a na drugim biegunie - matka, która w Beskidzie Śląskim nie była już 5 lat!
nie wyglądało to różowo...
pomógł dziadek, pomogła babcia, syn kolejny raz dowiódł, że zasługuje na swoje "indiańskie imię"*, a siostrzeniec, idealnie wyszykowany przez rodzinę, dał się przekonać nawet do pieszych spacerów!
może łatwo nie było, może nie wystarczająco długo (jak zawsze) i nie przesadnie słonecznie,
ale za to jak pięknie i wesoło :)
Beskid Śląski z dziećmi to w naszym wykonaniu w tym roku:
Górki Wielkie - schronisko Koss & Centrum Kultury Dwór Kossaków, wyprawa na Widok, Szyndzielnia - kolejka linowa & schronisko, Klimczok (schronisko) , Bielsko-Biała & Skoczów w biegu (i smogu), Brenna - Przeł. Karkoszczonka - Chata Wuja Toma, cukiernia Bajka, pracownia snycerska A. Burkota, spacer nadrzeczny Brennica/Wisła Górki-Skoczów, Ustroń + Czantoria, zielony szlak Harbutowice-Górki, Droga do Raju (na Bucze)
śnieg, mróz, frajda ze zjazdów na byle czym
+ emocjonalne spotkania z dawno niewidzianymichyba jasne, że warto było pokonać te kilkaset kilometrów :)
a przecież po drodze był jeszcze Olsztyn <3
ale to już materiał na oddzielne fotostory...
* tu: Radosny Wędrowiec, co nie znaczy, że drugie: Dzika Małpka, stało się mniej aktualne ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz