piękna pogoda, słońce, bezchmurne niebo i długo oczekiwana temperatura powyżej 20 stopni, nie pozwoliły spędzić ostatnich kilku dni w czterech ścianach
rekreacji outdoorowej ("nazewnętrznej"?) sprzyjały także lokalne inicjatywy idealne dla miłośników dwóch kółek
po pierwsze:
XXX Grudziądzka Masa Krytyczna & 5. Odjazdowy Bibliotekarz
czyli pierwszy w historii Masorajd = świetny pomysł na połączenie jubileuszu dwóch ciekawych rowerowych inicjatyw!uczestnicząc w przejazdach Masy Krytycznej (szansa jest co miesiąc, o ile ktoś nie pracuje w piątki do 20...) rowerzyści zwracają uwagę na swoją obecność na lokalnych drogach i potrzeby w zakresie dostosowywania infrastruktury dla poruszających się na dwóch kółkach
z kolei doroczny rajd Odjazdowy Bibliotekarz (w 2015 też byliśmy!) daje szansę wyrazić swoją solidarność i wsparcie dla ważnego i potrzebnego zawodu bibliotekarza i zobaczyć go w innym, mniej stereotypowym ujęciu
w minioną sobotę, korzystając z pięknej pogody, dołączyliśmy do grupy pozytywnie zakręconych kolarzy oraz czytelników i w licznej, ponad 200-kołowej, grupie przemierzyliśmy znajome i mniej znane ulice miasta oraz leśne ścieżki, by ostatecznie szczęśliwie dotrzeć na ognisko na plaży nad jeziorem
po drodze poznaliśmy kilka lokalnych fili Biblioteki Miejskiej, w tym m. in. taką, do której sama nigdy bym nie trafiła... na pewno jeszcze nie raz wrócimy do przynajmniej jednej z nich!
udało mi się też sprawdzić, czy jestem tak silna jak Pippi :D
za serię niespodziewanych portretów na różnych etapach wycieczki dziękujemy autorowi - źródło: Davis, forum rowerowygrudziadz
wieczorem sympatyczne spotkanie przy grillu ze znajomymi
i już następnego dnia
Rajd śladami Pana Samochodzika i Templariuszy
a raczej pół rajdu...
pogoda piękna, wytyczona trasa sympatyczna, towarzystwo doborowe - jak to na rajdach MORIWu
tylko matka jakaś taka z każdym rokiem słabsza... albo dziecko cięższe!
(trochę kilogramów na foteliku przybyło od 2013! już w zeszłym roku przecież łatwo nie było)
dzielnie przejechałam kilkadziesiąt kilometrów,
dotarliśmy do kościoła w Okoninie, zamku w Radzyniu Chelmińskim i okolicznych jezior, czyli miejsc, gdzie powstawały niegdyś ujęcia do TEGO filmu [Jankowi dziadkowie i pewnie całkiem sporo uczestników rajdu pamięta jak kręcili, a ja nie raz słyszałam legendy, jakimi to wydarzenie obrosło ;)]
ostatkiem sił, odrobinę tylko podreperowanych grochówką i żurkiem z przepastnego gara na podzamczu i regionalnym "sznekiem z glancem" w mełeńskim parku pałacowym (czyli TU),
dotarliśmy do... znajomego ogródka, na kolejnego grilla :)
przyznając się w tym miejscu do dezercji i znacznego skrócenia trasy rajdu gratuluję tym, którzy wytrwali do samej mety (tym bardziej, że dobrze znam powrotne górki i doliny...) i z radością (w dużej mierze Jankową - "tuuuut!") ogłaszam, że regionalny przewoźnik kolejowy również rozpoczął już sezon rowerowy i zaprasza do korzystania z przejazdów z jednośladem, dla którego bilet kosztuje symboliczną złotówkę ;)
wielkie dzięki dla organizatorów obu wydarzeń, znajomych i anonimowych rowerzystów wspierających na trasie ("dajesz, matka, radę!"), ogarniającej J. na najtrudniejszym, ostatnim postoju cioci Iwonki oraz właścicieli wszystkich trzech ROD, w których gościliśmy w piątek, sobotę i niedzielę -
dzięki Wam mieliśmy naprawdę udany weekend :)
pogoda piękna, wytyczona trasa sympatyczna, towarzystwo doborowe - jak to na rajdach MORIWu
tylko matka jakaś taka z każdym rokiem słabsza... albo dziecko cięższe!
(trochę kilogramów na foteliku przybyło od 2013! już w zeszłym roku przecież łatwo nie było)
dzielnie przejechałam kilkadziesiąt kilometrów,
dotarliśmy do kościoła w Okoninie, zamku w Radzyniu Chelmińskim i okolicznych jezior, czyli miejsc, gdzie powstawały niegdyś ujęcia do TEGO filmu [Jankowi dziadkowie i pewnie całkiem sporo uczestników rajdu pamięta jak kręcili, a ja nie raz słyszałam legendy, jakimi to wydarzenie obrosło ;)]
ostatkiem sił, odrobinę tylko podreperowanych grochówką i żurkiem z przepastnego gara na podzamczu i regionalnym "sznekiem z glancem" w mełeńskim parku pałacowym (czyli TU),
dotarliśmy do... znajomego ogródka, na kolejnego grilla :)
przyznając się w tym miejscu do dezercji i znacznego skrócenia trasy rajdu gratuluję tym, którzy wytrwali do samej mety (tym bardziej, że dobrze znam powrotne górki i doliny...) i z radością (w dużej mierze Jankową - "tuuuut!") ogłaszam, że regionalny przewoźnik kolejowy również rozpoczął już sezon rowerowy i zaprasza do korzystania z przejazdów z jednośladem, dla którego bilet kosztuje symboliczną złotówkę ;)
wielkie dzięki dla organizatorów obu wydarzeń, znajomych i anonimowych rowerzystów wspierających na trasie ("dajesz, matka, radę!"), ogarniającej J. na najtrudniejszym, ostatnim postoju cioci Iwonki oraz właścicieli wszystkich trzech ROD, w których gościliśmy w piątek, sobotę i niedzielę -
dzięki Wam mieliśmy naprawdę udany weekend :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz