Strony

dlugotrwałych przygotowań niesamowite efekty

ostatnie tygodnie listopada minęły pod znakiem przygotowań
- najpierw do urodzin Janka, a potem przeprowadzki

czasu na siedzenie przed ekranem nie było, były za to gruntowne porządki, kuchenna krzątanina i werbowanie pomocników-kuchcików i ekipy tragarzy

o dziwo - nie wiadomo, czy to dzięki szeroko zakrojonej i akcji przygotowawczej, czy towarzyszącego nam z Jankiem niemal zawsze szczęścia - a z pewnością dzięki Rodzinie, na którą zawsze możemy liczyć! - zarówno impreza dla naszego trzylatka jak i przenosiny na nowe miejsce okazały się sukcesem :)

"tort" dla solenizanta był zainspirowany takim i wzbudził spodziewany entuzjazm - podobnie jak oczekiwane od rana tłumy gości i świetne prezenty (zdjęcia wkleję jak się ogarnę i sensownie rozmieszczę te wszystkie skarby w Jankowym nowym pokoju)

póki co bardzo DZIĘKUJĘ wszystkim za upominki, wsparcie logistyczne i zaopatrzeniowe oraz dzielne pokonanie trzech pięter w dół i czterech w górę z przekraczającym udźwig statystycznego Polaka ładunkiem wszystkim zaangażowanym
tylko dzięki Wam szczęśliwy trzylatek śpi sobie teraz spokojnie w łóżeczku w nowym pokoju, a ja mogę sobie poklikać wśród kartonów :P

deszcz... i marzenia o podróżach

jak powszechnie wiadomo...

Janek jest wielkim fanem wszelkich środków transportu. Szczególnym sentymentem darzy kolej oraz komunikację publiczną. W każdej podróży od małego (pierwsze moje obserwacje dotyczą w wieku 1,5 roku, kiedy to w drodze w Beskidy uważnie wypatrywał autobusów i wołał: "aubs stoi!", "aubs jedzie", "aubs bedzie..", "aubs jeec!") bardzo interesuje się CZYM jedziemy (lecimy/płyniemy) - może nawet bardziej niż tym dokąd :P Stąd Poznań to dla niego głównie szybkie tramwaje przegubowe i kolejka w ZOO ("ale na gumowych kołach, bo nie ma torów"), USA - Amtrak ("taki jakim jechaliście?"), Szyndzielnia, Tatry i Szwajcaria - kolejki górskie, Francja - TGV ("Joel może nim jeździć!"), Japonia - Shinkansen ("bardzo szybki!"), Rosja - "Kolej Transsyberyjska oczywiście"! (i trzeba słyszeć "niecałego" trzylatka jak te nazwy płynnie wymawia :D)

We wszelkich zabawach domowo-deszczowych również królują lokomotywki, autobusy, tramwaje, samochodziki...

Ostatnio do nauki angielskiego przygotowałam Jankowi sporo wycinanek z pojazdami do grupowania. W ramach rozszerzania wiedzy dodaliśmy do nich kilka ciekawych środków transportu. Zaplanowałam pogadanki o niecodziennych sposobach przemieszczania się np. na wielbłądzie, który chodzi w karawanie na pustyni, słoniu na którym można jeździć w Indiach, w rikszy - pchanej lub ciągniętej przez rower... (tu mój schematyczny rysunek nie wystarczył - musieliśmy zajrzeć do grafik google, gdzie J. zauroczyła riksza rowerowa z nadbudówką z samochodu osobowego i motoriksze, a żeby nie zabrakło tradycyjnej wersji ciągnionej tatajanka "machnął" całkiem niezłego Chińczyka)...


Dla urozmaicenia postanowiłam, że połączymy te "pojazdy" z miejscami, gdzie są używane. Niektóre Jane sam łatwo dopasował (od ręki czerwonego piętrusa i typowo polski tramwaj :) - do Europy zaczął dokładać wiele więcej obrazków, ale okazała się za mała na mapie świata... trochę więc podpowiadałam. Wielką ciężarówkę umieścił bez problemu - wystarczyło przypomnieć, że niektóre jeżdżą połączone w... wielkie "pociągi" przez bezdroża Australii :P,  kajak - wiadomo - służy do pływania po rzekach - a że na mapie największa to Amazonka, więc nasz trafił na nią, jak jako uniwersalny tragarz wysokogórski miał trafić w okolice Mongolii (jak teraz patrzę to chyba nieco zboczył ku Kazachstanowi :P) itd. Łodzie, statki i żaglówki oraz transport powietrzny Jane rozmieszczał  "jak popadnie" - byleby pływające trafiły na wodę, a airbus (z tatą na pokładzie) leciał do Kanady :D


I tak całkiem miło i "podróżniczo" minęło nam deszczowe popołudnie. A że nawet nie wspomnieliśmy o saniach, tuk-tukach, gondolach czy kambodżańskiej kolei bambusowej - myślę, że niejedno jeszcze przed nami :) *

* to była jedna z naszych jesiennych zabaw i (zwycięskie) zgłoszenie do konkursu na ciekawym blogu rodzicielsko-podróżniczym - "W podróży przez życie" 
do pomysłu wykorzystywania mapy do zabawy na pewno jeszcze wrócimy, bo daje niezliczone możliwości (zabawę ze zwierzakami opisywałam TU)
a może jakieś podpowiedzi? 

pociąg ze wspomnieniami

Z każdego naszego wspólnego wyjazdu staram się przywieźć widokówkę albo sama zrobić "kolażówkę" na pamiątkę dla Janka. Ma ich już całkiem sporo!
Od kiedy J. interesuje się pociągami chodzi mi po głowie pomysł, żeby wykorzystać je do stworzenia wagoników i zawiesić na ścianie (raczej ścianach :P) jego pokoju. Ostatniego deszczowego wieczora zrobiliśmy próbę. Wycięłam kilkadziesiąt papierowych kółek i razem zrobiliśmy papierową lokomotywkę.
Janek sam zajął się resztą


Nie spodziewałam się, że układanie z naszych pamiątek pociągów różnych typów - min. jadącego w góry, regionalnego, zagranicznego i w końcu tego najdłuższego okaże się tak wspaniałą zabawą.
Powspominaliśmy przy tym oboje nasze wojaże...
Bardzo polecam na szare wieczory, kiedy o urlopie można tylko pomarzyć :)

* niniejszy wpis to też jedno z naszych zgłoszeń do konkursu na blogu "W podróży przez życie" - dziś ostatni moment, żeby się przyłączyć do zabawy! - link u nas w zakładce Konkursy i CANDY

konkurs, wąsy i dziewczęce okulary

jako zgłoszenie w jesiennym konkursie u yllli (trzeba było narysować portret Pana Pierdziołki z popularnej [podobno] książeczki) wspólnymi siłami zrobiliśmy z Jankiem TO:


jak wspominałam J. ostatnio rysuje więcej, ale zdecydowanie nie jest to jego ulubiona aktywność

postanowiłam więc jakoś obejść ten problem i do minimum ograniczyć konieczność posługiwania się przez niego kredkami i urozmaicić proces tworzenia
przygotowywałam niezbędne do zabawy elementy na szybko - wycinałam wąsy, brody, szaliki i okulary z tego co pod ręką (potem razem pokolorowaliśmy niektóre elementy), podglądając, jak w tym czasie J. [oczywiście pisakiem] rysuje pana
do końca nie wiedziałam, czy zdecyduje się na całą postać, "plan amerykański", profil...
narysował twarz idealną do dalszej zabawy!
okazało się, że ja sprawiłam się gorzej, bo nie dałam mu żadnego wyboru okularów - panu pasowały tylko czarne, bo "różowe i serduszkowe są dziewczęce, tylko te czarne męskie - tata takie nosi!"
trochę na siłę dokładałam więc te niepasujące bryle pozwalając mu robić zdjęcia i komentować - "NIE PASUJĄ!"
wybór wersji ostatecznej - ze stylowymi dwukolorowymi wąsiskami był bezdyskusyjny :)

jeśli komuś Jankowy Pierdziołka się podoba można głosować TU
- widząc, co się tam dzieje w komentarzach porzuciłam nadzieję na zwycięstwo - ale zostaje miejsce na podium, osobista satysfakcja i duma z dziecięcia :D

trochę byłam nawet zaskoczona, że zabawa tak Jankowi przypadła do gustu, ale samego siebie przeszedł następnego ranka, gdy jeszcze przed śniadaniem zupełnie nie zachęcany podszedł do zostawionych w kąciku kartek i dodatków i narysował całą rodzinkę (panią i dziewczynkę, którym kolorowe okulary świetnie pasowały) oraz dziadka (to ten z wysokim czołem :P - "okrągła głowa..." mruczał do siebie, trochę mu widać zbyt kanciasta pierwotnie wyszła...)
wszystkim nowym członkom rodziny dorysował zęby, żeby mogli dobrze pogryźć kanapki (niektóre musiałam na prędce przygotować) - "rozdał" posiłek sprawiedliwie i dopiero sam ruszył do kuchni :)


"Opowiastki dla małych uszu"

książeczkę "Opowiastki dla małych uszu" Joanny Wachowiak z ilustracjami Anity Głowińskiej kupiłam dla Janka po przeczytaniu wpisu Olgi na otymze.pl *

*ostrzegam! - blog bardzo niebezpieczny dla portfela rodziców czytających dzieciom! trafne i przekonujące recenzje i piękne zdjęcia, a do tego uśmiech Ewki sprawiają, że zakupowi niektórych pozycji naprawdę nie sposób się oprzeć :)

kto ciekawy może sobie o niej poczytać właśnie tam - u nas tylko kilka słów:

bardzo się cieszę, że opowiastki są u nas - Janek je bardzo polubił, słucha z zainteresowaniem, oglądamy  ilustracje i dyskutujemy o treści opowiadań
wyraźny tekst zachęca do prób samodzielnego czytania - Janek chętnie wyszukuje na stornie poszczególne słowa ['ślimak' powtarza się na kilku po 4 razy! ;)]
 
ja staram się czytanki dawkować (dwie i koniec!), ale dziadek raz wpadł w pułapkę typu "proszę, jeszcze jedno!" i "musiał" przeczytać wszystkie po kolei :D


zachęcająca szata graficzna, wartościowa treść i przystępny język - dla o-mało-co-trzylatka świetnie się sprawdza jako wstęp do dłuższych czytanek
a myślę, że o "głębszym przesłaniu" opowiadań będziemy mogli nawet za kilka lat jeszcze porozmawiać...
albo po prostu pooglądać obrazki :)


"wkuwanie" słówek

dawno nie pokazywałam nowości, których używamy do nauki angielskiego
głównie dlatego, że nie było ich zbyt wiele...
co nieco jednak robimy :)

z nowości pojawiły się:

* dopasowywanka - w ulubionym temacie, więc się nie nudzi :) :


po kilku "sesjach" zapoznawczych wycięłam pojazdy i podpisy z wydrukowanych kart typu flashcards
i teraz Janek sam łączy obrazki z podpisami (czytam głównie ja - J. próbuje literować po polsku i nie bardzo mu się wymowa zgadza:/)
chętnie dodaje też własne naklejki,  rysunki i zabawki do odpowiednich grup :)


* książeczki do rysowania i zmazywania


 J. chętnie łączy mały obrazek z dużym, radośnie powtarzając rymowane zwroty oraz liczy morskie stworzenia


* karty ze zwierzątkami


można rozpoznawać, grupować, segregować według pierwszej litery nazwy itd.
mnie się bardzo podobają, Jankowi niestety mniej, ale na chwilę uwagę przyciągają, a za jakiś czas (dłuższy..) może rozdzielę obrazek i podpis - będzie mógł dopasowywać
dziadek wydrukował nam je już dawno ze strony http://youronlinenglishclass.com.pt/ na której było też sporo innych materiałów - niestety w tej chwili nie mogę jej otworzyć - mam nadzieję, że wróci, a póki co jak komuś się zwierzaki podobają mogę przesłać .pdf
 
do tego oczywiście
dużo rozmawiamy, ale czasem mam wrażenie, że tylko ciągle powtarzamy te same słówka...
jednak powoli Janek sam zaczyna dopytywać o nowe - nie tylko rzeczowniki dotyczące otaczających przedmiotów - myślę, że to wyraźny sygnał: mamo, ja chcę więcej!

szukam więc nowych inspiracji :)

Dzień Niepodległości na Cytadeli


chłodno, ale ciekawie - dla Janka najciekawsze okazały się: widok na Wisłę z "z dachu na którym rośnie trawa", pokaz lotu sterowanych modeli śmigłowców i prezentacja musztry uczniów klasy mundurowej ("ile wojskowych!"), "czołg z maleńką lufą" (rosomak) i nieoczekiwanie nie tylko wojskowe motocykle




huk wystrzałów mocno go jednak wystraszył...
a że przedpołudnie było pełen wrażeń najlepiej świadczy fakt, że o 15 nie przymuszany zapadł w drzemkę :)

edit - jeszcze jedno zdjęcie:
 
 koszulka prezent od Podsiadłych

10.11 Janek paradował w niej cały dzień, ale 11. już nie chciał założyć i dać sobie zrobić zdjęcia
ale "Katechizm.." zna!

mój pierwszy... periodyk :)

jakiś czas temu przypadkiem trafiła na nie w kiosku ciocia Grażynka - kupiła pod wpływem impulsu i okazał się to strzał w dziesiątkę...
mowa o kolorowych, zachęcających do zabawy i nauki czasopismach dla dzieci wydawnictwa Aksjomat pt. "ABECADŁO"


każdy numer jest pełen zagadek i informacji związanych z aktualną porą roku i dodatkowym tematem przewodnim, zawiera dłuższe opowiadanie do wspólnego czytania i stronę poświęconą nauce angielskiego
Janek i Justysia bardzo je polubili - czytają, przeglądają, kolorują... chętnie wracają do ulubionych stron z poprzednich numerów
polecam!
my już planujemy prenumeratę :)

pisu pisak

jak to zwykle bywa, ledwie zdążyłam się pogodzić z tym, ze J. nie rysuje a tu nagła odmiana :D
co prawda kredki nadal nie budzą entuzjazmu, ale pisaki to już co innego...
codziennie kolorów nabiera co najmniej jeden pojazd z malowanki od cioci Iwonki


ostatnio wyciągnęłam też przezornie wydrukowane kilka miesięcy temu "myślanki" (były "do wypróbowania" na http://myślanki.pl/)  i muszę przyznać, że wymyślanie zimowych strojów dla zwierzątek całkiem go wciągnęło
a zabawy mieliśmy przy tym sporo oboje  :)


może na całą tego typu ksiażeczkę jeszcze za wcześnie, ale sam pomysł jest świetny*
*to nie jest reklama - "Ważka Grażka", czy "Bazgrołki" od Czu Czu tak samo mi się podobają :)
 i cieszę się, że mogę już takie zabawy stopniowo wprowadzać i przyzwyczajać J. do kolorowania "kreatywnego", bo całkiem skutecznie pobudza to też moją nieco zramolałą fantazję
misiak jako "lampart na nartach" - no sama bym na to nie wpadła :P

recyklingowa infrastruktura kolejowa


w jednej z książeczek o pociągach Janek zwrócił uwagę na rozrysowane ustawienia semaforów i sygnalizację kolejową - do znaków "Uwaga pociąg", krzyża św. Andrzeja i dokładnie (!) zgłębianej zasady działania szlabanów doszedł więc nowy fascynujący aspekt funkcjonowania kolei
nie było szansy, żeby temat nie został dokładniej rozpracowany..

oto co tata z Jankiem wyczarowali pod moja nieobecność ze "śmieci":



semafory i szlabany są dość duże,  stabilne, a co najważniejsze ruchome - mogą faktycznie pomagać w kontrolowaniu ruchu Jankowych lokomotywek i resoraków
J. zachwycony ustawia je i przestawia godzinami (może kwadransami :P) przepuszczając na zmianę pojazdy szynowe i drogowe



jestem pełna podziwu dla obu chłopaków - brawo! :)

z dzieckiem na cmentarz

koniec października, początek listopada - mi ten czas zdecydowanie nie kojarzy się z zabawami przebierańców, wycinaniem zębów dyniom itp., tylko po prostu - z wspominaniem tych, których już wśród nas nie ma
chcę, żeby mój synek tez wiedział, że TRZEBA i WARTO o nich pamiętać
jednak z zabraniem malucha na cmentarz i tłumaczeniem po co to i na co nie jest tak łatwo

tatajanka stoi na stanowisku - nie tłumaczyć za dużo - "to tematy dla 5-6-latka" - a na cmentarzu cicho, grzecznie, powoli i  najlepiej krótko, nic nie dotykać, iść za rączkę (na co J. oczywiście - bunt)
z kolei ciocia Gosia pozwala się bawić autobusem na płycie nagrobnej prababci Stasi i myślę, że to zdrowsze podejście (babcia na pewno by nie zabroniła!)
widząc J. radośnie biegającego "jak pociąg" wokół grobu dziadka Janka myślałam sobie, że właśnie takim powinien go pradziadek-kolejarz widzieć...
(a na pewno nie zatrzymywanego na siłę przez tatę i wrzeszczącego chcąc się wyrwać)

J. już wie, że "na cmentarzu są zmarli", ale niewiele to jeszcze (na szczęście) dla niego znaczy - moja babcia na cmentarzu - ok, ale jego w domu!
myślę jednak, że to ważne, że również w takie dni jest z nami i widzi, że zapalamy świeczkę tym, do których tęsknimy i wspominamy jak ważni dla nas byli (i będą)
a że sam woli biegać między grobami niż zadumać się nad istotą przemijania? będzie i na to czas!

póki co znów wychodzę na matkę, która dziecko rozpieszcza i pozwala na wszystko, a przy tym naraża na traumę poruszając w ogóle temat śmierci - w tej kwestii (też) chyba się już z Jankowym tatą nie dogadamy...