Strony

lecą gęsi... (Cudowna podróż)

ach, jak to musi być wspaniale móc latać!
dać się unosić prądom powietrza i z lotu ptaka podziwiać zmieniające się w dole krajobrazy,
szybować ponad górami, polami, lasami, rzekami i jeziorami, z wysoka spoglądać na ludzkie siedziby - wioski i miasteczka

czy to nie ciekawy pomysł, żeby zafundować komuś taki spektakl... za karę?


jeśli nie obiło się komuś dotąd o uszy nazwisko Selmy Lagerlöf i tytuł "Cudowna podróż" - przedstawiam oto pierwszą laureatkę literackiej Nagrody Nobla i streszczam jej najbardziej znaną powieść dla dzieci, cytując z okładki:

"Był sobie kiedyś chłopiec o imieniu Nils. Najbardziej lubił spać, jeść i psocić, nie chciał się uczyć, a na dodatek dokuczał zwierzętom. Pewnego dnia na brzegu starej skrzyni swojej mamy ujrzał krasnoludka i postanowił spłatać mu figla.
Za karę został zamieniony w malutkiego człowieczka, a potem wyruszył w podróż do Laponii.
Po drodze poznał swój kraj i przeżył wiele przygód..."


streszczenie, jak to streszczenie - mówi wszystko i nic
jeśli tylko dodać [uwaga! spoiler!], że chłopak dzięki wyprawie przechodzi duchową przemianę, dorasta i mądrzeje, w zasadzie można by już wcale nie czytać...
coś nas jednak z pewnością wówczas ominie, na przykład - choć tym hasłem nie przekonam zapewne wielu, że coś tracą - opisy przyrody!
te niby proste obserwacje, dające możliwość "dotknięcia" natury w jej nieco surowej, północnej odsłonie, stanowią doskonały przykład uważności (do naśladowania) i próbę zrozumienia zależności i niuansów współistnienia ludzi i przyrody

"(...) Nils zobaczył dolinę rzeki, która chyba przewyższała urodą wszystkie, które dotychczas widział. 
Wydawało mu się, że patrzy na trzy różne światy. Najniżej, w głębi doliny, spławiano drewno i łowiono łososie, pływały tam łodzie i warkotały tartaki. Trochę wyżej rozmieściły się dwory i wsie. Tam chłopi obsiewali swoje poletka, pasło się bydło, a kobiety pieliły w warzywnych ogródkach. Najwyżej zaś, na wzgórzach porośniętych lasami ukazywał się trzeci świat: kury głuszców siedziały na jajach, łosie kryły się w gęstych zaroślach, czaiły rysie, a wśród kwitnących krzaczków czarnych jagód uwijały wiewiórki"

podróż Paluszka jest zatem alegorią dojrzewania, ale też doświadczeniem poznawczym w sensie dosłownym
wraz z warstwą fantastyczną, dzięki której antropomorfizowany świat zwierząt ukazuje nam się jeszcze bliższy (Nils dołącza do stada i rozmawia z ptakami), zachowując jednak swoją dzikość (zależności drapieżnik-ofiara) i piękno ("magiczny" taniec żurawi), całość tworzy uroczą baśń, której przesłanie jest, mimo upływu ponad stu lat, nadal aktualne


zamysł autorki był czysto edukacyjny - i tym większe należą się moim zdaniem gratulacje
to wszak cenna umiejętność, a może nawet sztuka, tak przekazywać wiedzę, by pobudzała wyobraźnię, angażowała wszystkie zmysły i trafiała do głowy przez serce
Lagerlof udało się tak pokazać swój kraj, by jego mieszkańcy mogli być z niego dumni, a cudzoziemcy zazdrościli i pragnęli poznać
świetnie ukazała różnorodność geograficzną, piękno dzikiej, nieokiełznanej przyrody i bogactwo kulturalne Szwecji szeroko opisując ukształtowanie terenu poszczególnych krain, tradycje, przytaczając lokalne legendy


książkę idealnie czyta się z mapą i "audioprzewodnikiem", pomagającym prawidłowo odczytać nazwy własne (polecamy FORVO!), a jeszcze przyjemniej, przeglądając w międzyczasie turystyczne prospekty i własne zdjęcia opisywanych okolic,
jak choćby ta:
"I choć gęsi leciały wysoko, Nils zobaczył, że jest to bardzo bogate miasto handlowe. Nigdy przedtem nie widział tylu dachów krytych wesołą czerwoną dachówką ani tylu dachów miedzianych, zielonych od śniedzi. W zielonych parkach wiły się niebieskie kanały wiodące do rozległego portu przy ujściu rzeki Göta."
+ to <klik>
wiele się w ciągu ubiegło wieku zapewne zmieniło, ale pewne wrażenia mam dokładnie takie same


sama Nilsa Holgerssona zobaczyłam po raz pierwszy wiele lat temu, w mieście, które jako pierwsze przywitało mnie na szwedzkiej ziemi i skutecznie wzywało, by powrócić
nie znając książki i jak przez mgłę kojarząc animowany serial, podczas drugiej wizyty zupełnie przypadkiem znalazłam pomnik ufundowany w setną rocznicę wydania powieści, na którym Nils wygląda, jakby specjalnie czekał, żeby wybiec mi na spotkanie...


wszystkich, którzy sięgną po "Cudowną podróż" czeka oniryczny spacer po urokliwych uliczkach Karlskrony, a czytelnicy-podróżnicy, po zaledwie dziesięciu godzinach rejsu promem z Gdyni, od spotkania z chłopcem-krasnoludkiem, co to przemierzył całą Szwecję, będą mogli zacząć własną wycieczkę po tym pięknym, gościnnym kraju*
obie odbyć zdecydowanie warto!


podobnie jak zadrzeć od czasu do czasu głowę do góry - gęsi lecą przecież i nad nami!
może to takie same, jak te, którym towarzyszył Paluszek? kto wie, czy nie wracają właśnie z Laponii...



* dzięki lekturze odżyły wspomnienia cudownych podróży - "na 16 kołach" przez Blekinge i Smaland, na Olandię (i z powrotem), "podróży tysiąca szczęść" przez Skanię do Malmo oraz późniejszych - lotów z Jankiem - do Goteborga i Sztokholmu
Szwecja, której obraz maluje Selma Lagerlof to dokładnie ta sama, którą pokochałam i do której tęsknię - opowieść przypomina znane zakątki, a jednocześnie kusi i inspiruje do poznania kolejnych
myślę, że wiem, czemu gąski tam co roku latają ;)


za nowe wydanie "Cudownej podróży" (oraz egzemplarz recenzencki, z którego pochodzą przytoczone cytaty) dziękuję wydawnictwu Nasza Księgarnia,
za wspólne skandynawskie wspomnienia - dziewięciorgu towarzyszom transszwedzkich podróży, za pokazanie pierwszego klucza gęsi w tym roku - Jankowi, a za ich zdjęcia i opowieści o migracjach - A.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz