Strony

przedwiosenne zmagania zdrowotne

ostatnie dwa tygodnie przebiegły pod znakiem walki z kaszlem
po dwóch wizytach u pediatry (dolne drogi oddechowe czyste) - inhalacje, mukolityk i (znów) przerwa w przedszkolu - zakończyły się wysoką gorączką i anybiotykiem :(

Janek jest baaardzo dzielnym pacjentem
świetnie współpracuje przy badaniu osłuchowym, oddycha, nie oddycha, pokazuje gardło i język
niestety nie ustrzegło nas to przed prawdopodobnie zbyt późną reakcją na rozwijającą się infekcję :(
wydawało mi się, że nie przesadzam z "ganianiem" do lekarza, dbam o naszą odporność i nawet przy drobnych objawach przeziębienia pozwalam, żeby organizm sam zwalczył patogeny
okazuje się, ze w przypadku Janka i "zarazków" przedszkolnych to podejście sprawdza się słabo - przy braku poważniejszych objawów swoim - jak zwykle - żywiołowym zachowaniem potrafił uśpić czujność i moją i "profesjonalisty"
we wtorek badanie - "gardło czerwone, ale czysto..." - dostaliśmy skierowanie na ogólne badanie krwi i moczu i do alergologa
w nocy gorączka 39 :(

a samo badanie krwi - koszmar!
J. znów dzielny - dał sobie wytłumaczyć, że będzie ukłucie, wzięliśmy książeczkę i grzecznie usiadł, słuchał, patrzył jak Pani igłę wbija... mama dumna :)
ale pielęgniarka - d...
nie znalazła żyłki, poprawiła jeszcze dwa razy, nie wbiła, Jane oczywiście w krzyk, że już dość - no to dawaj chwyta drugą rękę, a J. się drze i miota
do mnie "Pani trzyma mocniej!" - nie trzymałam i nie wytrzymałam - ja z dzieckiem rozmawiam, a nie je gwalcę!
odeszliśmy sobie w kącik, poprzytulaliśmy, łezki otarłam i wytłumaczyłam, że trzeba znów, druga rączkę ("miało być raz!!!")
przyznam ciężko było, ale się zgodził (dzielny, mówiłam!), jeszcze wołał, na zmianę, że nie chce i "dobrze, ale delikatnie..."
a tu znów to samo - raczka pokłuta, krew nie pobrana :(
szepcząc mu w uszko cały czas, jaki jest wspaniały trzymałam z całych sił, kiedy w końcu igła weszła w jakieś naczynko na dłoni - a czerwone kropelki kapały tak powoli, w porównaniu do jego łez...
plasterki kazał zaraz zerwać, siniaczek na dłoni ukrywa w rękawie, mimo, że mówię, jaka jestem dumna z tego śladu, że dał radę, chce żeby jak najszybciej zagoił się i zniknął 

wyniki w normie - poza markerami stanu zapalnego oczywiście, ale to już nam sama podwyższona temperatura pokazała
nawet nie chę myśleć o ewentualnym następnym razie

póki co mamy inny kłopot - ohydna, gorzka klarytromycyna w syropie o zapachu (i smaku) płynu do mycia naczyń..
J. daje radę
szybkie podanie, soczek i nagroda (pochwała, tulenie i/lub żelkowy miś) i już nam się wymioty takie jak po pierwszej dawce nie zdarzają, ale zawsze pierwsza reakcja to "nie chcę tego niedobrego syropu" - kto w ogóle takie rzeczy dla dzieci produkuje?! (i dlaczego nie ma Fromilidu w takiej dawce?)

wspominałam już, że jest dzielny?

w międzyczasie przypadł termin na wizytę w Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej - wywiad i ustalenie terminu spotkania z dzieckiem (koniec maja)
pani psycholog wstępnie poradziła skonsultować się z neurologopedą, albo innym specjalistą w dziedzinie integracji  sensorycznej, bo tu może tkwić źródło problemu
akurat skierowanie mamy, bo przy okazji tych "kaszlowych" wizyt poprosiłam - w zasadzie, żeby skonsultować Jankowe "R" - rozszerzymy temat konsultacji

a pod koniec marca jeszcze wizyta u kardiologa

dobrze, że dziecko w sumie zdrowe...

3 komentarze:

  1. O matko, a ja myslałam, że tylko my mamy pod górkę. Od początku lutego nie znalazłam sił, by u nas cokolwiek napisać, bo od początku lutego chorujemy. Zaczęło się od zapalenia spojówek u Dawida, infekcji wirusowej bez antybiotyku, potem ja walczyłam z temp. i bólem gardła, mieliśmy dosłownie chwilę przerwy by w zeszłym tygodniu znowu walczyć z tym razem anginą i mamy antybiotyk. Nasz jest koloru zgniełej żółci. Wiesz co? Nam lekarz poradziła mieszać go z łyżeczką jogurtu. Nie wiem na ile jest niedobry, nie próbowałam go podać w czystej postaci, bo wiedziałam, ze Dawid na widok łyżeczki zaprotestuje. Mieszam z jogurtem i póki co on go je. Jesteśmy już tacy zmęczeni, a ja najbardziej boję sie, że zaraz po antybiotyku znowu sie coś przyplącze...
    Dużo zdrówka dla Janka.
    PS> A czemu szukasz porady u jakichś psychologów?> Czy neurologopedów?>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeszcze napiszę...
      życzę dużo siły i cierpliwości - choroba dziecka to najgorsze co może być :(

      Usuń
  2. O jeny Jan jest na prawdę dzielny, bo ja bym takiego pobierania krwi nie przeżyła chyba. Zdrowia życzę.

    OdpowiedzUsuń