Strony

Mazurscy w podróży

że Jan jest fanem Agnieszki Stelmaszyk, nie ulega wątpliwości
kto nie czytał jej "Kronik Archeo" (ani o nich u nas) uzasadnienia może poszukać tu: >>KLIK<<
od tego czasu pojawił się u nas także wielokrotnie Tomuś Orkiszek i krótsze formy, w zbiorach opowiadań, czy serii "Już czytam" i, choć czasu brakuje, żeby pisać o wszystkich, potwierdziła się teoria, że autorka doskonale przemawia do naszego młodego czytelnika

tym razem na Jankową półkę trafiła nowość - pierwszy tom nowej serii dla młodszej młodzieży, pt.

Mazurscy w podróży

Bunia kontra fakir


jako pierwszy przeczytał główny zainteresowany
zapytany o opinię, początkowo nie dawał nadziei na ułatwienie matce sprawy:

"Ja nie lubię recenzjonować książek. Wolę czytać, bo to jest dużo ciekawsze niż mówienie mamie zdań, żeby mama je pisała."

ale krok po kroczku, coś jednak z niego "wycisnęłam" ;)
słuchajcie zatem:
[uwaga, będzie spoiler!]

"To jest książka o wesołej, troszkę zwariowanej rodzince w podróży dookoła Europy.
Podczas całej podróży są na tropie pewnego fakira, który należy do bardzo skomplikowanego, trudnego do złapania, gangu złodziejaszków.
Na końcu, dzięki ich zeznaniom, udało się ich powstrzymać.
Choć na początku nie jest okazywane dużo zagadki, to jest bardzo fajna i ciekawa.
Chociaż brat mi przeszkadzał w czytaniu, zrozumiałem ją w całości."

oto, co najważniejsze dla czytelnika na początku podstawówki :)

a co poza tym? 
jak dowiadujemy się już z okładki:
- zabawne ilustracje (Anny Oparkowskiej)
- ciekawostki o europejskich krajach 
- unikalne zdjęcia z podróży z prywatnego archiwum autorki 

uściślijmy:
ilustracje są, fakt, kolorowe i "dynamiczne",
szczególnie przyciągają uwagę oryginalnie naszkicowane mapy, typografia i "nowoczesne" w formie dopiski, strzałeczki i 'gryzmołki'
jedno mi tylko nie daje spokoju - wg treści pełna energii babcia Henrysia, czyli bunia "zawsze była szczupła", na obrazkach widzimy jednak mocno zaokrągloną, siwowłosą (acz trzeba przyznać, idealnie przedstawioną jako nieco "zakręconą") seniorkę...
ciekawostki dotyczą konkretnie kilku miast w Niemczech, Francji, Hiszpanii, Włoszech i Austrii, ponieważ Mazurscy zatrzymują się we Frankfurcie nad Menem, w Orange, Cannes, Blanes, Barcelonie, Wenecji i Padwie oraz we Wiedniu
uzupełniają treść o odrobinę wiedzy encyklopedycznej i zapadające w pamięć anegdoty
ciekawie przedstawiono także "nasz" Zamek Książ - sama dowiedziałam się z opisów więcej o księżnej Daisy...
zdjęcia są dość konwencjonalne i nie zdradzają raczej żadnych sekretów pani Agnieszki, ale ciekawie wkompomponowane graficznie dopełniają całości, dodając przygodzie wrażenia realności




opowieść ma w sobie wszystko to, co przyciąga dzieci - bohaterów, którzy od pierwszych stron wydają się bliscy, pewną dozę realizmu, umiejętnie przeplatanego "mrożącymi krew w żyłach zbiegami okoliczności oraz tajemniczą intrygę / wątek detektywistyczny 
forma dziennika jedenastolatka, dzięki prostej konstrukcji zdań, czy wplataniu osobistych komentarzy i obserwacji Jędrka także łatwo trafia do odbiorcy

"dzienniki z podróży" Mazurskich wciągają
(J. pochłonął błyskawicznie podczas naszego weekendowego wypadu na Zuławy),
a dodatkowo, co według mnie także ważne, zachęcają do podróży i samodzielnego odkrywania nieznanych zakątków świata 

J. zapytany, czy czeka na kolejną cześć serii, odpowiada krótko:
"Oczywiście!"


za egzemplarz dziękujemy GWFoksal (Wydawnictwo Wilga)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz