Strony

oczywiste oczywistości, czyli po co czytać o dzieciach

instynkt macierzyński, matczyna intuicja i bezwarunkowa miłość - to wszystko powinno wystarczyć, żeby wychować zdrowe, szczęśliwe dziecko
i najczęściej wystarcza
co więcej, istnieje wiele artykułów, poradników, podręczników, których autorzy w zasadzie nie wychodzą poza ramy tych ogólników, dodając jedynie od siebie drobne rady w rodzaju: 'poświęcaj dziecku czas i uwagę', 'uwierz w siebie - jesteś najlepszą matką dla swojego dziecka!', 'nie krzycz, nie karz - buduj więź i zdrową relację' i tym podobne...

przecież już to wiem!

po co więc czytam (regularnie) literaturę dla rodziców?


to człowiek tworzy...

ośmielę się powiedzieć, że mały człowiek często najchętniej, najwięcej i w najbardziej niespodziewanych momentach

tworzy

Jan ostatnio w czasie malowania:


zaczął - z premedytacją! akcentując wersy i pytając, czy zapisuję :o - deklamować wiersz:

pędzel po kartce szleje
jak pociąg pospieszny
za chwilę z tego wyjdzie piękny obraz

wszyscy ludzie go zobaczą i będą się zachwycać

a tutaj oczywiście tender
to ważna sprawa 
wszyscy wiedzą to

©J. N.


czytamy = pomagamy, czyli zwierzaki pocieszaki

w blogosferze głośno o tej akcji od dłuższego czasu, ale może jeszcze ktoś nie słyszał...

zwierzakipocieszaki.pl

ale o co chodzi? 

ćwiczenia ruchowe dynamiczne

pisałam już kiedyś jak to rok temu Jankowa ruchliwość i impulsywność sprawiła mu sporo trudności w dostosowaniu się do zasad panujących w przedszkolu i stała się powodem naszej wizyty w Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej oraz u neurologopedy
- pani psycholog była zachwycona tempem rozwoju J. (i nakazała nie zmarnować potencjału intelektualnego - kolejny ciężar na matczyne barki... :P - dziś nie o tym)
- neurologopeda orzekła o możliwych zaburzeniach integracji sensorycznej i zaleciła przede wszystkim wykonywanie prostych ćwiczeń - głównie "stymulację przez docisk"

obecnie (odpukać!) Jane radzi sobie już nieco lepiej w grupie (a przynajmniej nowa pani tak często się nie skarży - może ma po prostu lepsze podejście? według babci przyjaźń ze spokojnym Danielem też pomaga :D), ale - szczególnie zimą, gdy dziecku brak możliwości "wyżycia" (hmm.. wielozmysłowej stymulacji) na placu zabaw - nie zapominam o zaleconych zadaniach terapeutycznych 
stale poszukuję też źródeł profesjonalnej informacji na temat SI - mam wrażenie, że nie ma ich wcale wiele! - bo mimo, że jestem pewna, że Janek dobrze się rozwija i nie ma mowy o żadnych poważnych zaburzeniach neurologicznych, warto przez dobrze dobrane ćwiczenia stymulować powstawanie jak największej ilości nowych połączeń nerwowych

przemawiają do mnie słowa:
"Terapia SI ma na celu wzmocnienie rozwojowych funkcji dziecka, poprawić uczenie się, sprawić, by mogło cieszyć się z wykonywanych w okresie dorastania zadań, ułatwić jego funkcjonowanie przez całe życie. Nie uczymy dzieci konkretnych umiejętności lecz poprawiając integrację sensoryczną stymulujemy procesy nerwowe leżące u podstaw tych umiejętności, a one pojawiają się w sposób naturalny jako konsekwencja poprawy funkcjonowania ośrodkowego układu nerwowego."
centrumedukacji.com
toteż ćwiczymy...


Wyspa na prerii

popłakałam się właśnie nad książką Cejrowskiego
tak - tego Cejrowskiego
nie, nie ze śmiechu

niech żyją! + kilka drobiazgów






dla Jankowych BABĆ i DZIADKÓW - sto lat!





i podpatrzone w sieci drobiazgi handmade

do rysowania - triki i wierszyki

rysowanie nadal nie jest Jankową ulubioną rozrywką, ale czasem daje się przekonać na kwadrans z kredkami (lub - chętniej - pisakami), a z przedszkola przynosi coraz bardziej kolorowe obrazki

w zasadzie nie zmuszam go do siedzenia w miejscu, ani nie odciągam na siłę od drewnianego torowiska (chyba nawet nie miałabym tyle siły :P), ale uważam, że nie zaszkodzi jeśli od czasu do czasu potrenuje palce i nadgarstek, gdy na dworze deszcz / wichura


jak zachęcam do rysowania opornego "artystę"?

WOŚP 2015

przykro mi się robi, gdy czytam ostatnie dyskusje na temat Owsiaka i Orkiestry
okazuje się, że każdy temat jest dobry do kłótni, a każde działanie - nawet wynikające ze szlachetnych pobudek - narażone na krytykę
nie zagłębiam się w sprawozdania finansowe organizacji (od tego są odpowiednie organy) wolę patrzeć na serduszko w książeczce zdrowia Janka - przy wyniku badania słuchu
i myśleć o sprzęcie, który dzięki wspólnemu działaniu tysięcy zaangażowanych wolontariuszy, sponsorów, organizatorów trafi na szpitalne oddziały

babcia i dziadek Janka co roku wspierają swoją obecnością i działaniem nasz Sztab Miejski
my z Jankiem dorzucamy co nieco do puszek
i korzystamy z faktu, że gdy gra WOŚP dzieci się nie nudzą :)

mamajanka czyta sobie - "Błysk"


nie będzie niespodzianką, jeśli przyznam, że czytam nie tylko z Jankiem, ale także czasem gdy ten zaśnie?
ani trochę?
no cóż... przejrzeliście mnie :P
 
 
kolejna wątpliwa rewelacja, to fakt, że od kilku lat oprócz literatury podróżniczej, felietonów, reportaży, science fiction i fantastyki coraz częściej na półce przy moim łóżku (i wannie) goszczą biografie, poradniki i powieści o tematyce okołomacierzyńskiej
jako mama oczekuję od nich dobrego przykładu, umocnienia w nowej roli, rozwiania rodzicielskich trosk, obrócenia w żart dylematów, nienachalnych podpowiedzi
nie powinno chyba dziwić, że jak każdy (?) miłośnik książek, poszukuję w lekturze nie tylko oderwania od rzeczywistości, ale także jej odbicia, pozwalającego na wiele spraw spojrzeć z dystansu i przedefiniować priorytety

a czasem uronić łzę...

cieszę się niezmiernie, że coraz więcej znajduję książek doskonale zaspokajających moje mamojankowe potrzeby czytelnicze
a wprost nie umiem wyrazić zachwytu, gdy są tak bliskie memu sercu jak przeczytany niedawno "Błysk"


przepiękna w swej prostocie lektura o miłości macierzyńskiej, odwadze i niesamowitych możliwościach ludzkiego umysłu!

Mądra Mysz

tym razem będzie krótko :)
głównie dlatego, że chyba wszyscy już znają MĄDRĄ MYSZ :P 
a jak nie,to sobie szybko zerkną na stronę wydawnictwa

w ramach Tygodnia z książką polecam dziś nieduże, kwadratowe książeczki w miękkiej okładce pomagające maluchom poznać i zrozumieć otaczający ich świat -  "Mam przyjaciela..." oraz "Maszyny i pojazdy" z serii MĄDRA MYSZ


2014 na Jankowej półce z książkami

chciałabym o nich wszystkich więcej napisać, ale wiem, że szanse są nikłe...

są wśród nich książeczki starannie wybrane, są kupione w przypływie emocji
część trafiła do nas przez przypadek i ukradkiem wkradła się do serca, inne to zwykłe czytadła, w których jednak COŚ jest  
najczęściej mają swoje pięć minut w momencie otwarcia paczki i pierwszego czytania
powodują wielkie wieczorne emocje, wołanie: "jeszcze jeden rozdział! jeszcze!" - najczęściej do samego końca :)
czasem zasłużą na: "proszę! jeszcze raz od początku!"
a potem zwykle trafiają na półkę (albo wracają do biblioteki) i muszą długie tygodnie czekać, aż raz na jakiś czas przypomni się nam, że tęsknimy...
żadna nie należy do hitów-samograjów czytanych po tysiąc razy, jakie (podobno) miewają maluchy i nie wiadomo, czy kiedyś zyskają miano tych zapamiętanych przez J. z dzieciństwa, ale na pewno niesamowicie je ubarwiają 

oto kilka cennych książkowych "zdobyczy", które przybyły na półce Janka w ciągu ubiegłego roku:


 to podsumowanie zapowiada się na kolejny dłuuugaśny wpis w ramach Tygodnia z książką...
 mam nadzieję, że uda mi się ograniczyć do top 10 :)

Janosh, Paddington, Zakamarki... bez tego ani rusz?

z sieci
czytamy sobie z J. dużo i różnorodnie
czasem coś o tym napiszę, z czystej potrzeby dzielenia się dobrą lekturą, albo ku pamięci...
gorzej, że w sieci cała masa mam tak ma :D
a że blogosfera wciąga coraz więcej takich zapisków podczytuję i coraz więcej tytułów kusi zewsząd recenzjami, okładkami, fotkami

niewiarygodne jak niektóre notki jednym zdaniem budzą moją (ukrytą?) naturę kompulsywnego mola-zbieracza :P
i jak łatwo można ulec modzie - nawet w tak mało zdawałoby się podatnej na działania marketingowe dziedzinie jak literatura dziecięca!
no ale jak się na kilku zaprzyjaźnionych stronach ogląda te same nazwiska i tytuły, to się w końcu rodzi myśl, że trzeba by samej zdobyć, znaleźć, obwąchać i wydać ocenę przefiltrowaną przez własne gusta ...

tak się trafia (czasem) na perełki



dziś trzy

Bajka o niedźwiedziach, niedźwiedziątku i małym złotowłosym dziewczątku

pewnie każdy słyszał/czytał dziecku choć jedną wersję tej bajeczki o trzech niedźwiadkach i ich niespodziewanym gościu

pierwsza z jaką zetknął się J. to pięknie ilustrowana akwarelami Małgorzaty Flis opowiastka "Złotowłosa i trzy misie" z serii Najpiękniejsze bajki świata
pokochana od pierwszego wejrzenia za niestandardowe, pozytywne zakończenie oraz wersję audio w wykonaniu niezrównanej Anny Dymnej, cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem w obu postaciach

kolejna - angielskojęzyczna - miała pomóc mu zapoznać się z nieco lepszym niż matczyny akcentem


ostatnio Złotowłosa pojawiła się u nas w nowej odsłonie - łączącej tradycję z nowoczesnością wersji wydanej przez Fundację Festina Lente

tym, co czyni to wydanie wyjątkowym jest multimedialne opracowanie - wielokanałowy przekaz, który nawet "nowoczesne", nienawykłe do czytania dziecko powinno zainteresować


"Bajkę o niedźwiedziach, niedźwiedziątku i małym złotowłosym dziewczątku" według Franciszki Arnsztajnowej z ilustracjami Zbigniewa Lengrena na iczytam.pl podaną mamy na kilka sposobów - do stosowania razem lub oddzielnie:

znów świętujemy :)

dziadkowie wyciągneli dziś - po tygodniu izolacji - Janka (a przy okazji mnie) na świąteczny spacer


lektury przyszłego maszynisty

co najchętniej czyta 4-letni maniak kolejowy?
poniżej książeczki, do których Janek ma największy pociąg :)


uwaga! bajka będzie długa...

O wiadukcie kolejowym, który chciał zostać mostem nad rzeką


ta wyjątkowa, baaardzo oryginalna książeczka, to jeden z najlepszych prezentów [poza upragnioną lawetą :)], jakie Święty Mikołaj przyniósł w tym roku Jankowi


sama podeszłam do niej nieufnie, nie do końca przekonana do nowoczesnej grafiki i samej postaci uczłowieczonego,  zarośniętego wiaduktu...

Janek - wolny od uprzedzeń i wątpliwości - od razu ją polubił :)


pożegnanie

pożegnaliśmy babcię Helenkę

Carcassonne na wieczór z przedszkolakiem

ostatnich kilka wolnych dni + uziemienie przez wirusa sprzyjało grom i zabawom domowym - w tym zmaganiom na planszy
liczyłam na Sylwestra w granie trójmiejskich znajomych - białe szaleństwo z gromadką maluchów i kilka ciekawych partyjek, gdy dziatwa "padnie", ale los chciał inaczej...
na szczęście Janek też lubi planszówki :)

poza świątecznym (i poświątecznym) biesiadowaniem, tańcami-hulańcami i wieloaspektowym wypróbowywaniem całej masy prezentów, bawiliśmy się w ostatnim tygodniu także grami
w ruch poszły - w kolejności wyciągania: Wsiąść do pociągu, Wygibajtus-Twister, Duuuszki, Carcassonne oraz puzzle z Krecikiem :)
Pandemii, którą przyniósł mi Mikołaj nie liczę, bo J. w nią nie grał, ale oczywiście otwarta została i polubiłam bardzo, więc pewnie jeszcze o niej usłyszycie... 

grę Twister chyba każdy kojarzy, Duuszki już były, a z pociągami historia jest dłuższa, więc dziś parę słów o Carcassonne - kolejnej spośród moich ulubionych gier dla dorosłych i dzieci od lat 8, z którą Janek nieźle (na swój sposób :P) sobie radzi



uwaga! to nie będzie recenzja!

poświątecznie

jak to mówią: "święta, święta... i po świętach"
bardzo przyjemne były w tym roku!
Wigilia i świąteczne urodzinki Justysi w nowym domu, pierwsze Jankowe nocne odwiedziny stajenki, niespodziewany (choć oczekiwany) śnieg i radość z wymarzonych prezentów (nikt nie dostał rózgi :o) - aż miło było popatrzeć na entuzjazm na najmłodszych (i nie tylko!) buziach



z kolei wczoraj pierwszy Sylwester, którego Janek nie przespał!
sąsiedzi zadbali o to, żeby było warto wyjrzeć przez okno o północy :P
tym razem nie straszny był J. hałas wystrzałów i podziwianiu fajerwerków towarzyszyły równie pozytywne emocje jak nocnym tańcom i podjadaniu świątecznych czekoladek



a do tego mamy w domu NAJPIĘKNIEJSZĄ choinkę jaką można sobie wyobrazić - chłopcy bardzo się postarali :D
siedzę sobie wieczorami i podziwiam...

jak chcecie, to też sobie popatrzcie: