Strony

zwykłe maślaki, a tyle frajdy...

prawda jest taka, że nie bardzo lubię zbierać i przygotowywać do jedzenia grzyby
namęczy się człowiek przy tym, natrudzi, a w efekcie nawet żołądka nie zapełni, bo cóż taki grzyb - trochę wody i soli mineralnych...
a maślaki są już chyba najgorsze!
no, może nie jeśli chodzi o zbieranie - rosną w grupach i po deszczu nawet mi się nieraz udało kilka "upolować",
ale ich czyszczenie, obieranie ze skórki, sortowanie robaczywych, obgotowywanie - to masa zachodu i ręce brudne na kilka dni!
ale obrać podobno trzeba (pęczniejący śluz jest bardzo ciężkostrawny), chyba że się mocno zasoli (10% roztwór NaCl) i na jakiś czas odstawi - ale wtedy z kolei mogą się rozpadać przy gotowaniu, więc nadadzą się chyba tylko na marynatę
ehh..

ale chłopakom grzybobranie najwyraźniej sprawia przyjemność




 przyznam - dla dziecka atrakcja i nauka
- wypatrywanie grzybów - rozwój spostrzegawczości, koncentrowania uwagi
- rozróżnianie jadalnych od trujących (na razie głównie maślaków od pozostałych - w tym muchomorów czerwonych)
- pozostawianie nawet tych niejadalnych nie zniszczonych - bo pełnią ważną rolę w życiu lasu

a potem
- poznawanie podstawowych części składowych grzyba owocnikowego - grzybnia, trzon, kapelusz, rurki (ewentualnie blaszki)
- ćwiczenie motoryki małej podczas obierania i krojenia


 
a następnego dnia rano - najlepsze!


przeciwko takiemu grzybobraniu nie mam więc nic przeciwko :)


więcej o grzybach - i nie tylko - TU:-
http://www.kreatywnymokiem.pl/2014/09/przyroda-pod-lupa-edycja-2.html


super papka, czyli zabawa cieczą nieniutonowską

tak Janek bawił się ostatnio przez dobrych kilka kwadransów :)

w misce (a potem na stole) były tylko woda i skrobia ziemniaczana...


ale powstała tzw. ciecz nieniutonowska dzięki swoim ciekawym właściwościom okazała się być nie tylko zaskakującym odkryciem fizycznym dla nas obojga (naprawdę twardnieje przy nacisku!), ale też przy okazji ćwiczeniem z zakresu integracji sensorycznej i prawdziwym "morzem możliwości" ;P
(oprócz paluszków przydały się sztućce, foremki do ciastek i moja biżuteria)

polecamy na deszczowe popołudnia!

buzia się nie zamyka...

dziś:

Janek zbudował z tatą tramwaj - "dwuprzodny" -
drobny brak symetrii się młodemu konstruktorowi nie spodobał
te wagony muszą być utaksamione!

monolog o glebie
prawdziwa ziemia jest laskowa
taka jak w lesie,
która brudzi
ona jest roślinom bardzo do rośnięcia potrzebna
(po chwili)
i nawet chwasty tez jej potrzebują
i w niej stoją 


z zapisków z lata2014:

rowerek biegowy TOYZ

zgłosiłam nas do testowania rowerka biegowego Storm
i niedawno dotarł :)

montaż, rozruch i pierwsze jazdy próbne już za nami!

początkowo nie było łatwo - Janek nie zapałał wcześniej miłością do żadnego rowerka biegowego
a miał okazję zetknąć się z różnymi

podsuwałam mu kiedyś w sklepie drewniane , bo miałam pomysł, żeby taki kupić jakiś rok temu - jego reakcja odwiodła mnie od "wyrzucania pieniędzy" - pewnie leżałby i się kurzył aż całkiem by z niego wyrósł:(

koledzy z Gdańska mają małe modele z obniżoną ramą (chyba Puky?) - sami śmigają na nich jak błyskawice, ale J. mimo, że w wielu zabawach chętnie z Jeremim i Frankiem uczestniczył, na rowerek wsiadł tylko raz - na moją wyraźną prośbę - przedreptał kawałek i porzucił...

kuzynostwo ma też rowerki metalowe - podobne do tego testowanego, ale Justysia zdecydowanie cięższy, a Emilek mniejszy... oba również nie wzbudziły entuzjazmu u Jana...

a do tego jakoś się dał przekonać :o


może dlatego, że nowy nabytek już na starcie miał lepsza pozycję - przyjechał zapakowany w tajemniczej, niedużej paczce, a każdy prezent-niespodzianka jak wiadomo budzi emocje :)
w dodatku można go było samemu (tzn. z tatą) złożyć!

montaż - może poza dokręcaniem śrub, bo dołączono do zestawu kluczyk imbusowy, ale brak było klucza płaskiego - nie przysporzył chłopakom trudności
potem tylko pompowanie i pojazd gotowy do jazdy!
okazało się, że Janek też :)

a akurat zapowiadał się słoneczny tydzień...
więc c.d.n.!

tata, Janek i rycerze

panowie N. korzystając z sobotniego słońca i okazji dobrze bawili się na grudziądzkiej Górze Zamkowej i w najbliższych okolicach

 
 

piękny początek jesieni :)




Robaczki z Zaginionej Doliny

zaraz się wyda...
niby nie mamy telewizora, ale jednak Janek czasem OGLĄDA BAJKI!
i to wcale nie zawsze jakieś niesamowicie wartościowe - np. "Tomka i przyjaciół"albo "Reksia" - tak zwyczajnie, dla rozrywki :)

czasem udaje się jednak połączyć przyjemne z pożytecznym...

sama pamiętam z dzieciństwa niedzielne poranki z Jacquesem Cousteau (co prawda zazwyczaj udawało mi się wstać dopiero w połowie, albo na drugi odcinek, a i to nie zawsze:P, ale wrażenie ogromu i wyjątkowości podwodnego świata oraz niezłomności kapitana Calypso i załogi pozostało niezatarte)
z kolei wczesnymi popołudniami często oglądaliśmy filmy przyrodnicze z "pogadankami" Davida Attenborough albo z serii Widziane z bliska (czołówka wydawała mi się wtedy taka nowoczesna:D)
zdaje się, że nie do końca świadomie, wiele się dzięki nim o świecie zwierząt nauczyłam...

wydaje mi się, że Janek jest jeszcze za mały na tego rodzaju filmy przyrodnicze, ale może już niedługo będziemy je mogli razem oglądać

pierwszy krok został w sprawie zrobiony - dziadek włączył "Robaczki z Zaginionej Doliny" :)

oglądaliśmy wersję bez polskiego dubbingu i okazało się, że mimo, że nie padło ani jedno słowo zarówno mnie, jak i Janka akcja całkowicie wciągnęła :)

głównymi bohaterami są mała biedronka i mrówki transportujące porzuconą przez ludzi żywność do mrowiska, a motywem przewodnim obrona zdobyczy przed konkurencją
nie brakuje chwil napięcia i zwrotów akcji, ale mi przede wszystkim podobało mi się połączenie realistycznych zdjęć przyrody i górskiego krajobrazu z animowanymi postaciami i piękne ujęcia łąki, strumienia, gór..
myślę, że taka bajka - która potrafi zainteresować fabułą, a jednocześnie "przemyca" pewne wartości edukacyjne i uwrażliwia na piękno otaczającej przyrody - to strzał w dziesiątkę jeśli chodzi o edukację przyrodniczą przedszkolaka :)

jeśli chodzi o owady na jesienne wieczory polecam "Robaczki" chyba nawet bardziej niż "Dawno temu w trawie", "Mrówkę Zet", a już na pewno Film o pszczołach (już lepiej po prostu pokazywać maluchom Pszczółkę Maję :)


następne podejście - "Mikro-", a potem "Makrokosmos"!


więcej robaczków i innych cudów przyrody - i to najczęściej "na żywo":

http://mamajanka.blogspot.com/p/pomysowe-projekty-w-sieci.html

play the music

tata Janka ubolewa nad brakiem poczucia rytmu i słuchu muzycznego u dziecka
moje wymówki, że nic nie robi żeby to zmienić (np. nie dzieli się swoimi umiejętnościami, nie udostępnia instrumentu, nie ćwiczy z Jankiem) zbywa stwierdzeniem, że poczucia rytmu i talentu nie da się wyćwiczyć :(

sama nie potrafię odtwarzać rytmu i zawsze idealnie trafiać w tonację, nie przeszkadza mi to jednak rozróżniać wykonania dobrego od złego, słyszeć fałszywych tonów oraz czerpać wiele radości ze słuchania muzyki, śpiewania (i cóż, że czasem fałszywie) i podrygiwania do rytmu (albo, częściej(?), w stylu dowolnym, luźno powiązanym z tłem muzycznym :P) 

dlatego w miarę własnych możliwości (i wbrew ogólnie słabej odporności na nadmiar bodźców dźwiękowych w najbliższym otoczeniu) "pokazuję" Jankowi muzykę i pozwalam odkrywać dźwięki
zarówno w domu, jak i u dziadków ma stały dostęp do odtwarzacza i zestaw płyt z klasyką i piosenkami dla dzieci oraz kilka instrumentów do wyboru

ostatnio, przy okazji wizyty w Muzeum Narodowym w Szczecinie trafiliśmy na czasową ekspozycję "Play the music" złożoną z ponad 20 interaktywnych eksponatów (tak, Janku, MOŻESZ dotknąć!) pozwalających zwiedzającym poeksperymentować z dźwiękami, pobawić się słuchawkami (Janek) i przypomnieć sobie ulubione hity z dawnych lat (mama)

Zdjęcie użytkownika Muzeum Narodowe w Szczecinie.

posłuchaliśmy fragmentów utworów z kolejnych dziesięcioleci ubiegłego wieku, nagraliśmy na taśmie magnetycznej  i odsłuchaliśmy własne głosy (a przy okazji dowiedziałam się jak to właściwie działa), obserwowaliśmy wpływ zmian częstotliwości dźwięku na drgania błony, graliśmy nogami na wielkich białych i czarnych klawiszach, a nawet pośpiewaliśmy pod prysznicem :D
trzeba było widzieć, jak Janka ciągnie do poszczególnych stanowisk - była super zabawa dla nas obojga  - polecam :)
wystawa jest prezentowana w Szczecińskim muzeum do końca września, potem ruszy może dalej w Polskę - można śledzić na fb

ale ponieważ z muzyką mamy do czynienia także na co dzień - słuchamy, bawimy się, czytamy..
c.d. tego wpisu nastąpi


mapa Polski dla dzieci - zamawiamy!

https://mapa.premier.gov.pl/img/map.png

każdy może zamówić dla siebie 1, a dla instytucji - szkoły, przedszkola - max. 5 sztuk TU
regulamin TU

mapa online - TU

ja już zamówiłam, a teraz słucham sobie opisu online - masa ciekawych informacji - polecam  :)


za granicą

pierwszy raz w Niemczech - i Jan i ja :P

Berlin

Fernsehturm

lato w fotograficznym skrócie


na dzisiejszym spacerze w lesie (cudnym i pachnącym. tuż po deszczu...) odkryliśmy z Jankiem, że lato się kończy :(

dzięki Jankowemu tacie pozostaną nam jednak z tego lata na pamiątkę piękne (no, przynajmniej niektóre ;P) fotografie 
dziś udało mi się je wreszcie skompletować, ogarnąć i uzyskać zgodę autora na publikację, więc...
zapraszam do podziwiania panów N. w akcji:
Janek korzysta z wakacji - tata pstryka :)


grudziądzkie podchody (dla mamy) nad Wisłą

 
Muzeum Techniki i Komunikacji w Szczecinie


czas nie goni nas?

ledwie uzupełniłam wpisy z pierwszej - wrocławskiej - części urlopu, a tu już druga - bardziej "egzotyczna" (i pełna wszelkich możliwych miejskich środków komunikacji :P) za nami...

mimo planów i postanowień nie udało mi się napisać żadnego sensownego podsumowania pierwszego roku Janka w przedszkolu,
a już zaczyna drugi...

w ramach projektu "Przyroda pod lupą" opublikowałam może połowę wpisów, które miałam zamiar...
(ten o motylach już sobie daruję, ale "Las - przystanek od szarości" - trudno, będzie po terminie - wrześniowy!)

w tym roku udało się nam wziąć udział tylko w jednym rajdzie rowerowym :(

na wrzesień odłożyłam własne plany gruntownego przebadania i odnowy organizmu (no, baterie do ciśnieniomierza jednak kupiłam...), stomatologa, bardziej regularne ćwiczenia wzmacniające kręgosłup, szkolenia dokształcające...

a jeszcze Janek pyta dlaczego nie mamy słoików w piwnicy?!


kruca bomba, mało casu!