Strony

klocki - artysta, czy rzemieślnik?

KLOCKI - drewniane, plastikowe, piankowe, z literkami, dźwiękami, kolorowe i gładkie - trochę ich już Janek ma i nawet (powoli) zaczyna doceniać mnogość zastosowań


nawet już się trochę z tatąjanka martwiliśmy, że nie bardzo go interesuje tworzenie budowli, układanie "w stylu dowolnym" i woli w kółko jeździć resorakami i lokomotywą, ale widocznie potrzebował czasu - od jakiegoś czasu już chętniej dla swoich pojazdów buduje tunele, garaże, drogi, tory + oczywiście układa tramwaje oraz pociągi i (nieco monotematycznie, ale zawsze :P) - choć trochę rozwija wyobraźnię przestrzenną, ćwiczy kreatywność...


tatajanka liczy, że zapał konstruktorski jeszcze w małym dojrzeje - wzorem ojca budującego (ponoć) przed laty ruchome modele ze zwykłych klocków LEGO
ja ze swoim nikłym doświadczeniem inżyniersko-klockowym wolę na razie tej nadziei nie burzyć... zobaczymy

póki co staram się, żeby Janek jak najczęściej sam wybierał w co chce się bawić i jak, bo zauważyłam, że jak mu za dużo podpowiadać, to zabawy stają się coraz mniej twórcze, a bardziej odtwórcze - tak jak z mówieniem - grzeczny chłopczyk ślicznie powtarza, ale coraz mniej "stwarza"
mam nadzieję, że to tylko chwilowe wrażenie i nie będzie się bał w życiu mieć swojego zdania, swojej pasji i odwagi, żeby bawić się tak jak lubi :) 

laurka dla starej ciotki

Justysia dała cioci na urodziny:


 no to Janek też z babcią coś dla starej matki przygotował:

 "Kleił, kleił i nakleił!"

DZIĘKI artyści najkochańsi!

mama świętuje

fot. wujekPaweł


mama świętuje, gości przyjmuje,
prezenty otrzymuje - grzecznie dziękuję!

ale jak zwykle w centrum zainteresowania głównie dzieci
kochana coraz liczniejsza gromadka :)




fot. ciociaOla
fot. ciociaOla

trochę więcej zdjęć z Jankowo-Emilkowo-Piotrusiowo-Justynkowych harców na siostrzanym blogu emilandja.blogspot.com  

prezenty, prezenty...

zbliżają się moje urodziny,
ale największy prezent dostał ostatnio Janek od firmy Granna

 
mam nadzieję, że pozwoli pograć też mamie i dalszej rodzinie - wszyscy widząc piękne kolorowe pudełka nabrali ochoty na planszówkowy maraton z Granną :) 

chodźmy na saneczki..


chłopcy i dzieweczki
pojedziemy wszyscy razem
z wysokiej góreczki...

stop likwidacji bibliotek

dołączyłam do protestu
nie wyobrażam sobie swojej szkoły bez biblioteki i nie chcę, żeby Janek chodził do szkoły bez biblioteki
oczywiście "możliwość" likwidacji biblioteki szkolnej przez samorząd to nie konieczność, ale mimo wszystko taka furtka w prawie nie powinna istnieć i być nigdy wykorzystana dla jakichś (podejrzewam, ze nikłych, bo nakłady na biblioteki nie są chyba -niestety- liczone w milionach) oszczędności

zachęcam do złożenia podpisu pod listem otwartym do Ministra Administracji i Cyfryzacji w obronie bibliotek

swojego stanowiska nie trzeba uzasadniać, ja jednak coś od siebie napisałam

Dzidziuś

zobaczyłam w internecie, że w serii detergentów Dzidziuś znajdują się nie tylko proszki do prania i płukania, których używałam, ale też kosmetyki dla dzieci - z ciekawości poprosiłam o próbki i... niedawno dostaliśmy paczkę od Polleny Ostrzeszów :)

biało, biało, bielusieńko

dla równowagi po kilku ostatnich kolorowych wpisach - kilka zdjęć z wyczekanego "prawdziwego" zimowego spaceru - czyli ze śniegiem i sankami, ulubionym odśnieżaniem, "zaspowaniem" i bałwankiem
Janek zimą zachwycony :)

kto się boi Buki?

trafiłam znów na artykuł, który dał mi do myślenia
- tym razem o lęku (trochę) i sposobie oceniania rzeczywistości (bardziej) - zależnym jak wiadomo od punktu widzenia...
felieton jest mądry, ciepły, ale zmusza do refleksji nad tym jak łatwo popaść w dwukolorowe ocenianie świata i taki czarno-biały obraz przekazać dziecku
a przecież tyle lepiej, ciekawiej i sprawiedliwiej jest umieć dostrzegać odcienie szarości, nie wierzyć w stereotypy i.. nie bać się, tylko poznawać! bo najczęściej straszne jest to, co nieznane

wiem, że muszę się starać, żeby ten lęk przed obcym nie paraliżował "duszy odkrywcy" w moim smyku trudno to pewnie będzie połączyć z (skądinąd słusznymi) ostrzeżeniami przed zbytnim ufaniem nieznanym i ciągłym nawoływanie do ostrożności, ale warto - po to, żeby w życiu nie myślał stereotypowo, nie oceniał "po okładce"..

kto się boi Buki? - a kto się nie boi? pytam...
przecież każdy wie, że jest zła [a często kojarzy to w dodatku z faktem, że jest brzydka - co jeszcze bardziej krzywdzące]
- to wspaniały pomysł, żeby pomyśleć o niej inaczej!

ja już się boję (odrobinę) mniej

jednak swoje lęki łatwiej zracjonalizować i opanować niż cudze
Jan też się boi - niektórych głośnych dźwięków, statku kosmicznego z Pana Kleksa w kosmosie, czegoś <?> w jednym z odcinków Świata Elmo, a jakieś trzy miesiące temu nagle zaczął krzyczeć i zapierać się przed włożeniem do wanny - myślałam, że już zawsze będę go myć przy umywalce...
czasem woła "nie" i popłakuje przez sen, albo budzi się z płaczem - aż przykro patrzeć
nie mam pojęcia, czy mogłabym jakoś wpłynąć na zmniejszenie jego poczucia lęku - gdy widzę, że w danej chwili coś go przestraszyło mogę zareagować, utulić, wytłumaczyć, ale co z "nieuzasadnionymi" (czyt. o nierozpoznanej etiologii) wybuchami histerii? na razie jedyna metoda to odizolować od źródła i próbować za jakiś czas ponownie przekonać do danego przedmiotu/osoby/czynności
na szczęście z kąpaniem się udało i znów mógłby się pluskać godzinami - przez tydzień chodził niedomyty, aż w końcu pomogło spokojne przekonywanie i towarzystwo Kubusia Puchatka w wannie :)

Muminków mu na razie nie pokażę

plastyk - fantastyk

miesiąc temu u babci Janek robił stempelki z ziemniaka i przy okazji dowiedział się, ze jak pomiesza, pomiesza, to wyjdzie czarny-brąz
bardzo mu się to spodobało i teraz już mu nie wystarcza jedna farbka na raz (a taka byłam dumna z tej ograniczającej chaos - ale jak się okazuje i wyobraźnię - metody :P)
obecnie obrazki nie są już tak czytelne, "grzeczne" jak kilka miesięcy temu - jak moja ulubiona "Arriva", albo portret mamy
pociąg ARRIVA - Janek 11.2013
ważniejsza staje się ekspresja :)


mama w skodzie fabii
samochód duży czarny jedzie w dóóół
to samo przy rysowaniu - już nie widać tej cierpliwości, powtarzalności co pół roku temu - teraz króluje szybkość, gruba kreska i kolor




ciekawe, czy to przejawy"uwsteczniania" artystycznego (może niećwiczony talent zanika?), czy rozwoju (a ja po prostu mam kiepski gust i dlatego mniej mi się podoba :P)
tak, czy inaczej nie wtrącam się - to są jego kredki

domino kolory

Domino przyniósł Mikołaj i od razu zrobiło furorę wśród wszystkich obecnych - nie tylko dzieci:)


Już samo demontowanie kartoników z podkładek dało maluchom sporo radości, a co dopiero mówić o oglądaniu obrazków, układaniu "pociągu" (tudzież tramwaju), budowaniu wieży...
Zastosowania były mnogie.

Jeśli chodzi o zastosowanie podstawowe, "Domino" też się sprawdza, chociaż Janek musiał się do niego dość długo przekonywać.
Możliwość doczepienia kół bardzo go zachęciła :)


Dla ułatwienia, oprócz wyraźnych kolorowych obrazków, na każdym końcu kartonika znajduje się kolorowy pasek, który ułatwia dopasowanie kolejnego według barwy.

Obrazki są wyraźne, kolory intensywne, kartoniki wykonane starannie z grubej tektury - całkowicie bezpieczne i trudne do zniszczenia. Dlatego czasem zostawiam Jana samego i pozwalam mu bawić się tak, jak chce.
Oczywiście nie zawsze "gra" według reguł, ale między innymi dzięki tym obrazkom doskonale rozróżnia już kolory i ich odcienie (na przykład jasnoniebieskie chmurki na ciemnoniebieskim kaloszu) i nazywa różne zwierzęta, owoce, kwiaty...


Kolejna "mocna" pozycja w ofercie Granny - dzięki kochanej rodzinie na naszej półce:)

gdybym mogła od nowa wychować dziecko...

...malowałabym palcem częściej, niż nim wskazywała.
Mniej bym poprawiała, więcej przytulała.
Zamiast patrzeć na czas, dawałabym sobie czas, by patrzeć.
Mniej bym dbała o to, by wszystko wiedzieć; wiedziałabym raczej, jak lepiej dbać.
Częściej bym się z nim wspinała na drzewa i puszczała latawce.
Przestałabym bawić się w powagę, a poważniej bym się bawiła.
Przebiegałabym z nim więcej łąk i częściej przyglądałabym się gwiazdom.
Rzadziej bym szarpała, a częściej przytulała.
Rzadziej byłabym nieugięta, a częściej wspierała.
Najpierw budowałabym poczucie własnej wartości, potem dom.
Uczyłabym go mniej o miłości do siły, a więcej o sile miłości.
Diane Loomans
uczę się od innych - na cudzych doświadczeniach i błędach

kolorowo

za oknem szaro, od kilku dni nie tylko nie ma śniegu, ale i słońca brakuje; ja co drugi dzień 12 godzin poza domem - zaczynam doceniać fakt, że Janek jak pośpi w dzień to nie kładzie się spać przed 22 - przynajmniej te dwie-trzy godzinki możemy razem spędzić wieczorem...




za to te dni, które mam wolne wykorzystujemy do oporu - spacer, zakupy, wspólne gotowanie, rysowanie, malowanie, układanie, czytanie - staram się wymyślać coraz to nowe zajęcia, ale Janek ma już swoje ulubione i często trudno go przekonać do czegoś nowego...


na przykład patyczki
- kupiłam najzwyklejsze drewniane szpatułki lekarskie i farby akrylowe, bo spodobały mi się podpowiedzi z bloga innej mamy - są tam fantastyczne obrazki do wydrukowania i układania, które zamierzam wykorzystać
ale już same w sobie patyczki są super - 100 sztuk za 3 złote i masa możliwości - układanie kształtów, liter, ulic dla resoraków, konstrukcji...
ale oczywiście Janek układa w kółko tylko tory i zegary :)

a można też patyczki kolorować, malować, oklejać i tworzyć "ludziki", "zwierzątka" lub wspomniane układanki

pomalowaliśmy
- Jan na czarno, bo poza okazjonalnym eksperymentowaniem z mieszaniem barw tylko czerń go ostatnio fascynuje i zawsze tę farbkę wybiera
i już można układać według kolorów - parami i według odcieni - J. rozpoznaje jasny i ciemny!
a do tego patyki świetnie nadają się do mieszania, rozrzucania i deptania - po prostu zabawka idealna :D

o miłości

-- po pierwsze - tej macierzyńskiej - która pojawiła się w moim życiu wraz z Jankiem i okazała się najsilniejszym doznanym dotąd uczuciem
walentynki, walentynki, serduszka, czekoladki - wszystko to ładne, kolorowe, ogólnie dobrze się kojarzy - więc i u nas pojawiły się w poprzednim wpisie popularne symbole 14 lutego...

ale to przyjemne święto dało mi też pretekst do przemyśleń na temat istoty miłości

przeczytałam niedawno artykuł-wywiad w Wysokich Obcasach o matkach nie kochających swoich dzieci i szczerze mówiąc nie potrafię sobie wyobrazić - to musi być straszne patrzeć na malucha i myśleć, że lepiej byłoby gdyby nie istniał... każdego dnia, nawet jeśli kilka godzin wcześniej byłam zdenerwowana, zirytowana jakimś jego zachowaniem, pomyślałam sobie przez chwilę, że powinien/mógłby być inny - lepszy, grzeczniejszy, bardziej do mnie przywiązany (albo coś równie egoistycznego), każdego dnia dziękuję, że Janek jest i jest sobą - moim synkiem, zdrowym, mądrym, uśmiechniętym, psotnym, "nieusłuchanym", odmawiającym pójścia spać dzieckiem
nie wyobrażam sobie już życia bez niego...

--i po drugie miłości jako uczucia w ogóle - jak o niej mówić dziecku, czy można nauczyć kochać?
oczywiście najważniejszy jest wzór, przykład, ale staram się mu też często powtarzać to najprostsze, ale chyba za rzadko słyszane wśród dorosłych "kocham Cię!", przytulać, okazywać czułość i tłumaczyć, że miłość, to znaczy 'nie szkodzi, że mama się pogniewała, trochę rozzłościła, pokrzyczała na tatę - zaraz będzie lepiej bo się kochamy!'
Janek doświadcza czułości na co dzień i sam ją okazuje - tuli się do mamy (rzadko, ale i tak częściej niż jeszcze rok temu - pamiętam jak czekałam na to, żeby sam przyszedł, szukał kontaktu, złapał za rękę...),  mówi babci "ajlowju", przytula spontanicznie Justynkę i daje jej buziaki (mówi z radością: "Janek ucałował!")
na pytanie z jakiegoś walentynkowego konkursu odpowiedział:
Kocham mamę, bo... "jest uśmiechnięta"
Kocham tatę, bo... "poszedł do pracy i wróci i będzie stęskniony"
Kocham Justynkę... "TAK!" - i to ostatnie z takim przekonaniem, że nie ma wątpliwości kogo z tej trójki najbardziej :)
mam nadzieję, że będzie dorastał czując się kochany    i wierzę, że to wystarczy, żeby nauczył się kochać, bo jedynie umiejąc kochać, będzie dobrym i spełnionym człowiekiem - tylko ten kto kocha i wie, że jest kochany może być naprawdę szczęśliwy

niech będzie też więc publicznie wiadomym: kocham Cię, synku, najbardziej na świecie!

Walentynkowe serduszka

No. 1 - dla taty, który daleko


No 2. - dla mamy na pamiątkę


No 3. - dla wszystkich kochających i kochanych


P.S. to serduszko Janek pomalował sam żółtą i granatową farbką - zabawa w mieszanie kolorów chyba niedługo zasłuży na osobny wpis - podobnie jak patyczki z pierwszego zdjęcia

Moon Dough

= zapowiadany opis właściwości Pianki do lepienia od firmy COBI



paczka przyszła już dawno, więc mieliśmy okazję pobawić się piankoliną dobrych kilka razy i zweryfikować informacje podawane przez producenta na opakowaniu 


Janek miał sporo zabawy podczas testów, a ja wszystko dokładnie obfotografowałam - pora napisać coś więcej...


czasowniki nieidealne

Janek mówi dużo
i dobrze :)

muszę szybko notować, bo mówi coraz lepiej i może już niedługo będzie tylko mądrze, a już nie śmiesznie...

na razie ma jeszcze trochę problemów z odmianą, głównie czasowników, więc póki czas zapisuję

zimowa lista koniugacyjno-imiesłowowa 2013:

Janek weźmiął
zdejmnął buciki - zdejmnione!
siedził / stoił
śnieg nasypał i zamarziło
wybra (hipopotam, żeby było śmieszniej, ale nie dowiedziałam się co wybierze...)
pociąg jedzie i ciuwa (M: ciuwa?) robi CIUWANIE ciuf ciuf ciuf ciuf...
oprzone
wyginięta droga (zakręt:P)
wyjmniąć!
M'siu powidź!
Tato ubraj ubranko!
nie chcesz jogurtu popić! daj mama z lodówki jogurt zjadający!

aż się sama zdziwiłam, że więcej form oznajmujących niż rozkazujących - pewnie kwestia wybiórczości notatek, bo przecież wiadomo - Janek rządzi :)

kocham - nie biję

nie biję i uważam to za oczywiste
ale niestety - krzyczę (najczęściej na tatęjanka, nie na synka, ale i tak wstyd)
dość rzadko reaguję (chyba przeczulona na punkcie rad od obcych, którzy się wtrącają a nie maja pojęcia co się naprawdę dzieje, nie mam odwagi skarcić matki szarpiącej dziecko czy wrzeszczącej "Cicho!!!")
i czasem nie mam czasu, przynajmniej nie tyle ile bym chciała, żeby być do końca konsekwentną...

na stronach kampanii popularyzującej hasła Kocham.Nie biję/Kocham.Nie krzyczę./Kocham.Mam czas/Kocham.Reaguję przeczytałam dawno temu o sposobach reagowania na niepożądane zachowania dzieci, tj. min.:
- Mów jak się czujesz  - dzieci, które rozumieją, co czujemy, szybciej uczą się pożądanych zachowań, a także empatii. - Nie mów dziecku, że jest niemądre czy złe, ale np., że się niemądrze lub źle zachowało – w ten sposób, krytykując zachowanie (a nie samo dziecko), nie niszczymy poczucia własnej wartości dziecka.- Są sytuacje, kiedy trzeba użyć siły – gdy dziecko bije, wybiega na ulicę, wkłada palce do kontaktu. Trzeba wtedy mocno je przytrzymać i stanowczo powiedzieć: ”nie zgadzam się!”..- Często pomaga krótkie odizolowanie dziecka – odesłanie na parę minut do pokoju/kącika, lub nakazanie, aby dziecko usiadło na specjalnym „fotelu do namysłu”. W tym czasie może się ono uspokoić, a my mamy okazję, by ochłonąć.- Kiedy to tylko możliwe pozwólmy, aby odczuło konsekwencje swych działań lub zaniedbań. Dzięki temu nauczy się odpowiedzialności za swe czyny - Ustal kolejność <...> , aby dziecko wiedziało, kiedy będzie mogło zrobić to, na co ma ochotę.
Daj szansę dokonania ograniczonego wyboru <...> dziecko, które „samo wybrało”, ma większą motywację do trwania przy swym wyborze. Jest to też nauka podejmowania decyzji, która sprawia, że czuje się ono mądre, ważne, samodzielne i odpowiedzialne. - Często skutecznym sposobem, by zapobiec awanturze, jest odwrócenie uwagi małego dziecka.
(całość do przeczytania TUTAJ)


i cóż - zgadzam się, że są skuteczne, sensowne i humanitarne - dużo bardziej niż bicie czy krzyk
regularnie je stosuję - szczególnie zasadę NAJPIERW-POTEM i odczuwania następstw (popsułeś - nie ma zabawy, schowane), a nawet i odwracanie uwagi (nie do końca zgodne z teoriami pani Agnieszki Stein w skądinąd również pomocnej w kształtowaniu relacji książce "Dziecko z bliska")
niestety
czasem mimo starań coś nie wychodzi...

Jan narysował:
zdzierżyłam (chociaż ściana nie moja, mieszkanie wynajęte, a tapeta nie do wyczyszczenia, zamalowania takoż)
'Janku, co tu zrobiłeś? Zapomniałeś, ze nie wolno rysować na ścianie? TYLKO w zeszycie i na kartce! Nie ma długopisu - zabieram, bo rysowałeś na ścianie.'
naprawdę wydawał się skruszony...
poza tym to pierwszy raz
no i pojazd w sumie całkiem ładny wyszedł :)


ale jeszcze tego samego dnia nie dałam rady - J. stanął na  środku pokoju i ogłosił "Robię plamę!" - siusiając beztrosko pod nogi! a przecież nawet pół roku temu umiał zawołać "pisiu" i zatrzymać siusianie po kilku kroplach! - nie dałam rady - rozpłakałam się z bezsilności
--nie biję, nie krzyczę, pokazuję, jak mama jest smutna, że synek niegrzeczny--
ale takiego widoku jaki potem zobaczyłam nie życzę żadnej mamie (chociaż poniekąd synuś się empatią wykazał) - Janko rozryczał się natychmiast najbardziej rozdzierającym płaczem i przez ten szloch zaczął powtarzać "Już dobrze, mamo, nie płacz, będzie grzeczny i wołał! Już dobrze!"
zanoszący się i próbujący mnie głaskać siedząc na nocniku mały dorosły, którego przerastają oczekiwania złej matki...
i znowu nie wiem
co ja mam robić???

o instrumentach c.d.

Dzięki bajeczce Louie's World Janek poznaje nazwy instrumentów po angielsku

powtarza bez problemu
"mjuzikal instruments: akordion, głitar, symbols, pianoł, trampet, dram, flut, tambjurin"
a nawet "sajlołfon"
- po polsku jest trudniej - na cymbałki mówi "całbenki" :)

a tu wyraz miłości do muzyki - obraz, który J. zatytułował "Serduszko i tamburyn"
(jak się przyjrzeć, to rzeczywiście ta fala na górze trochę serduszkowa, a na dole półkole tamburynowate...)

Serduszko i tamburyn J.10.02.2013

o instrumentach

Janek wchodzi do biblioteki,
ogłasza Paniom: tu jest ZEGAR w bibliotece!
i mówi: Poproszę książeczkę o instrumentach

wychodzimy z super książeczką

<< photo by Janek


ostrzeżenie dla mam - polecam przeczytać najpierw samodzielnie,
żeby być przygotowaną na pytania: Co to jest?
próba przeczytania na ostatnią chwilę, do góry nogami małych opisów do obrazków lub co gorsza improwizacji może skutkować pomyleniem rożka angielskiego z klarnetem / na szczęście tatajanka czuwał i skutecznie zapobiegł wprowadzeniu latorośli w błąd :) /



Janek pokazuje (prawidłowo) i mówi: fagot, puzon, trąbka, tuba, talerze, gitara elektryczna. gitara elektryczna, gitara elektryczna :P, gitara otwarta! trzeba złożyć! niech pan złoży! saksofon, bęben, skrzypce, fortepian, keyboard, flet, piszczałka do dmuchania nosem, NOSEM!
nie mówi: klarnet, waltornia, serpent i marakasy oraz nie rozróżnia cytry od lutni...
ale pracujemy nad tym :D

opowieści

kilka skrzętnie zapisanych okruchów dwuletniej wyobraźni

01.2013
gąsienica płakała
bo ślimaczek popsuł
i ślimaczek pojedzie do lekarza
i lekarz da syrop!

14.01.2013
tu tankuje autobuchnik
AUTOBUCHNIK!
mamo! autobus BUCHNIK!
bo zderzył w samochód radiowóz!

20.01.2013
rower, samochód i autobus
wszyscy razem pojechały
przez most
(M:? na drugą stronę rzeki?)
Tak, do bramy
i wskoczyły do miasta
prędzej prędzej do miasta wypadli
i przed-mieściem były tramwaj i samochód
wszystkie się zatrzymały się tu
tramwaj, tramwaj i autobus
pokazał!
tu było czerwone światło
TAK! PAMIĘTASZ! 
02.2013
dziewczynki spadły nóżki
bo to była woda zaślizgniona!
też mały lizglał...

3.02.2013
J. od rana powtarza: electric train, elektric train
(M: on the bridge? - próbuję nawiązać konwersację)
pojedzie, jedzie na drugą stronę
i z górki na pazurki
i do wody!
(M: O nie! Pociąg wpadł do wody? Na pomoc!)
WIELORYBIE!
(M: Wieloryb przypłynie na pomoc?)
Tak
(M: i jak pomoże?)
Do góry, do góry, do góry!

7.02.2013
mamo zgaduj!
kwa, kwa, kwa (M: kaczka!)
puhuuu (M:sowa)
ha ha ha (M:?)
to słońce się uśmiecha!


i najnowszy hit - szczyt skromności (na podstawie opowieści dziadka Józka):
9.02.2013
Janek poszedł z dziadkiem do sklepu, dostał ziemniaki do zważenia, podszedł do wagi 
- pan ochroniarz się zainteresował, przyszedł, podsadził - mówi: 
Nic się nie boi, odważny. Wyjątkowy.
Janek na to: Geniusz!

notuję chcąc ocalić od zapomnienia
przez wzgląd na te wszystkie razy, kiedy nie było długopisu pod ręką i setki innych opowieści przepadły w uśmiechu-mgnieniu...

Tłusty Czwartek

PĄCZKI muszą być!
zrobiliśmy takie proste, bez drożdży, z twarogiem,
Janek sypał mąkę a potem niecierpliwie poganiał "Już koniec smażenia! Gotowe! Już wyjmniąć z garnka!"

hmm... wyglądały lepiej niż smakowały

dlatego Jankowi usmażyłam też placuszek z jajek i mąki - 
a tak pięknie go kroi korzystając ze swojego nowego zestawu sztućców 
zuch chłopak!