pod względem planszówkowym wyjazd przebiegał pod znakiem DiXit
wcześniej poznana DiXit cz.I (przywieziona na pokuszenie z pół roku wcześniej przez gości z Torunia) nie dała mi spokoju i w końcu mamy jedną z "talii" na własność :)
gra jest super przede wszystkim dlatego, że tłumaczenie zasad trwa 5 minut, a zabawa godzinami - a co najciekawsze każda rozgrywka jest inna!
świetnie się gra ze znajomymi - można się dowiedzieć czegoś więcej o nich i o sobie - ale także z zupełnie obcymi (jak pani Eliza ze schroniska, którą przyłączyliśmy spontanicznie do rozgrywki) i rozszerza horyzonty o cudze spostrzeżenia
uwielbiam! niestety powoli zaczyna mi brakować kart - a raczej świeżości spojrzenia... ale to tylko impuls do samorozwoju - może trzeba więcej czytać, bardziej uważnie obserwować świat...
opis - na rebel.pl
Strony
▼
wakacje w górach - trochę zdjęć
część zdjęć jest autorstwa mamyfranka, jak również przedstawia wizerunki fanka i rodziny - proszę szybko zgłaszać sprzeciw co do publikacji, w przeciwnym razie będą zdobić tę stronę, bo są super :)
wakacje w górach
Janek drugi raz w górach
- tym razem Tatry (jak w tym tempie będzie zwiększać wysokość to już niedługo Alpy i Himalaje ...)
pojechaliśmy "na przyczepkę" z Frankiem i rodzicamifranka (którym jeszcze raz bardzo dziękujemy za zaproszenie do wspólnego wyjazdu :)
Janek pięknie współpracował - rozpoznawał oznaczenia szlaków (wołał: "znak-szlak!"), pozwolił mamie oddalić się na kilka godzin zostając grzecznie z tatą (nawet poinformował kogoś ciekawego: "mama poszła na Giewont"), grzecznie zasypiał w pensjonatowym i schroniskowym łóżku, wjechał z nami na Gubałówkę, przejechał wóżkiem albo dał się przenieść w nosidle przez część dolin, nawet bez większego stresu przetrwał z nami burzę na szlaku i dał się wnieść na Trzydniowiański Wierch w nosidle - chociaż pod koniec już mu się nudziło...
nie wiadomo, czy cokolwiek zapamięta z wyjazdu i pokocha wędrówki ku szczytom...
na razie zapytany na miejscu czy widzi jakie piękne widoki, góry, skały odpowiedział (trochę po dziadkowemu;P) zupełnie nie wzruszony: "Kamienie i kamienie.."
- tym razem Tatry (jak w tym tempie będzie zwiększać wysokość to już niedługo Alpy i Himalaje ...)
pojechaliśmy "na przyczepkę" z Frankiem i rodzicamifranka (którym jeszcze raz bardzo dziękujemy za zaproszenie do wspólnego wyjazdu :)
Janek pięknie współpracował - rozpoznawał oznaczenia szlaków (wołał: "znak-szlak!"), pozwolił mamie oddalić się na kilka godzin zostając grzecznie z tatą (nawet poinformował kogoś ciekawego: "mama poszła na Giewont"), grzecznie zasypiał w pensjonatowym i schroniskowym łóżku, wjechał z nami na Gubałówkę, przejechał wóżkiem albo dał się przenieść w nosidle przez część dolin, nawet bez większego stresu przetrwał z nami burzę na szlaku i dał się wnieść na Trzydniowiański Wierch w nosidle - chociaż pod koniec już mu się nudziło...
nie wiadomo, czy cokolwiek zapamięta z wyjazdu i pokocha wędrówki ku szczytom...
na razie zapytany na miejscu czy widzi jakie piękne widoki, góry, skały odpowiedział (trochę po dziadkowemu;P) zupełnie nie wzruszony: "Kamienie i kamienie.."