otrzymaliśmy i wraz z trójką testerów w wieku wczesnoszkolnym dokładnie przejrzeliśmy 4 zbiory zadań, wycinanek i kolorowanek formatu A4, wydanych w serii Akademia Mądrego Dziecka
drzewa, pożywienie, owady oraz przyrodę w mieście chcieliśmy poznać bliżej uzupełniając książki pod tytułem
Mój zeszyt obserwacji przyrodniczych
zeszyty stanowią przedruk/tłumaczenie wersji francuskojęzycznej
oryginał powstał w powiązaniu z proekologicznym ruchem Mouvement Colibris, której przesłaniem jest myśl, że ważne jest każde najmniejsze działanie na rzecz natury
w każdej z książeczek znajdziemy zachętę do poznawania otaczającej nas przyrody - najbliższej okolicy, najczęściej widywanych roślin, najmniejszych organizmów i tego co ląduje na naszym talerzu
dzieci mają do wykonania różnorodne zadania wymagające obserwacji, rysowania, kolorowania, wycinania i doklejania odpowiednich elementów
zeszyty przyciągają pięknymi kolorami i ciekawą tematyką, po dokładnym poznaniu, będę tu jednak dla nich dość krytyczna
na pierwszy ogień -
Mój zeszyt obserwacji przyrodniczych. Pożywienie.
zgodnie z zapowiedzią z okładki, dzięki tej części serii możemy dowiedzieć się więcej na temat zdrowego odżywiania
wyraźna, bezszeryfowa czcionka, barwne, stylizowane na odręczne ilustracje, krótkie opisy i proste zadania - to wszystko, tak w tej, jak pozostałych częściach serii, przyciąga uwagę dzieci (tu: lat 6-8)
niestety, towarzystwo "rozpuszczone" wszechobecnymi gotowymi naklejkami i ponacinanymi elementami do wypychania z tekturek, nie garnie się do tradycyjnego wycinania i naklejania...
z kolei mój protest budzi całkowicie nieekonomiczne rozmieszczenie owych "wycinanek" na końcowych stronach wszystkich książek - mamy tu do czynienia z marnotrawstwem miejsca (= wysokiej jakości papieru, zupełnie wbrew wszystkim "eko"-hasłom) i bezsensownym zniszczeniem ostatnich kartek, które niosły pewne informacje
szkoda :(
Mój zeszyt obserwacji przyrodniczych. Drzewa
kolejna przejrzysta, zachęcająca publikacja, w sam raz dla dzieci w wieku przedszkolnym+
porusza kilkanaście zagadnień związanych z budową, cechami charakterystycznymi, zmiennością, cyklem życiowym, czy rolą drzew w ekosystemie
może zachęcić do "zabaw z drzewami" i obserwacji tych roślin w najbliższej okolicy
oto uwagi malkontentki na podstawie "pierwszego czytania":
- gałązki drzew iglastych są narysowane niestarannie (lub błędnie) - szczegół? ale jeśli z zadania wynika, że należy rozróżnić np. sosnę nadmorską i zwyczajną, ilustracja powinna to chyba umożliwić?
- we fragmencie dot. wieku drzew podano sposób określania go wg przyrostu słojów, a następnie, jako przykład najstarszego wymieniono topole osikowe z USA - czy tylko dla mnie to mało logiczne?
- akapit "drzewa w mieście" mógłby ciekawie rozwinąć temat sztucznych nasadzeń lub gatunków inwazyjnych, niestety, tylko zaciemnia obraz, tuję i platana stawiając w jednym rzędzie z lipą
- żeneta jako przykład mieszkańca drzewa nijak ma się do naszej strefy klimatycznej, a tym samym "moich" obserwacji przyrodniczych
niby drobiazgi, ale...
Mój zeszyt obserwacji przyrodniczych. Przyroda w mieście
to zeszyt pomyślany jako zachęta do dostrzegania natury w sztucznie ograniczającym jej wpływy ekosystemie miasta
ma za zadanie zwrócić uwagę na otaczające nas na co dzień żywe stworzenia - rośliny i zwierzęta, i docenić ich obecność
książeczka jest pełna ciekawostek
w dużej części skupia się na gatunkach introdukowanych i inwazyjnych (niestety, tylko w przypadku aleksandretty podkreślono, że stanowią one zagrożenie dla rodzimej fauny i flory), ale - co mi się szczególnie spodobało, każe też na przykład zwrócić uwagę na porosty, jako wskaźnik czystości powietrza - warto wyruszyć na ich poszukiwania w swoim mieście!
może stanowić także bodziec do założenia własnej, osiedlowej hodowli
niestety, znalazłam tu kłujący w oczy przykład niedbałości tłumaczenia
polskie wrony (tak jak muchy domowe - patrz niżej) z całą pewnością nie są całe czarne - występujący w zadaniu prawdopodobnie rozpowszechniony na zachodzie Europy czarnowron podpisany jako WRONA wprowadzi tylko zamęt w głowie przeciętnego przedszkolaka :(
podobnie jak, nie wiedzieć czemu wybrane jako przykład rośliny "do nauki rozpoznawania", przymiotno...
Mój zeszyt obserwacji przyrodniczych. Owady
zeszyt ten uchyla przed młodym czytelnikiem rąbka wiedzy na temat wszechobecnych owadów
podkreśla ich różnorodność i nierozerwalny związek z życiem każdego z nas, kładąc m.in. nacisk na rolę zapylaczy i konieczność ich ochrony
pozwala poznać elementy budowy i cykl rozwojowy owadów, życie pszczół i mrówek, czy ciekawostki na temat wybranych gatunków (lub rodzajów) oraz zachęca do własnych obserwacji, np. motyli
i tu coś mi jednak "zazgrzytało"
entomologia to bardzo poważna, obszerna dziedzina nauki i absolutnie nie czuję się w tym temacie ekspertem
nie wymagam też tego zasadniczo od autorów książek dla dzieci, które z założenia prezentują wiedzę podstawową, często fragmentaryczną
jednak nawet (a może szczególnie) na tym bazowym poziomie trzeba dbać o to, by przekazywać informacje sprawdzone i wiarygodne
w tym przypadku, gdy taki sam rysunek muchy podpisany jest raz jako domowa, w innym miejscu jako plujka, a trzecim - padlinówka, pojawiają się poważne wątpliwości...
cóż, ile by nie narzekać na niedociągnięcia, trzeba przyznać, że sam pomysł na całą serię jest bardzo dobry
zeszyty są w stanie zaangażować dzieci, które przy okazji wykonywania różnorodnych zadań chłoną cenne informacje
poniższe przykłady wykonanych zadań dowodzą, że młodzieży - odpoczywającej wszak od typowej, szkolnej nauki - spodobała się ta forma edukacji
a i ja sama, przy okazji, dla ułatwienia wykonania jednego z zadań rysunkowych, z przyjemnością poświęciłam kilka chwil na obserwacje motyli na krzewie budlei ;)
(może poniższe zdjęcia pomogą przy okazji komuś w rozpoznaniu budlei Dawida - nie dajcie się zmylić rysunkowi jej liści z książki "Przyroda w mieście"!)
podsumowując zatem:
seria "Moich zeszytów obserwacji" to ciekawy sposób na przyrodniczą aktywizację dzieci - angażujące i pobudzające kreatywność "kolorowanki" z dużym potencjałem edukacyjnym
choć nie przyłączam się zatem do entuzjastycznego chóru blogowych laurek, które można znaleźć w sieci, bo w mojej opinii seria nie ustrzegła się wad, grafika nie jest idealna, a konsultacja merytoryczna (jakkolwiek warto docenić, że w ogóle przeprowadzona i imiennie podpisana) mogłaby być bardziej staranna, uważam, że nie zaszkodzi im się przyjrzeć poszukując inspiracji w temacie edukacji przyrodniczej
- jak czytamy na ostatniej stronie każdego z zeszytów (o ile nie została wcześniej pocięta):
"Kto wie, może to będzie początek twojej wielkiej przygody badawczej, a gdy dorośniesz, stanie się pasją, o której napiszesz książkę taką jak ta?"
kto wie, może kiedyś napiszą... taką, albo nawet lepszą ;)
serię wydał egmont.pl
wpis dołączam do materiałów zgromadzonych w ramach projektu Poszkol(n)e
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz