zagości na spotkaniach ze starszymi przedszkolakami i najmłodszymi uczniami, ale żeby zaraz namawiać do kupowania?
na pudełku i tak przeczytacie, że "grę poleca Mensa Polska", więc ja chyba już nie muszę ;)


jak zwykle zachęcam do próbowania swoich sił i ćwiczeń umysłu "sposobem planszówkowym" w ramach projektu
za IKnow Junior dziękujemy wydawnictwu Tactic

DIY Żyj pięknie!

jaki jest najpewniejszy znak, że nadchodzi zima? mamajanka sięga po swoje "przydasie" i bierze się do "rękoczynów" ;)

w zeszłym roku, mniej więcej o tej porze do działania pod hasłem "zrób to sam" motywowała "WIELKA KSIĘGA INSPIRACJI", tym razem nowe pomysły podpowiada świeżutki egzemplarz, wydanej z porównywalnym rozmachem księgi pod tytułem:

"DIY. Żyj pięknie!"

już na pierwszy rzut oka piękny...


wewnątrz także jest ładnie - czyściutko, przejrzyście i kolorowo, a proponowane zabawy, przepisy i podpowiedzi bardzo łatwo dają się wprowadzić w życie

kilka od razu wypróbowaliśmy!

skrobia nadal rządzi ;) <patrz TU>
zróbmy sobie takie jajka, mamo! chciałbym takie z moimi figurkami!
chipsy z buraka + dynia (u nas piżmowa) = smakowe odkrycie tej jesieni! pyszności...

kolejne - jak smakowity, ciasteczkowy kalendarz adwentowy, który zachwycił Janka - będą musiały poczekać, ale pobudziły wyobraźnię i chęć tworzenia i zapadły głęboko w pamięć


70 pomysłów na smaczne przekąski, drobne upominki, naturalne kosmetyki, zabawy z dziećmi i niewielkie przeróbki dodające przedmiotom nowego charakteru, zebrano w kilku tematycznych grupach
znajdziemy tu zatem takie działy jak:

Drobne podarunki dla każdego  // Domowe zacisze // Dzieciaki //
Impreza // Moda i przeróbki // Uroda // Wyjątkowe okazje i święta

każda propozycja opatrzona jest "artystycznym" nagłówkiem, krótkim zachęcającym wstępem, jasną listą potrzebnych materiałów, przejrzystym opisem wykonania "krok po kroku" oraz kilkoma fotografiami


nie owijając w bawełnę, to książka nie zupełnie w moim stylu:
duża, w grubej oprawie, wydana na doskonałej jakości papierze, pełna wielkoformatowych fotografii, nagłówków zajmujących pół strony i chwytliwych haseł jak z reklamy
gdzie setki schematów, szczegółowe instrukcje i skomplikowane projekty!? na pewno nie tu...
czyli, jak dla mnie. za mało "treściwej treści"

nie zmienia to jednak faktu, że pod względem estetycznym to istne cacuszko
wydaje się idealna na przykład na prezent dla:
- estetki, znajdującej przyjemność w obcowaniu z ładnymi przedmiotami, doceniającej oryginalną typografię i jakość fotografii,
- utalentowanej rękodzielniczki, która tworzy przepiękne rzeczy na pierwszym miejscu stawiając urodę, nie użyteczność
- miłośniczki stylu "eko", szukającej podpowiedzi w dziedzinie tworzenia naturalnych kosmetyków
i zapewne wielu innych osób, którym bliska jest idea upcyklingu, slow food oraz rękodzieła


na końcu znajdują się stricte praktyczne podpowiedzi, jak umiejętnie "sprzedać" (i/lub sprzedać) swoje umiejętności online
opierając się na skądinąd słusznym (choć wiele mówiącym o obecnej kulturze konsumpcyjnej i dla mnie w zasadzie przykrym) wniosku, że "kupuje się oczami"
w dobie powszechnego dostępu do dobrych aparatów i internetu, stawiając na dobre zdjęcia, pasję można (i warto?) podobno stosunkowo łatwo przekuć w biznes...



idealnie, jeśli uda się jednocześnie podążać za hasłem:

"Daj się ponieść wyobraźni, twórz, odpoczywaj i czerp radość z małych rzeczy."


rękodzieło to wszak raj dla fantazji i ciągły rozwój, a inspiracji warto szukać gdzie się da :)


nieustającej przyjemności z poszukiwania piękna w DIY życzymy tym razem wraz z wydawnictwem Egmont i panią Marysią Szymańską z DaWanda.pl

pierniczki i przedświąteczna matematyka

od ponad tygodnia na zaprzyjaźnionym blogu Bajdocja trwa akcja pod hasłem "Matematyka na święta"
autorka wpadła na doskonały pomysł, by przedświąteczny czas urozmaicić sobie zabawami liczbowymi i geometrycznymi (i nie tylko), a dzięki zaproszeniu do projektu innych blogerek, wymieniać się okołomatematycznymi inspiracjami

co prawda - jak to zwykle u nas przed świętami* - czasu i nowatorskich pomysłów nie tak znów wiele
(powiedzmy, że zasoby kreatywności zużywamy na myślenie o prezentach, a wolne chwile na ich przygotowywanie ;)),
ale matematyki przecież wokół nie brakuje - wystarczy zanotować

zatem zaczynamy!

NOTKA I - pierniczkowa


że przepisy kulinarne to czysta matematyka - wiadomo**
przed Bożym Narodzeniem bierzemy na warsztat taki:

450 g mąki (w tym roku kukurydzianej i ryżowej)
60 g masła
1 jajko
80 g miodu
2 łyżeczki przyprawy do pierników
2 łyżeczki cukru waniliowego
2 łyżeczki kakao
1 łyżeczka sody oczyszczonej
szczypta soli

i liczymy:
ile przygotować szklanek mąki, skoro jedna to ok. 200g
Jan - bez trudu: dwa i trochę
ile masła, jeśli kostka ma 250? (i jak to odmierzyć?)
Jan - z trudnością, z marsem na twarzy i z małą pomocą: na pół i jeszcze raz na pół
jak się nazywa taką część?
Jan - bez zastanowienia: ćwiartka!
ile miodu, jeśli jedna łyżka to około 20 g?
Jan: to proste! 4 :)
odliczamy łyżeczki przypraw, kakao, sody
ile w sumie dodaliśmy gramów, jeśli łyżeczka to około 5?
Jan: jasne, że 35!

podgrzewamy (miód+masło), dosypujemy sypkie, mieszamy
wyszło nie za wiele...

a gdyby tak zrobić podwójną porcję?
Jan: wszystko razy 2!
albo półtorej?
Jan: to już nie wiem... (musisz dodać jeszcze połowę) Ahaaa! to policzę na kalkulatorze!

ciasto się studzi
(ambitni mają co najmniej dobę na dodatkowe obliczenia, u nas to zwykle godzinka ;))

przygotowujemy foremki 
mamy metalowe i plastiki, w różnych kształtach i wielkościach - super sprawa do "działań" na zbiorach 
dzielimy według cech i szukamy części wspólnych
Jan: zobacz, poukładałem w takie wielości

decydujemy się na gwiazdki, kółka, księżyce i choinki
i zaczynamy ćwiczenia z geometrii płaszczyzny pod hasłem: "zmieści się, czy nie?"
Jan: tu będzie kółko, bo jest taki zakulony kawałek... i księżyc się zmieści przytulony!
oszacuj - ile takich małych gwiazdek wykroimy z tego kawałka, jeśli na tym zmieściły się trzy?
o ile się pomyliłeś? a mama?
kto lepiej przewidział = czyja różnica większa?

pieczemy - 180 st., 10 min.
studzimy
znów liczymy
Jan: poukładam i przeliczę ile jakich wyszło!
(czyli znów zbiory + prosta arytmetyka)
tu serca***, tu gwiazdki, 11 pojedynczych...

(po fakcie pomyślałam, ze ciekawie byłoby je zważyć i porównać z sumą składników wyjściowych, zasada zachowania masy pozwoliłaby na obliczenie, ile ciasta wdeptaliśmy przy okazji w podłogę ;)
następnym razem!)

zdobimy
(tj. teoretycznie rozwiązujemy zadania z treścią, np.
"jeśli jest 6 serduszek i na każde chcemy dać damy po 4 perełki, to ile trzeba ich przygotować?"
"mam 100 kawałeczków cukrowej posypki - jeśli rozsypię równo na 5 pierników, to po ile będzie na każdym?" itp.)
w praktyce tak tylko sobie ćwiczymy, a na pierniki lejemy lukier i czekoladę i sypiemy cukrem ile wlezie...

smakujemy... mmm...
według moich obliczeń, do świąt przetrwa maksymalnie 50% :)


liczę, że to nie ostatnie nasze działania przedświąteczno-matematyczne,
ale zanim to nastąpi, wszystkim, którym powyższy piernikowy wpis zaostrzył matematyczne apetyty polecam zerknąć do Buby, na wydłużającą się listę co najmniej równie ciekawych linków



*w zeszłym roku udał się jeden matematyczno-geometryczny wpis przedświateczny >> KLIK
**o matematyce w naszej kuchni opowiadałam już kiedyś latem  >> KLIK 
*** brawo dla bystrych i uważnych czytelników, którzy zauważyli, że nie wybraliśmy sercokształtnych foremek! liczyliśmy i zdobili także pierniczki od cioci i wujka - dziękujemy! :)


trudno powiedzieć... Sylaboratorium czy 45 puknięć w głowę?

"Przez całe życie, odkąd skończyłem dziewięć lat, cieszyły mnie słowa...
Słowa zmieniają nas z małp w ludzi. Tworzymy je, zmieniamy, ścigamy je i żyjemy nimi (...)"*

oto coś dla wszystkich, którzy podobnie jak autor powyższego cytatu, lubią bawić się słowami - dwie książeczki, których twórcy wydają się dzielić podobne hobby:
"Sylaboratorium, czyli leksykon młodego erudyty" oraz "45 puknięć w głowę - słowa i pojęcia, które warto znać"
książki, wydawałoby się, zupełnie różne, połączone jednak wspólną ideą
odkrywają przed młodym (a często i tym nieco starszym) czytelnikiem tajemniczy świat "trudnych" wyrazów


"Sylaboratorium" to wspólne dzieło "śmietanki" polskich pisarzy, twórców literatury dziecięcej (niezłych huncwotów...) w oryginalną formę graficzną ubrane przez Pawła Pawlaka
wstęp - esej o sylabie - dodał od siebie prof. Jerzy Bralczyk


każdy z autorów bierze na warsztat po kilka słów - rzadziej używanych, obco brzmiących, specjalistycznych lub po prostu nie potocznych i na swój sposób - wnikliwie, przekornie, oryginalnie, zabawnie - przedstawia je w formie dykteryjki czy rymowanki



zachowano (pozory) układ(u) tradycyjnego leksykonu - alfabetyczną kolejność haseł oraz proste, słownikowe wyjaśnienie każdego ze słów,
każde definicja jest jednak rozwinięta o opowiastkę mniej lub bardziej luźno związaną z tematem
autorzy dają się ponieść wyobraźni, personifikując opisywane "słowostwory" i/lub wplatając je w fantastyczne historie
nie uczymy się z nimi suchych definicji, lecz chłoniemy niesamowite obrazy splecione z liter


a na koniec sami możemy pobawić się w słowotworzenie - składając oryginalne w treści i formie wyrazy używając załączonych naklejek lub zostając typografem online na typo.polona.pl
polecamy:


druga książeczka - podejście alternatywne:
jeden autor, za to 45 form artystycznych, które prócz tego, że "udają" definicje, odkrywają przed nami jakże rozległy świat literatury i prozy użytkowej
całość oszczędnie, ale w punkt, zilustrowana przez Tomka Kozłowskiego


czego tu nie ma...


na pewno nie ma nudy :)
znajdziemy za to opowiadanie historyczne, donos, przepis, relację sportową, notkę biograficzną, list gończy, a nawet horror
ale nie ma strachu - wszystko w formie przystępnej (a czasem nawet zrozumiałej ;) ) dla dzieci


można by się długo rozwodzić nad zaletami "Czterdziestu pięciu puknięć", ale autor zawarł wszystko w okładkowym blurbie na własną cześć:
"Jest wyjątkowa i to pod wieloma względami" nietypowa, zaskakująca, pomysłowa, a przy tym zabawna i wciągająca. (...) Nikt wcześniej niczego podobnego nie napisał i już nie napisze - w każdym razie nie tak dobrze."
elastyczność pióra i umysłu, autoironia, abstrakcyjny humor - po prostu Kasdepke w najlepszym wydaniu!

Jane zaśmiewa się szczególnie przy komedii w jednym (krótkim) akcie pt. "Dylemat" oraz (kompromitującym) dzienniku z życia pisarza
znaczenia pojęć chłonie jednocześnie, zupełnie podświadomie


która lepsza - naprawdę trudno powiedzieć...
żadna z wyżej wymienionych lektur nie uczyni z czytelnika, ot tak, erudyty, obie rozszerzają jednak językowe horyzonty i dostarczają słusznej porcji zabawy słowem
obie lubię


* cytat pochodzi z tomiku "Poważnie zabawne, nieskończenie cytowalne" Terry'ego Pratchetta, cytowania ciąg dalszy nastąpi

za egzemplarz "Sylaboratorium" dziękuję egmont.pl, za "45 puknięć" Naszej Najlepszej Bibliotece - ukłony za odkrycie dla nas wydawnictwa Tamaryn :)

Basia. Wielka księga przygód 4

pamiętacie Basię?
pisałam o niej już wcześniej - jako przykładzie książkowej bohaterki, która "czaruje" nieodpartym urokiem i potrafi błyskawicznie wkupić się w łaski czytelnika
pierwszy raz pojawiła się u nas jako sympatyczna przewodniczka po krainie pociągów (tu), później poznawaliśmy ją bliżej czytając "Wielkie księgi" w ramach Przygód z książką (tutaj) - mimo upływu lat oba wspomniane wpisy i książki o których traktują nie straciły nic na aktualności

autorki serii opowiadań o Basi jednak nie próżnują!
ku radości wszystkich fanów, do kolekcji opowieści o dziewczynce w pasiastej bluzeczce przybyło następnych 7, które tej jesieni ukazały się w zbiorczym wydaniu pt. "Basia. Wielka księga przygód" z numerem 4


zbiór ten - pełen jesienno-zimowych impresji i pomysłów - wydaje się idealny na aktualną porę roku
przeczytamy tu m.in. o wycieczce na grzyby, rodzinnym treningu piłkarskim, przygotowaniach do Bożego Narodzenia i nauce szusowania w czasie ferii
z rodziną Basi pojedziemy (autobusem, hura!) obejrzeć muzealną wystawę, a z całą grupą przedszkolaków odwiedzimy bibliotekę, w której (podobnie jak w naszej) całkiem sporo się dzieje
poznamy też historię pewnego niezapomnianego remontu...


jak zwykle, zwykłą-nadzwyczajną rodzinę Basi w wielu codziennych i kilku rzadziej spotykanych sytuacjach podglądamy na ilustracjach Marianny Oklejak
połączenie tych ciepłych "z życia wziętych" obrazków i prostej, ale pełnej uczuć treści tworzy (ponownie) naturalną, bliską sercu całość - obraz kochającej rodziny, w której, jak w każdej, przeplatają się złości i radości, codzienne zmęczenie i świąteczny nastrój, drobne nieporozumienia, poważne pytania, remontowy hałas i bałagan oraz świetna zabawa



wydawałoby się, że Janek powinien już powoli wyrastać z książeczek o Basi, upodabniając się do jej starszego brata, który, jako ważny i poważny uczeń, czasem nieco z góry traktuje swoje młodsze rodzeństwo
nic bardziej mylnego! nadal z zaciekawieniem zagląda do Basinego domu, cieszy się z Frankowego seplenienia, śmieje z kuchennych przygód i chyba trochę zazdrości spacerów w wieloosobowym komplecie...
z drugiej strony - czemu tu się dziwić - przecież, tak jak w przypadku Janka, brata Basi, również ten "najstarszy w rodzinie" jest jeszcze ciągle pełen dziecięcych emocji i podobnie jak maluchy potrzebuje beztroskiej zabawy, okazywania czułości i poczucia przynależności do rodziny


ostatecznie stwierdzamy, że 'Basie', choć wprost idealne dla przedszkolaków nadają się nawet dla omc siedmiolatków ;)
jedyny kłopot to fakt, że ten mój wszystkie 7 historyjek z najnowszej "Wielkiej księgi przygód" przeczytał za jednym posiedzeniem - w niecałą godzinę!
no cóż, w każdym razie dobrze, że istnieją właśnie takie zbiory - pojedyncze wydania w sztywnych oprawach stały się dla nas zupełnie nieekonomiczne ;)


za Basię dziękujemy Zofii Staneckiej i wydawnictwu Egmont