Strony

poczytaj mi, mamo - księga 4, księga 5

niebiesko-pomarańczowy gołąbek, motyl w kosmicznym skafandrze, czerwony niby-królik z kwiatkiem na uszku, krzywy domek z pasiastym dachem, koniczynka z żółtym sercem, uśmiechnięta rybka bez płetw - jeden rzut oka na kilka prostych rysunków wystarczy, by przywołać uśmiech na twarzy i falę sentymentu 
trochę dziwnie to wszystko brzmi, trzeba przyznać, ale tak właśnie działa!
okazuje się, że nie tak łatwo opisać obrazki, które mam na myśli (i przed sobą na kwadratowych okładkach), możliwe jednak, że jeszcze trudniej byłoby wśród pokolenia obecnych 30-40-latków znaleźć takich, którzy od pierwszego spojrzenia nie skojarzą ich z dzieciństwem:
o! poczytaj mi, mamo!


tak, opowieści sprzed lat powróciły pod nasz dach :)
co szczególnie cenne - jednocześnie odmienione i dokładnie takie jak dawniej
inne, bo odświeżone, zebrane w "zestawy" po 10 i ujęte w piękne, twarde oprawy w pastelowej kolorystyce,
ale - którą to próbę nie zawsze udaje się przejść starym tekstom i wspomnieniom - w dużej części nadal przyjemne w lekturze, przyciągające uwagę dzieci i aktualne

wiem, że nie należy oceniać po okładce, nie mogę się jednak powstrzymać, żeby to od niej nie zacząć
kilka lat temu zbiory "Poczytaj mi, mamo" ukazały się już w nowej formie nakładem Naszej Księgarni (a jakiejż by innej oficyny - fantazyjna eNKa też należy wszak do wyrytych w czytelniczej pamięci zbiorowej symboli pierwszych lektur!) 
były to jednak wówczas tomiki z oprawami w bardziej nasyconych kolorach i innego kształtu ("standardowy" książkowy prostopadłościan)
taka różnica to drobiazg? być może, ale faktem jest, że wówczas nie zrobiły na mnie takiego wrażenia, a niepotrzebny dolny i górny margines nawet trochę irytował przy przeglądaniu
za to te obecne - z których kwadratowych frontów zerkają na nas sympatyczne, wydające się od pierwszego spojrzenia znajome, czarno-białe buźki - po prostu chce się mieć!
i oczywiście poczytać dziecku - własnemu, cudzemu i temu, którego ślad wszyscy nadal mamy w sobie...  

kilka kolorowych zeszytów ze swojej półeczki można spróbować przywołać w pamięci już zerkając na tylną okładkę


wśród autorów liczne znane nazwiska: Tuwim, Bahdaj, Musierowicz, Papuzińska, Konopnicka, Łochocka, Grabowski i Nejman (i wielu innych)
jeśli nawet któreś nie wydają się znajome na pierwszy rzut oka, na końcowych stronach znajdują się notki biograficzne, które pozwolą powiązać je z wróbelkiem Elemelkiem, kotem Filemonem itp. :)

a wewnątrz? prawdziwa uczta!
przedrukowane oryginalne okładki, ilustracje i czcionki wydobywają z zakamarków pamięci kolejną porcję pozytywnych zaskoczeń
tak, tę o Zosi też mieliśmy! i "Kredki", I "Stefka", na pewno! a "Malowany ul" był u kuzynostwa! ciekawe, czy też jeszcze kojarzą...







wśród ilustratorów oczywiście Terechowicz, Witwicki, Byczek, Krzemiński, Stylo-Ginter...

każda z ksiąg inna, wszystkie wyjątkowe!
na kilkudziesięciu stronach fantazja przeplata się z codziennością, magia z życiowymi prawdami, odrobina nauki z wielkimi przygodami 
tę czwartą w większości dopiero odkrywaliśmy wspólnie z kilkuletnimi J. i O., którzy ze swadą lub dzielnie ćwicząc nową umiejętność na przemian czytali mi (czyli "mamie" - ha, tak też można ;)) kolejne strony
piąta to mój osobisty No1 - od brzegu do brzegu wypełniona tym, co pamiętam z domu rodzinnego, znam najlepiej i lubię najbardziej
pierwsza, druga i trzecia - już zamówione :)
każda jako całość i seria jako taka - po prostu miła oku i sympatyczna lektura, przypominająca, że nie zawsze trzeba i warto gonić za nowoczesnością 
ogromna, wieloaspektowa przyjemność dla rodziców (nie tylko mam!) i dzieci kolejnego pokolenia 

a najlepszy z najlepszych, po prostu ponadczasowy hit? oczywiście "Pan Maluśkiewicz i wieloryb" :D


zgodnie, rodzinnie polecamy młodszym, starszym i najstarszym
(tak, tak, dziadkowie też sobie przy okazji wiele przypomną)

za egzemplarze recenzenckie i wspaniały pomysł na nowe wydanie dziękujemy Naszej Księgarni 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz