od przedstawienia gry
Władca pierścieni: Bitwa o Śródziemie
mamy nadzieję, że wraz z innymi uczestnikami (a zaproszony jest każdy chętny!) uda nam się pokazać, jak bardzo różnorodna pod względem grupy docelowej, mechaniki i estetyki jest obecnie "karciana" oferta wydawnicza oraz zawalczyć z negatywnymi skojarzeniami dotyczącymi grania w klasyczne karty
na pierwszy ogień idzie u nas - trochę przekornie - "karcianka", która własciwie nie należy do moich ulubionych i zupełnie (jeszcze) nie nadaje się do grania z Jankiem
mimo to zależało mi, żeby mieć ten tytuł w zbiorach Grajmy! i co jakiś czas po niego sięgam
powody są dwa:
1. temat i oprawa
wydawca wiedział co robi - moc Jedynego Pierścienia działa!temat i klimat to co prawda nie to samo (a w każdym razie nie zawsze i, cóż, raczej nie tu), ale Gandalf i Nazgule na pudełku, talie pełne dzielnych bohaterów i ich antagonistów i/lub rewersy z nadrukiem Oka Saurona na pewno skuszą niejednego fana filmów z serii LOTR
niewykluczone, weźmy mnie za przykład, że kilku sentymentalnych miłośników prozy Tolkiena również...
niebrzydkie (o ile można tak powiedzieć o trollach, orkach i innych sługach Mordoru...) grafiki i znajome imiona dodają odrobinę smaczku rozgrywce
szkoda, że sama mechanika oraz "moce" bohaterów nie mają wiele wspólnego z ich powieściowymi przygodami i charakterystyką... pokonanie Szeloby lub Sarumana jest wszelako dużo wyżej punktowane, niż zwycięstwo nad zwykłym patrolem orków, nie ma zatem co przesadnie narzekać
2. stopień skomplikowania
ważnym autem gry są proste reguły, które da się szybko wytłumaczyć nawet początkującymwielu z nich spodoba się także spora losowość, dająca nowicjuszom szanse na zwycięstwo
w trakcie rozgrywki gracze kompletują zestawy kart postaci (drużyny walczące z wrogami) i zdobywają punkty, gdy kolorowe symbole na kartach atakujących odpowiadają tym przypisanym atakowanym
ślepy traf rządzi kilkoma aspektami rozgrywki:
- na start każdy otrzymuje 3 karty z bohaterami, których będzie mógł wystawić do walki, a następnie może - losowo - dociągać kolejne
- z talii "potworów" wykładamy 3, z którymi będziemy aktualnie walczyć, a po pokonaniu dowolnego (lub kilku) z nich uzupełniamy - znów na chybił trafił - o kolejne
- dobierając karty możemy w każdej chwili trafić na "kontratak Mordoru" - akcję bolesną dla wszystkich graczy (którzy tracą w ten sposób zdobyte punkty, kartę z ręki lub wyłożonej drużyny), ale nie zawsze równie dotkliwą dla każdego z nich...
istotne jest jednak także, by umiejętnie przewidywać zagrożenia, planować kolejne kroki oraz sprytnie korzystać ze zdolności specjalnych i zasobów przeciwników
łączenie kilku dozwolonych zagrań wymaga nieco wprawy, ale często pozwala pokonać kilku wrogów na raz i zdobyć przewagę nad konkurentami
instrukcja mogłaby być przystępniejsza, ale skoro na kartach wyraźnie widać kolorowe symbole i ewentualne opisy dodatkowych zdolności (czyli wszystko, co trzeba), gdy tylko ktoś wyjaśni podstawy, przydaje się w zasadzie jedynie strona ilustrująca przebieg tury, by przypomnieć sobie, że albo A) dokładamy towarzysza do drużyny i ewentualnie atakujemy wroga, albo B) dobieramy kartę na rękę
biorąc powyższe pod uwagę, twierdzę, że jest to całkiem niezła gra dla grupy zróżnicowanej pod względem wieku i "planszówkowego" doświadczenia, nie wymagająca wielkich umiejętności, ale zmuszająca do odrobiny wysiłku intelektualnego
sposób skonstruowania postaci podpowiada kilka korzystnych schematów działania, jednak dzięki sporej losowości i pewnej dozwolonej interakcji, każda partia różni się od poprzedniej
według wydawcy dolna granica wieku to 8 lat
zasadę łączenia symboli ośmiolatek zapewne bez trudu zrozumie, ale czy ja wiem, czy nie będę miała oporów przed zachęcaniem Janka-drugoklasisty do walki z potworami straszącymi na kartach Mordoru?
niemniej karty zamierzam w najbliższym czasie "zakoszulkować" - pojawiające się na czarnych obrzeżach ślady zużycia świadczą o tym, że gra nie zalega bezczynnie na półce, a szkoda by było, żeby miała nie doczekać chwili, gdy podsuniemy J. trylogię Tolkiena ;)
* zdecydowanie zabieramy ją na Brodnicon!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz