J. zdaje się powoli dorastać do coraz ciekawszych planszówek, a pięknie rozwijający się projekt Grajmy! otworzył przed nami nowe możliwości zapoznawania się z interesującymi tytułami
w domu zaczęło przybywać gier, a że wieczory mamy już długie, coraz częściej zdarza nam się spędzać je przy planszy
jednocześnie motywacja do ich opisywania stała się ostatnio jakby mniejsza...
pora wziąć się do (blogowej) roboty!
skwapliwie korzystam więc z okazji i odpowiadam na wezwanie - wyzwanie Ilony, autorki bloga Kreatywnym okiem:
"na pierwszy ogień" idzie gra
Capital
jeśli nie znacie jeszcze tej nowości wydawnictwa Granna, dowiecie się wszystkiego z mojego wpisu świeżo opublikowanego na stronie projektu Grajmy! Zapraszam tędy >> klik ;)nie rozwodząc się ponownie nad jej zaletami, zdradzę tylko, że bardzo dobrze gra mi się w "Capital" w dorosłym towarzystwie i bardzo sobie chwalę decyzję o objęciu jej patronatem Grajmy!
w tym miejscu, w ramach wspomnianego wyzwania, spojrzymy na zawartość tego pięknego pudełka z innej strony - oczyma zafascynowanego wszelkimi mapami (z MapsMe na miejscu pierwszym) i środkami miejskiej komunikacji dopiero-co-sześciolatka.
gra jako taka przeznaczona jest dla graczy średnio zaawansowanych, według rekomendacji wydawcy - w wieku 10+
ma to swoje sensowne uzasadnienie - reguły nie są co prawda przesadnie skomplikowane (i zaręczam, że J. spokojnie pojął podstawy), ale już sprawne podejmowanie odpowiednich decyzji, przewidywanie potencjalnych korzyści i tworzenie najkorzystniejszych układów wzajemnych zależności (zwanych przez tatę J. "kombosami"), które poprowadzą do zwycięstwa, wymaga wprawy i nabywanych także z wiekiem umiejętności
co nie znaczy, że nie gramy razem zgodnie z zasadami!
z niewielką pomocą i drobnymi podpowiedziami J. buduje bardzo ładne, świetnie skomunikowane i nieźle punktowane dzielnice :)
przy okazji zyskaliśmy doskonały pretekst do bliższego poznania Warszawy i rozmów na temat jej burzliwej historii
pojawiające się w czasie rozgrywki etapy wojen, powodujących nieuchronne zniszczenia, żetony budynków specjalnych i ich szczegółowe opisy w instrukcji, jednoznacznie kojarzące się kształty pionków, wypraska, dzięki której kafelki przechowuje się w idealnym porządku ułożone w kształt Pałacu Kultury i Nauki - wszystko to dawało początek dyskusjom na temat miejsc, faktów i legend związanych z naszą stolicą
każde z nas zyskało okazję by wyedukować się zupełnie mimochodem - super sprawa!
dodatkowo, J. poznał kilka całkiem sensownych zasad planowania przestrzennego (nie stawia się fabryki wśród domów mieszkalnych, za to mieszkanie przy parku to plus dla obywateli) i podstawowych zależności ekonomicznych (obszar handlowy przyniesie pewny zysk, jeśli sąsiaduje z mieszkalnym itp.) - nawet jeśli nie zamierza zostać architektem ani specjalistą zagospodarowania terenu, ćwiczeń z logiki nigdy za wiele :)
ale podstawowa zaleta posiadania gry Capital jest dla Janka jeszcze inna...
można zbudować sobie własne wielkie miasto!
po wcześniejszych doświadczeniach z Carcassonne mam wrażenie, że żetony do budowy dzielnic i jako kolorowe puzzle z domkami i parkami mogą spodobać się nawet młodszym dzieciom
u nas zabawa była już wiele razy powtarzana i wydaje się zupełnie nie nudzić
ale na tym nie koniec
spotkałam się z różnymi opiniami na temat zasad podliczania punktów w tej grze - że skomplikowane, zagmatwane...
cóż, pewnego razu po ułożeniu 'mapy' z wszystkich kafli J. zażądał punktowego podsumowania i, co najlepsze, z pełną koncentracją i zaangażowaniem w nim uczestniczył, dzielnie wypatrując, podliczając, mnożąc, dodając i odejmując!
najwyraźniej taka lekcja matematyki, to przyjemność nie tylko dla mnie* ;)
ostatecznie - z tych, czy innych względów - możemy "Capital" polecić każdemu
*chociaż zliczania wszystkich zależności obszaru ze 105 żetonów nawet ja specjalnie nie polecam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz