cóż wszak częściej dzielimy na drobniejsze części niż chleb (na kromki i kęsy) lub napoje (na szklanki i łyki)? czym skrupulatniej dzielimy się z przyjaciółmi na szlaku, jeśli nie (jakże cenną i pożądaną wówczas) tabliczką czekolady (po kosteczce)? co odmierzamy pilniej niż składniki ulubionych potraw (pół kostki, ćwierć szklanki...)
nie dziwi fakt, że autorzy dwóch książeczek zachęcających najmłodszych do nauki matematyki "na wesoło", które aktualnie poznaje Janek, również czerpią ze skojarzeń okołospożywczych
czynią to przy tym w sposób tak barwny, zabawny i przekonujący, że (w przeciwieństwie do sprawnego zjadania kolacji), nie trzeba mu zaproszenia do lektury wielokrotnie powtarzać
o jakich literackich smakołykach mowa?
po pierwsze:
Szczurki mają wilczy apetyt
tytułowe szczurki (oraz jedną mysz) znamy już dobrze z poprzednich "odcinków" serii "Czytam i główkuję" (wcześniej - "Liczę sobie")
jak bardzo podoba mi się sama koncepcja prezentowania matematyki w tej formie, nie ma chyba potrzeby powtarzać?
[bardzo bardzo :)]
w kolejnym tomiku opowieści o perypetiach małych mieszkańców kanału, duet Witek i de Latour zdecydowanie trzymają formę, a fabuła - czytelnika w napięciu
Janek momentalnie dał się wciągnąć w akcję gromadzenia i przeliczania szczurzych zapasów na zimę, niepostrzeżenie powtarzając sobie tym samym oznaczenia miar (kilogram/litr) i nazewnictwo odpowiednich części całości (pół, ćwierć, jedna ósma)
razem z wesołą gromadą świętował (spoiler!) zwycięstwo nad kotem Kaprawe Oczko, trzymał kciuki za powodzenie nocnych "zakupów" i kibicował Trampkowi-kucharzowi przy gotowaniu gulaszu,
a przy okazji poznał zapis ułamka zwykłego
ciekawe opowiadanie, wciągające zadania, naklejki - czego chcieć więcej?
mój mały matematyk jednoznacznie rekomenduje kolejną część przygód szczurzej paczki: "jest fajna!"
i po drugie:
Matematyczna pizza
w tym przypadku do związku matematyki i żywności stricte nawiązuje jedynie tytuł i zadanie graficznie obrazujące dzielenie, ułamki pojawiają się zaś dodatkowo w nowej roli - jako zapis proporcji (to zagadnienie zostawimy sobie z J. na później...)
w książce znajdziemy jednak wiele równie "apetycznych" zagadnień
autorka - Anna Ludwicka - daje się poznać nie tylko jako matematyczka, pragnąca podzielić się swoją pasją, ale również graficzka - artystka, nadająca faktom i twierdzeniom ciekawą, barwną formę
czego tu nie ma? figury niemożliwe, fraktale, wstęga Mobiusa, rozszerzone kodowanie ASCII i algortym ROT13, liczby szczęśliwe i wesołe, symetria kolamów, twierdzenie o czterech kolorach, obrazy malowane kostką... i wiele, wiele więcej zagadnień z geometrii i arytmetyki
a wszystkie przedstawione tak, że aż chce się samemu sprawdzić, czy to na pewno prawda i jak to możliwe
policzyć, narysować, doczytać, spróbować przejść przez przeciętą kartkę...
wciągająca i inspirująca, pełna ciekawostek i zadań, które aż sięproszą o wykonanie, pokazuje Królową Nauk z jej najciekawszej, "magicznej" strony
oboje z Jankiem (lat 6) zdecydowanie polecamy
za książeczki dziękujemy wydawnictwom Egmont i Nasza Księgarnia
do poszukiwania lektur równie oryginalnie i zachęcająco prezentujących matematyczne zagadnienia jak wyżej wspomniane, zachęcamy w ramach cyklu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz