Strony

herbatka z lilaka

czerwiec = kwitnie już czarny bez, z którego jak co roku przygotujemy pewnie kilka aromatycznych słoików-smakołyków (takich jak wspomniane tutaj >>KLIK<<)

dopiero co minął jednak maj, którego jednym z piękniejszych symboli, oszałamiających bujnymi kwiatostanami w odcieniach bieli i fioletu i niesamowitym zapachem jest zupełnie inny bez - lilak pospolity


wbrew obiegowej, podobno dość powszechnej, opinii, kwiaty tego bzu także nie są trujące, a nawet mogą posiadać pewne właściwości prozdrowotne
nie zagłębiając się w farmakologiczne aspekty ewentualnego działania syrynginin, zachęcam dziś do przygotowania z nich oryginalnej herbaty (gdy tylko będzie znowu kwitł...)
poeksperymentować z wonnym kwieciem warto nawet tylko dla ciekawego aromatu

przygotowanie nie jest błyskawiczne, ale wciąż stosunkowo proste
oto nasz przepis w czterech krokach:

punkt pierwszy - pozyskanie surowca


zrywamy czyste (z dala od szos, najlepiej niedługo po deszczu, ale suche), pachnące kwiatostany w pełni rozkwitu
ewentualnych mieszkańców, jak nasz kwietnik ze zdjęcia, wytrząsamy na miejscu ;)

punkt drugi - wstępna maceracja

kwiaty, średnio starannie "obskubane" z gałązek, albo nawet, jak w kilku znalezionych w sieci przepisach - w całych kiściach, umieszczamy w słoiku
układamy dość gęsto, ale bez silnego ubijania, do pełna
odstawiamy w ciepłe miejsce do czasu aż kwiatki stracą kolor (mogą to być równie dobrze dwie doby na przypiecku, albo bardziej prozaicznie np. 3 godziny w piekarniku w temp. około 50 st.C)

punkt trzeci - suszenie

po wyjęciu kwiecia ze słoika zbielałe płatki w ciągu kilku minut ciemnieją i stają się herbacianobrązowe
trzeba je następnie wysuszyć, wiadomo, do sucha
technika dowolna
u nas, z braku przewiewnego strychu, pieca kaflowego i słonecznego tarasu, zadziałało podsuszanie niskiej temperaturze (ok. 50 st.C) w otwartym piekarniku

zapach w całym domu - wyjątkowy!


punkt czwarty - konsumpcja

herbatkę zaparzamy z co najmniej jednej łyżeczki suszu na filiżankę, lekko przestudzonym wrzątkiem, tak by uzyskać bursztynowy napar
można lekko posłodzić

uczciwie rzecz biorąc, po entuzjastycznych opisach słodkiego, karmelowego aromatu napotkanych w sieci, spodziewałam się chyba czegoś bardziej intensywnego
tymczasem, jak to mówią, szału nie ma...
herbatka jednakowoż wygląda bardzo ładnie (szczególnie z kilkoma pływającymi kwiatkami), jest delikatnie słodkawa, pachnąca
i tyle :)
smak "lilakowej" bardzo dobrze komponuje się z lipą i melisą, ale już mięta albo czarna herbata całkowicie go zagłusza

przy tak niewielkim wysiłku, by poznać coś nowego i dla urozmaicenia na herbacianej półce, myślę, że jednak było warto



polecam jako barwny majowy eksperyment kulinarny
także w ramach akcji "Pod kolor", jako fioletowy :)

https://bajdocja.blogspot.com/2020/01/pod-kolor-linki-uczestnikow.html


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz