odliczamy czas (do Świąt?)

ostatnio dookoła królują kalendarze adwentowe, gazetki reklamowe i komunikaty radiowe o tym jak niewiele już dni pozostało do Świąt - jakby nagle wszyscy zaczęli podzielać zainteresowanie Janka upływem czasu :) 

od pamiętnych okrzyków zachwytu:
"TIK-TAK! z bimbomem!" minęły już ponad dwa lata
i Jankowa fascynacja zegarami nieco przygasła

na szczęście nie na tyle, żeby ostrzegawcze "spójrz! zbliża się siódma!" nie zachęcało skutecznie do porannego pospiechu i (ze wszech miar pożądanego) biegu do szafki z butami :)

nadal czasomierze pełnią w jego życiu ważną rolę (przecież nie może być porządnej stacji bez zegara, no i rozkład jazdy do czegoś się musi odnosić - to wie chyba każdy miłośnik transportu zorganizowanego?)
dopytuje, która godzina, albo "co będzie jak gruba wskazówka przesunie się na dziewiątkę, a chuda tu?"
mycie zębów najlepiej udaje się, gdy czas odmierza stoper albo minutnik
a od czasu do czasu zdarzają się przemyślenia w rodzaju:
"duża wskazówka porusza się tak wolno jak rośliny rosną..."


do tej pory do prostych zabaw służyły nam zegarowe układanki, karteczki, książeczki





rozpracowaniu zasady przesuwania się wskazówek posłużyło gruntowne przebadanie budzika i zegara ściennego bez obudowy (nie szkodzi, że pod koniec eksploracji już nie tykały...) oraz nakręcanie tradycyjnego zegara z wahadłem z niewielką pomocą dziadka
dzięki temu odczytywanie pełnych godzin na prostej tarczy chyba już rok-dwa temu nie było dla J. problemem

niedawno jednak zaczął zastanawiać się nad bardziej skomplikowanymi układami wskazówek
na jego wyraźne żądanie kilka tygodni temu zrobiliśmy w 5 minut taki "zegar ćwiczeniowy"


ten prosty kartonowy prototyp bardziej starannego wykonania (nastąpiło wkrótce) wystarczył, by pokazać układy typu "10 po...", albo "za 15..." i był zachętą do niezliczonych pytań "a tak? to która?"

ponieważ mój wytwór wzbudził spore zainteresowanie, wydrukowałam pobrany z Urwiskowa nieco bardziej estetyczny model i tarczę do ćwiczeń (którą następnie zalaminowałam)


i tak się dalej CZASEM bawimy :)



P.S. dni do Świąt nadal odliczamy na naszym kolorowankowym kalendarzu - zainteresowanie przyklejaniem gwiazdek nie słabnie! :)


P.S. 2
odpowiadając (sobie samej?) na zarzuty (wyrzuty...) o męczenie zbyt małego dziecka nauką "nieprzydatnych" rzeczy, które będzie miał obowiązek przyswoić dopiero za parę lat w szkole:
póki co Jane nie do końca opanował system 24-godzinny i nadal uparcie pyta jaka to godzina, 
a ja nie zamierzam na siłę wbijać mu do głowy wszystkich możliwych położeń wskazówek na tarczy...
ale jeśli pyta - czemu nie odpowiedzieć podsuwając ciekawe pomoce?
wiem, że do pełnego zrozumienia i "odruchowego" odczytywania czasu jeszcze dorośnie, a póki co ma czas na zabawę - w tym, jeśli tak wybiera, także zabawę wskazówkami :)

4 komentarze :

  1. Fajnie, że znajdujesz czas na zabawy z synkiem. Zegary są w okół nas i dzieci też mogą znać o co z nimi chodzi :) i co oznaczają odpowiednie położenia wskazówek :) Ja bawiłam się z córką w grę jaka to godzina. Gra składała się z dwóch tarczy zegara i tabliczek z godzinami. Córka była bardzo zainteresowana tą zabawą :) i chyba dzięki niej szybko nauczyła się odczytywać godziny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A jak zrobiłaś wskazówki, żeby się obracały? My zrobiliśmy jakiś czas temu zegar meteorologiczny, ale brakuje mi pomysłu na wskazówki :( Chyba będziemy musieli zrobić go jeszcze raz, tym razem na jakimś kartonie... ten pomysł ze świecówkami wpadł mi w oko ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wskazówki przymocowane na szpilkę + kawałek korka z drugiej strony - mechanizm działa, ale przyznam, że "wyrabia się" od częstego używania, więc trzeba korek co jakiś czas przesunąć, albo wymienić - sama nie miałabym nic przeciwko innej podpowiedzi :)

      Usuń
  3. Super zegar. Nic dziwnego, że Janka interesuje coraz więcej rzeczy.
    M.

    OdpowiedzUsuń