nieopatrznie na drogę zabrałam ze sobą książkę "Pępek świata. Z dzieckiem w drodze."
- zbiór wywiadów z rodzicami podróżującymi ze swoimi małymi, bardzo małymi i/lub starszymi dziećmi praktycznie po całym świecie
i prawie odebrała mi cała radość z naszej wycieczki - no bo z czego tu się cieszyć - że wyrwałam się z małym tę godzinę drogi od domu zobaczyć pomnik Kopernika, gdy tymczasem inni podziwiają słonie na wolności, rafy koralowe, najwyższe góry świata...
prawie - bo jednak udało mi się od lektury oderwać i razem z J. postanowiłam tak jak on zachwycać się spokojną jazdą pociągiem przez pola i lasy :)
samo miasto fascynowało Janka zdecydowanie mniej - może ma przesyt wąskich, brukowanych uliczek, urokliwych kamienic i kościołów ze strzelistymi wieżami po Goteborgu?
mnie się jednak spacerowało całkiem przyjemnie...
no i odkryliśmy "piernikowe miasteczko" - całkiem przyjazny plac zabaw dla maluchów
źródło |
muszę chyba poszukać jakichś sposobów na humory małego podróżnika, bo szykuje się nam jeszcze w sierpniu mały wyjazd i dobrze byłoby gdyby troszkę bardziej współpracował...
chociaż na zmęczenie nie ma rady i chyba to właśnie był główny powód marudzenia - w drodze powrotnej w samochodzie momentalnie zasnął
a we wspomnianej na wstępie literaturze jedyna podpowiedź (wyczytana trochę między wierszami w wypowiedziach tych wydaje się bardziej rozsądnych rodziców-poróżników) brzmi: wyruszajcie na koniec świata z niemowlakiem - on jeszcze nie wyrazi tak dosadnie swojego zdania (szczególnie stale noszony), a przy starszym dziecku - dajcie sobie spokój z programem maksimum - przygotujcie się na konieczność odpuszczenia gruntownego zwiedzenia 80% miejsc które mielibyście ochotę zobaczyć i po prostu wykorzystajcie do maksimum pozostałą część czerpiąc radość z obserwacji małych odkryć dziecka i wspólnego przeżywania przygody
obniżenie intensywności zwiedzania to dla mnie poważne wyzwanie,
ale przecież i tak niewielkie w porównaniu z wyciągnięciem z domu taty Janka...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz